Od pierwszych dni pobytu w Kazachstanie słyszeliśmy, że prawdziwym rajem jest Borowoje, zwane także Burabaj. Że to najpiękniejsza część kraju, że pobyt tam regeneruje ciało i duszę. Mówili nam to ludzie, którzy kursują tam regularnie, a czas wypoczynku spędzają w hotelu Rixos. Noc w dwójce w okolicach świąt narodowych kosztuje tam jedyne 81K KZT, więcej niż połowa średniej krajowej. Zresztą sam hotel Rixos wygląda jak wszystko czego można nienawidzieć w turystyce - zamknięty w sobie betonowy kompleks, gdzie ładnie ubrani ludzie zamiatają za nami i podają wykwintne jadło. Oczywiście można przeprowadzić tam badania w imieniu Baudrillarda i opisac jak się kreuje hiperrzeczywistość w kraju, gdzie średnia pensja nie wystarczyłaby na dwie noce w tym hotelu. Szczęśliwie, Borovoye to bardzo popularne miejsce, więc nie brakuje przybytków dla ludzi, którzy niekoniecznie muszą mieć spa, Laplandię i trzy mięsne posiłki dziennie.
Dostawanie się z Astany do Borowoje przesadnie skomplikowane nie jest, można nawet wybrać spośród kilku środków transportu.
- pociąg do stacji Kurort Borowoje. Oczywiście stacja jest oddalona od samego kurortu o jakieś 20 kilometrów i znajduje się w miasteczku Szczukińsk. Zaraz koło dworca kolejowego jest i autobusowy, z niego co 30 minut jeździ marszrutka do rzeczywistego kurortu. Opcja wybitnie ekonomiczna i w miarę czasowo rozsądna, pociąg to trzy godziny z okładką, bus potem to jakieś 30 minut.
- pociąg do stacji Kurort Borowoje. Oczywiście stacja jest oddalona od samego kurortu o jakieś 20 kilometrów i znajduje się w miasteczku Szczukińsk. Zaraz koło dworca kolejowego jest i autobusowy, z niego co 30 minut jeździ marszrutka do rzeczywistego kurortu. Opcja wybitnie ekonomiczna i w miarę czasowo rozsądna, pociąg to trzy godziny z okładką, bus potem to jakieś 30 minut.
- jest JEDEN autobus dziennie z Astany, nie wiem niestety o której. W marcu 2018 powrotny był koło 13.
- są taksówki dla ludności lokalnej, które podobno odchodzą sprzed dworca głównego w stolicy, odjeżdżają, gdy zbierze się full. Cena podobno powinna oscylować w okolicach 2-3K KZT, ale znam obcokrajowców, którzy płacili bardzo słono, jakieś 10K KZT, bo przecież nie każdy wie, że tu taksówki długodystansowe są tanie. Ja jednak lubię mieć rozkład jazdy i bilet, więc wybrałem wersję bardziej usystematyzowaną.
Ze stacji kolejowej w Szczukinsku pojechaliśmy taksówką za 2000 KZT, co pewnie nie jest najlepszą ceną świata, ale było po 15, nie chciało nam się kombinować, a taksiarz był miły. Opowiedział nam, że gdy relokowano stolicę z Ałmat, to rozważano Borowoje, ale ostatecznie wybrano ówczesną Akmołę. Bo żeby zrobić jakieś lotnisko tam, trzeba byłoby wyciąć wiele drzew. Zgaduję, że potem budowa hoteli nie musiała zmagać się z tym dylematem.
- są taksówki dla ludności lokalnej, które podobno odchodzą sprzed dworca głównego w stolicy, odjeżdżają, gdy zbierze się full. Cena podobno powinna oscylować w okolicach 2-3K KZT, ale znam obcokrajowców, którzy płacili bardzo słono, jakieś 10K KZT, bo przecież nie każdy wie, że tu taksówki długodystansowe są tanie. Ja jednak lubię mieć rozkład jazdy i bilet, więc wybrałem wersję bardziej usystematyzowaną.
Ze stacji kolejowej w Szczukinsku pojechaliśmy taksówką za 2000 KZT, co pewnie nie jest najlepszą ceną świata, ale było po 15, nie chciało nam się kombinować, a taksiarz był miły. Opowiedział nam, że gdy relokowano stolicę z Ałmat, to rozważano Borowoje, ale ostatecznie wybrano ówczesną Akmołę. Bo żeby zrobić jakieś lotnisko tam, trzeba byłoby wyciąć wiele drzew. Zgaduję, że potem budowa hoteli nie musiała zmagać się z tym dylematem.
W samym Borowoje właściwym wita nas jedna większa ulica i parę pobocznych. Ciągną się hotele, restauracje, kilka sklepów. Ku naszemu zaskoczeniu, większość tych przybytków była zamknięta, więc nie udało nam się spróbować kuchni uzbeckiej. Zarezerwowaliśmy sobie hotel wcześniej, ale nawet 8 marca przy drodze stali ludzie z tabliczkami, że komnaty. Słyszeliśmy, że jest dramat z bankomatami, ale te czasy już minęły - jest bankomat Sberbanku w muzeum przyrodniczym, a w centrum handlowym są dwa lokalne. Większość miejsc nie ma problemu z przyjęciem kart płatniczych.
Co można robić w Borowoje?
Dla nas hitem był spacer po zamarzniętym jeziorze. Było jakieś -12 stopni, trasa do ikonicznych skał zajęła nam około 30 minut. Był to pierwszy raz, gdy chodziliśmy po jeziorze, trochę jak Jezus, tylko w wersji nieco oszukanej i właściwej tutejszemu klimatowi.
Dla nas hitem był spacer po zamarzniętym jeziorze. Było jakieś -12 stopni, trasa do ikonicznych skał zajęła nam około 30 minut. Był to pierwszy raz, gdy chodziliśmy po jeziorze, trochę jak Jezus, tylko w wersji nieco oszukanej i właściwej tutejszemu klimatowi.
Z atrakcji to lokalni rybacy łowią ryby spod lodu, mają przy sobie świdry, piły, siedzą i co jakiś czas coś powiercą, a potem zarzucą wędkę. Mają też zero ochoty do rozmów z turystami.
Ikonicznych skał dotyczy kilka legend, najbardziej mainstreamowa głosi, że lata temu lokalna piękność została zmuszona do wybrania sobie męża. Wpierdaczyła się więc na skałę i powiedziała, że ten którego strzała ją dosięgnie, tego wybierze. Tu zeznania się mieszają, jedne relacje mówią, że nikt nie był w stanie do niej dostrzelić. Inne, że nikt się nie odważył wypuścić strzały z łuku, bo nie chciał zranić miłej pani. Jakby nie było, skała jest fajna, chociaż byłaby jeszcze fajniejsza, gdyby nie podpisało się na niej parę osób. Jedna z legend głosi, że jak tworzono Kazachstan, to powstał kraj raczej płaski, bo wszystkie góry jaki mu przypadły w udziale, trafiły do Borowoje.
Podobno okolice są warte spacerów. Przy temperaturach panujących na początku marca, wystarczyło nam pasji na jakieś trzy godziny. Wszędzie było ślisko, zimno, a infrastruktura uznała, że jak cały kraj ma wolne, to oni też. Gdy w końcu znaleźliśmy otwartą kawiarnię, to było w niej tak zimno, że nie chciało się zdejmować kurtek. Okoliczne skały są dość ładne, ale raczej trudno sobie wyobrazić, że ktoś chwyci czekan i rzuci się wspinać, nawet w lecie. Oznakowanych szlaków nie widzieliśmy. Wstęp na teren parku narodowego szczęśliwie wyceniony dość nisko, bodajże 238 KZT od osoby. Niestety, wokół jeziora mogą jeździć auta, co raczej średnio wpływa na refleksyjny nastrój, chyba że ktoś ma jakąś pasję do ciężarówek z czasów Związku Radzieckiego.
Wydawało nam się, że infrastruktura pokonała już możliwości przemysłu turystycznego - w końcu nawet w święto narodowe nie było wielkich problemów z noclegami - ale nie, nadal budowane są hotele. Widać też kilka opuszczonych i popadających w ruinę, więc ja bym się zastanowił na ile pojemny jest ten rynek i ile z niego można wydusić. Może w lecie jest więcej życia, ale w całym Borowoje znajdywaliśmy pozamykane restauracje, kantory, sklepiki, bary. Może otwierają się na lato, ale jednak, dzień kobiet robiący długi weekend też powinien zmotywować krajowców do jakiejś pracy.
Z atrakcji samego miasteczka Borowoje, mają oczywiście muzeum regionu, w którym podziwiać można standardowe eksponaty w stylu chaty, żelazka, ciuchów. Swego czasu okolice badał wybitny rosyjsko-radziecki uczony Władimir Wiernadski, dla nas słynny z tego, że ma w Moskwie swoją stację metra. Badał geologię regionu, chociaż najważniejsze, co można o nim powiedzieć, to że w roku 1943 otrzymał nagrodę stalinowską. Mogło to mieć związek z jego zainteresowaniami z wykorzystaniem energii jądrowej. Zapewne nie tym zajmował się w Borowoje, ale jego gabinet i trochę publikacji można zobaczyć. Prawdziwy jednak hit znajduje się w przymuzealnym ogrodzie. Stworzono mini zoo, zapewne z tego co złapano w krzakach. Są więc jakieś koniki, sarenki, dziki, wilk, który chyba oszalał od rozmiarów wybiegu. Gdzieś pomiędzy tą zwierzyną, był wybieg, a nim dwa jenoty. Żadne szopy, tylko jenoty tak azjatyckie, jak azjatyckim jenot być może. Myślę, że można powiedzieć, że był to najbardziej radosny widok naszego pobytu w Kazachstanie. Zastanawialiśmy się, czy nie można komuś dać paru tenge, żeby nam pozwolił się z nimi pobawić, ale w okolicy nie było żywej duszy. Rozważaliśmy nawet kradzież, tak się ułożyło, że jeden biegał, a drugi pasywnie siedział w rogu klatki, może nie zauważyliby braku tego osowiałego.
Dość niedaleko muzeum jest bazarek, gdzie można kupić trochę rzeczy z Chin, ale znacznie więcej lokalnych. Czego tam nie ma, według sprzedawczyń, wszystko jest tak zdrowotne, że właściwie życie wieczne to kwestia słoika lub góra dwóch. Widać, że nie brakuje Rosjan i że krajowcy dobrze rozumieją specyfikę klienta zza północnej granicy. Dominuje zdrowie i rozrywka - grzyby i skarpetki z wielbłąda na zdrowie, wina, a także nalewki z berberysu i szyszek w celach bardziej rozrywkowych (ale oczywiście też zdrowotnych). Drogo nie jest, buteleczkę oliwy zdrowotnej z szyszek dostałem za 300 KZT. Oczywiście już po pierwszym wtarciu nastąpiła magia i wszystkie możliwe kontuzje przeszły jak ręką odjął. Do tego jeszcze ładnie pachnie.
Ekstazą wioskowych okolic w tej części świata są banie. W Moskwie to też piękna rozrywka, tyle że bardzo droga. W Kazachstanie można mieć bardzo tanio - od 400 KZT za osobę w prywatnej łaźni - i za nieco drożej. Z racji najazdu turystów ostatecznie przetestowaliśmy też opcje mniej budżetowe, po 4K i 5K KZT. W życiu jeszcze nie mieliśmy takich luksusów, że codziennie w bani. Ta za 400 KZT też się broniła, nawet mimo tego, że jedyny dostępny dla nas termin był o 8 rano.
Niestety, lokalna gastronomia już nas tak nie zauroczyła. Z opcji wegetariańskich była pizza, bo nawet większość sałatek zawierała mięso. Jak bardzo się nie staraliśmy, ciągle dostawaliśmy mięso i w ciągu trzydniowego pobytu w Borowoje zjedliśmy więcej padliny niż przez cały poprzedni rok.
Poznaliśmy też miłych ludzi z południa kraju, którzy udzielili nam informacji, że musimy pojechać w okolice Szymkientu, kupić tam baranka i zamordować go w jakimś magicznym miejscu. W ten sposób uda nam się w końcu spłodzić potomstwo. Ciekawe, czy myśleli, że ona jakaś trefna, czy jemu sprzęt nie staje, bo na pewno nie o tym, że może ktoś ma akurat taki pomysł na życie. Przy okazji strasznie chcieli, żebym z nimi pił wódkę, co groziło wpadnięciem w dziurę w czasoprzestrzeni, bo karafkę zrobili w jakieś piętnaście minut. Następnego poranka raczej nie mieli 0,0 w wydychanym, ale pojechali z całymi rodzinami do Laplandii, czyli magicznej krainy przy hotelu Rixos. Można tam spotkać świętego Mikołaja, jego elfy, zrobić sobie zdjęcia z reniferami. Dobrze, że panowie nie wyglądali na średnią krajową, bo jak tak z ciekawości zobaczyłem ceny tych atrakcji, to myślę, że taniej bywa u Niemca. Zaznaczmy, że w hotelu Insar piwo w barze kosztowało zawrotne 260 KZT (+10% napiwku oczywiście). Jest pewien plus mieszkania w Astanie, gdziekolwiek indziej wydaje się, że jest tanio, a czasem nawet bajecznie tanio.
Poznaliśmy też miłych ludzi z południa kraju, którzy udzielili nam informacji, że musimy pojechać w okolice Szymkientu, kupić tam baranka i zamordować go w jakimś magicznym miejscu. W ten sposób uda nam się w końcu spłodzić potomstwo. Ciekawe, czy myśleli, że ona jakaś trefna, czy jemu sprzęt nie staje, bo na pewno nie o tym, że może ktoś ma akurat taki pomysł na życie. Przy okazji strasznie chcieli, żebym z nimi pił wódkę, co groziło wpadnięciem w dziurę w czasoprzestrzeni, bo karafkę zrobili w jakieś piętnaście minut. Następnego poranka raczej nie mieli 0,0 w wydychanym, ale pojechali z całymi rodzinami do Laplandii, czyli magicznej krainy przy hotelu Rixos. Można tam spotkać świętego Mikołaja, jego elfy, zrobić sobie zdjęcia z reniferami. Dobrze, że panowie nie wyglądali na średnią krajową, bo jak tak z ciekawości zobaczyłem ceny tych atrakcji, to myślę, że taniej bywa u Niemca. Zaznaczmy, że w hotelu Insar piwo w barze kosztowało zawrotne 260 KZT (+10% napiwku oczywiście). Jest pewien plus mieszkania w Astanie, gdziekolwiek indziej wydaje się, że jest tanio, a czasem nawet bajecznie tanio.
W drodze powrotnej udało nam się odkryć uroki Szczukińska. Miasto z dobrze rozwiniętym przemysłem szklarskim, drzewnym, spożywczym i środków transportu. Na ludzki: totalna postsowiecka depresja, której elementom udało się dodryfować do wczesnych lat 90-tych, ale jednak nad wszystkim góruje ciężki sowietyzm.
Czy warto? No cóż, większość ludzi widziało już w życiu trochę skał i jezior, więc nie stracą bardzo wiele, gdy nie zobaczę akurat tych. Jest to jednak całkiem przyjemne miejsce na spokojny wypoczynek, zwłaszcza gdy pracuje się w Astanie. Można obrać wersję budżetową, można iść w ekstrawagancję. Robienie z tego jakiegoś cudu świata to chora przesada, ale nawet przy solidnie ujemnych temperaturach jest tam przyjemniej i ciekawiej niż w stolicy.
BONUS
Wiadomo, że jak ludzie wypoczywają, to się bawią, a jak się bawią, to bywa grubo. Widać, że właściciele restauracji i łaźni w Borowoje są na to przygotowani.
BONUS
Wiadomo, że jak ludzie wypoczywają, to się bawią, a jak się bawią, to bywa grubo. Widać, że właściciele restauracji i łaźni w Borowoje są na to przygotowani.