- pociąg do stacji Kurort Borowoje. Oczywiście stacja jest oddalona od samego kurortu o jakieś 20 kilometrów i znajduje się w miasteczku Szczukińsk. Zaraz koło dworca kolejowego jest i autobusowy, z niego co 30 minut jeździ marszrutka do rzeczywistego kurortu. Opcja wybitnie ekonomiczna i w miarę czasowo rozsądna, pociąg to trzy godziny z okładką, bus potem to jakieś 30 minut.
- są taksówki dla ludności lokalnej, które podobno odchodzą sprzed dworca głównego w stolicy, odjeżdżają, gdy zbierze się full. Cena podobno powinna oscylować w okolicach 2-3K KZT, ale znam obcokrajowców, którzy płacili bardzo słono, jakieś 10K KZT, bo przecież nie każdy wie, że tu taksówki długodystansowe są tanie. Ja jednak lubię mieć rozkład jazdy i bilet, więc wybrałem wersję bardziej usystematyzowaną.
Ze stacji kolejowej w Szczukinsku pojechaliśmy taksówką za 2000 KZT, co pewnie nie jest najlepszą ceną świata, ale było po 15, nie chciało nam się kombinować, a taksiarz był miły. Opowiedział nam, że gdy relokowano stolicę z Ałmat, to rozważano Borowoje, ale ostatecznie wybrano ówczesną Akmołę. Bo żeby zrobić jakieś lotnisko tam, trzeba byłoby wyciąć wiele drzew. Zgaduję, że potem budowa hoteli nie musiała zmagać się z tym dylematem.
Dla nas hitem był spacer po zamarzniętym jeziorze. Było jakieś -12 stopni, trasa do ikonicznych skał zajęła nam około 30 minut. Był to pierwszy raz, gdy chodziliśmy po jeziorze, trochę jak Jezus, tylko w wersji nieco oszukanej i właściwej tutejszemu klimatowi.
Poznaliśmy też miłych ludzi z południa kraju, którzy udzielili nam informacji, że musimy pojechać w okolice Szymkientu, kupić tam baranka i zamordować go w jakimś magicznym miejscu. W ten sposób uda nam się w końcu spłodzić potomstwo. Ciekawe, czy myśleli, że ona jakaś trefna, czy jemu sprzęt nie staje, bo na pewno nie o tym, że może ktoś ma akurat taki pomysł na życie. Przy okazji strasznie chcieli, żebym z nimi pił wódkę, co groziło wpadnięciem w dziurę w czasoprzestrzeni, bo karafkę zrobili w jakieś piętnaście minut. Następnego poranka raczej nie mieli 0,0 w wydychanym, ale pojechali z całymi rodzinami do Laplandii, czyli magicznej krainy przy hotelu Rixos. Można tam spotkać świętego Mikołaja, jego elfy, zrobić sobie zdjęcia z reniferami. Dobrze, że panowie nie wyglądali na średnią krajową, bo jak tak z ciekawości zobaczyłem ceny tych atrakcji, to myślę, że taniej bywa u Niemca. Zaznaczmy, że w hotelu Insar piwo w barze kosztowało zawrotne 260 KZT (+10% napiwku oczywiście). Jest pewien plus mieszkania w Astanie, gdziekolwiek indziej wydaje się, że jest tanio, a czasem nawet bajecznie tanio.
BONUS
Wiadomo, że jak ludzie wypoczywają, to się bawią, a jak się bawią, to bywa grubo. Widać, że właściciele restauracji i łaźni w Borowoje są na to przygotowani.