Minęło pięć dni. Nadszedł piątek.
W końcu po ten piątek się pracuje.
Powraca się więc do domu i rozpoczyna myśleć, co zrobić z tym darem od losu. Tym obiektem uwielbienia miliardów obywateli świata.
W końcu po ten piątek się pracuje.
Powraca się więc do domu i rozpoczyna myśleć, co zrobić z tym darem od losu. Tym obiektem uwielbienia miliardów obywateli świata.
W Astanie najczęściej wygląda to tak:
Rozpoczyna się wyliczanie miejsc, do których warto iść. Takich, gdzie wie się, że będzie fajnie, że można iść tam w ciemno. Oto pełna lista:
1.
Koniec listy.
- okolice godziny 18-tej - 'Chodźmy gdzieś, jutro możemy spać do południa, można się nie hamować, może będzie z tego pełna pompa!'
Rozpoczyna się wyliczanie miejsc, do których warto iść. Takich, gdzie wie się, że będzie fajnie, że można iść tam w ciemno. Oto pełna lista:
1.
Koniec listy.
- 'To może centrum handlowe? Kupi się porządną kawę, pesto, może jakiś proszek do prania...'
Najbliżej położone naszego mieszkania centrum handlowe Mega SilkWay jest największym przybytkiem tego typu w Azji Środkowej. Zazwyczaj unikaliśmy go w piątkowe wieczory, bo działy się tam sceny rodem z Black Friday. Zagęszczenie człowieka na metr kwadratowy sprawiało, że co chwilę się na kogoś wpadało - nie pomagała zwłaszcza właściwa dla ludności lokalnej maniera chaotycznego chodzenia i zatrzymywania się na środku alejki lub przy wystawach. W sklepie spożywczym trwała dzika walka, podsycana głównie przez nastolatki, które często przy kasie odkrywały, że nie mają pieniędzy na zakupy, więc trzeba dzwonić po menadżera, żeby im z pakietu chipsy i cola usunął chipsy.
Kolejki do kas? Dziesięć osób to norma. Promocje takie, że drożej niż w normalny dzień.
Miejsca z jedzeniem? Jeżeli ktoś lubi jeść na stojąco, to tak, idealne, bo stolików zazwyczaj nie wystarczało.
Tak więc lepiej było unikać Mega Silkway u progu weekendu. Co gorsza można była spotkać uczniów i uczennice z rodzicami, a miej wtedy wino w koszyku, twarz taka stracona! Inna bajka, że sklep był chyba jakąś ukrytą islamską agendą, bo dział monopolowy był fatalny.
- 'To w takim razie klasyczny piąteczek! Bar!'
Jakość barów i restauracji jest taka, że wychodzimy bardzo rzadko. Bo jaka jest radość z czekania na napoje czasem i pod 20 minut, dostania ciepłego piwa, wina słodkiego zamiast wytrawnego, a potem jeszcze zapłacenia za to jakby się piło z tyłka młodej Azjatki w Amsterdamie? Nikła, bardzo nikła. Atmosfera barowa jest żadna, próby oglądnięcia wydarzeń sportowych spełzały na niczym. Była zimowe igrzyska olimpijskie, chciałem wyciągnąć lokalnych na oglądanie skoków. Pasji wielkiej nie było, a ostatecznie sprawa rozbiła się o to, że nie udało się dodzwonić do jedynego baru, który reklamował się, iż pokazuje jakieś wydarzenia sportowe. Było jakieś -20, trochę nie chcieliśmy jechać w ciemno, żeby dowiedzieć się, że nie, nie pokażą nam jak nasze orły fruwają.
- 'Dobrze, jak bary, knajpy, to muzyka na żywo!'
Muzycznie bary w Astanie to cisza lub rosyjska (nawet nie kazachska) muzyka popularna. Z lokalnych nikt nie był w stanie polecić mi lokalu np. z muzyką rockową, o jakichś fanaberiach w stylu niezależna scena muzyczna nie wspominam. Nawet niczego mainstreamowego nikt nie był w stanie polecić. Kiedyś był Gotham Bar, zamknął się w 2016 roku. Podobnie chyba potoczyły się losy Rock's Bar, który właśnie oferował kombicję klasyków z płyt i muzyki na żywo. Oni chyba również poza 2016 nie wyszli ( http://www.therocks.kz/tusas.html ).
- Rozpoczyna się więc przeglądanie znajomych.
Z tą każda rozmowa jest o bogu, z tą o jej synu, odpada. Może oni? Hm, czy można z nimi porozmawiać o Wagnerze, Lidze Mistrzów, filmie azjatyckim, literaturze jakiejkolwiek, piwie lub winie? Nie bardzo, za to można o Netflixie. To może nie.
- 'Może by zaprosić współpracowników do kina?'
Dawaj, co dają w kinie?
Ech, po angielsku jest jedynie jakieś komercyjne gje, na jednym seansie o chujowej godzinie, a po rosyjsku oni się nie zgodzą, kino więc odpada, bary odpadają.
- 'Hm, to może rosyjskojęzycznych do kina?'
Jest wino.
Dobra, niech będzie wino.
- 'Hmm, to zaplanujmy weekend. Co się dzieje w Astanie? Zróbmy listę wydarzeń!'
1.
- 'Ciekawych miejsc do odwiedzenia?'
1.
- 'Czasowe wystawy w muzeach?'
- 'Balet, teatr?'
Astański Teatr Baletu otwarty jest bardzo rzadko. Podobnie ten piękny główny teatr, co go zerżnęli z moskiewskiego i w którym wiele nie widać. Byłem w obu przybytkach, nie było źle. Tyle, że bilety sprzedają się na pniu, a artystów łatwiej złapać w jakiejś Belgii niż w Kazachstanie. Chyba nawet w Ałmacie i Karagandzie mają więcej występów niż w Astanie. Obecnie Teatr Baletu ma wolne od początku maja do 23 czerwca, czyli tak samo, jak odkąd przyjechaliśmy do jakiegoś kwietnia, w którym udało się iść na 'Salome'.
- 'Jest Escape Room, ma dobre recenzje'
- 'Film w kinie po angielsku?'
- 'Restauracja?'
W weekendowe wieczory większość lokali jest zatłoczona, najlepiej rezerwować, a potem mieć nadzieję, że do godziny otrzyma się jadło. Ogromnych rozmiarów lokale, w których brakuje połowy dań, które chce się zamówić, to dość powszechne zjawisko. Oczywiście bycie wegetarianinem sprawia, że życie nie oferuje zbyt wielu możliwości. To i tak nie ma większego znaczenia, bo do restauracji połowa nie dociera.
Lokalnych nawet nie warto zapraszać, powiedzą, że za drogo, da się to zrozumieć, chociaż z drugiej strony - nie wymyślamy raczej najdroższych miejsc Astany.
Obcokrajowcy to już inna bajka, bo ciągle mówią, że oszczędzają. Ostatnio na kawie. Zarabiając kilka średnich krajowych żałować sobie pieniędzy na kawę i ciastko? To już psychopatia innego rodzaju.
Wyjść do restauracji ostatecznie udało się odbyć około czterech.
Astana to nie tylko miasto, to nie tylko stolica, to stan umysłu. Stan marazmu, permanentnego 'nie ma po co, nie warto', wspieranego przez pogodę, bo jak nie mróz, to burza pylna. To poczucie życia w miejscu, gdzie nigdy nic ciekawego się wydarzy, gdzie nie ma nawet na co wydać pieniędzy. Gdzie jeżeli tylko spróbujesz zrobić cokolwiek innego niż pójście do pracy i dalej niż do spożywczego, to spotka cię za to jakieś rozczarowanie. Po jakimś czasie przestajesz nawet próbować, bo po co? Żeby sobie zrobić więcej przykrości?
Przecież wynaleziono puzzle, przecież jeszcze nie oglądnęło się całego niemieckiego ekspresjonizmu, a można i poczytać Karamzina.
Przecież wynaleziono puzzle, przecież jeszcze nie oglądnęło się całego niemieckiego ekspresjonizmu, a można i poczytać Karamzina.