Pierwsza napotkana wiadomość pochodziła z kwietnia 2013 roku: pan z Guangdong oglądnął pornosa i pokazali tam taki fajny numer z wsadzaniem sobie węgorza w tyłek. Postanowił spróbować, ale nie zorientował się, że ma nieco inny gatunek zwierzęcia i ryba wgryzła mu się w jelito. Musieli go zabrać do szpitala, gdzie po paru godzinach fachowcom udało się wyjąć węgorza. Ryba wkrótce potem zdechła.
Okazało się, że lepszy numer był w Syczuanie w roku 2010. Pewnego dnia starszy pan przyszedł do szpitala, że boli, że krwawi z tyłu i że bardzo źle. W jego wnętrznościach odkryto 50 centymetrowego węgorza. Za diabła nikt nie miał pojęcia skąd się tam okaz wziął, aż w końcu przeprowadzono śledztwo: pan pił z kumplami, zazgonił, więc ci dla jaj wsadzili mu węgorza w tyłek. Ryba spanikowała (bardzo dziwne) i przedostała się w wiele ciekawych miejsc we wnętrzu nosiciela, oczywiście desperacko próbując się wygryźć na zewnątrz, aż w końcu zdechła i popsuła się, tym samym powodując cierpienia gospodarza. Niestety, po dziesięciu dniach pacjent dołączył do węgorza - też umarł. Mamy nadzieję, że na jego nagrobku znalazła się informacja o przyczynie śmierci...
Kolejna historia wydaje się najbardziej wątpliwa, pochodzi z Daily Mirror. Z drugiej strony, jest tak durna, że chyba by jej nie wymyślono w imię wierszówki. Otóż w grudniu 2009 roku jedna ze szpitalnych izb przyjęć w Hunan miała pacjenta, który skarżył się, że boli go dupa i że krwawi. Badają, w pewnym momencie zauważyli, że gdy delikwent jest poruszany, zmieniają się kanały w TV. Rentgen i wszystko się wyjaśniło: student popił pewnego dnia, następnie zazgonił. Koledzy z pokoju zrobili mu dowcip i wpakowali telewizyjnego pilota w zadek. Przedmiot udało się wydobyć, niestety: zepsuł się.
Mając w pamięci powyższe opowieści i jeszcze pana z grabiami, nauczyliśmy się unikać mówienia Chińczykom fraz w stylu ‘mam to w dupie’, ‘oni mają coś z dupą’ albo ‘wsadź sobie to w dupę’...