Co jakiś czas słyszę „ooo, ale ci fajnie, mieszkasz we Włoszech”. Większość ludzi ma obraz Włoch w stylu wybrzeża Amalfi i Florencji. Kalabria jest nieco inna. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to śmieci. Tony śmieci dosłownie wszędzie, nawet na głównych ulicach miasta. Trudno nie być zaintrygowanym, gdy już od pierwszego dnia mija się ogromne sterty worów, które we wrześniowym upale potrafiły tak cuchnąć, że można było dostać torsji. Zgłębiłem sprawę i udało mi się ustalić kilka rzeczy.
Teoretycznie wprowadzono dość niedawno system odbioru śmieci spod drzwi. W świecie idei co wieczór przyjeżdża śmieciarka i odbiera posegregowane odpady. W poniedziałek biorą plastik i metal, we wtorek śmieci organiczne, w środę zmieszane, w czwartek znowu organiczne, w piątek papier, a w sobotę organiczne. Organiczne tak dominują, bo trudno żyć z gnijącą rybią głową, gdy na zewnątrz jest ponad 30 stopni. Efektem tych zabaw jest to, że po tym jak posiedziałem dwa dni z gnijącym miecznikiem, to tydzień później uznałem, że jednak na kolację kupię sobie wersję bezmięsną, bo nie chciałem mieć powtórki.
Godzina, której wyczekujemy, to gdzieś pomiędzy 19 a 21, wtedy to powinna pojawić się śmieciarka i zabrać, co wystawiłeś. Czasem jednak śmieci nie zostaną odebrane i gdy wychodzisz następnego dnia rano, czekają na ciebie twoje zalane deszczem papiery. Następnego dnia odbierane jest organico, czyli papieru nie wezmą, więc w efekcie będzie leżał tydzień. Ponieważ mnie to razi, to w takich sytuacjach wynoszę śmieci do kosza na głównej promenadzie. Nie jestem jedyny, więc nierzadko kosz się przesypuje. Śmieci miejskie z głównych ulic odbierają codziennie, więc przynajmniej wiem, że znikną one w ciągu nocy. W grudniu stworzono niedaleko nas zieloną wyspę, na którą można wynosić co tylko się chce w dowolnych ilościach, więc po dwóch miesiącach horroru „jeszcze trzy dni, a ja już mam dwa worki plastiku, co robić?”, nadeszła ulga.
Jeżeli ktoś przeczytał bardzo uważnie, to na powyższej liście brakuje szkła. Szkło jest odbierane średnio co dwa tygodnie. We Włoszech nie istnieje instytucja butelki zwrotnej, więc po tym jak w październiku moja kolekcja opakowań szklanych sięgnęła połowy kuchni, to metodycznie zacząłem wynosić je do koszy miejskich, z duszą na ramieniu, że nikt mnie nie uszczęśliwi mandatem.
Godzina, której wyczekujemy, to gdzieś pomiędzy 19 a 21, wtedy to powinna pojawić się śmieciarka i zabrać, co wystawiłeś. Czasem jednak śmieci nie zostaną odebrane i gdy wychodzisz następnego dnia rano, czekają na ciebie twoje zalane deszczem papiery. Następnego dnia odbierane jest organico, czyli papieru nie wezmą, więc w efekcie będzie leżał tydzień. Ponieważ mnie to razi, to w takich sytuacjach wynoszę śmieci do kosza na głównej promenadzie. Nie jestem jedyny, więc nierzadko kosz się przesypuje. Śmieci miejskie z głównych ulic odbierają codziennie, więc przynajmniej wiem, że znikną one w ciągu nocy. W grudniu stworzono niedaleko nas zieloną wyspę, na którą można wynosić co tylko się chce w dowolnych ilościach, więc po dwóch miesiącach horroru „jeszcze trzy dni, a ja już mam dwa worki plastiku, co robić?”, nadeszła ulga.
Jeżeli ktoś przeczytał bardzo uważnie, to na powyższej liście brakuje szkła. Szkło jest odbierane średnio co dwa tygodnie. We Włoszech nie istnieje instytucja butelki zwrotnej, więc po tym jak w październiku moja kolekcja opakowań szklanych sięgnęła połowy kuchni, to metodycznie zacząłem wynosić je do koszy miejskich, z duszą na ramieniu, że nikt mnie nie uszczęśliwi mandatem.
Ten opis sytuacji odnosi się do centrum miasta, gdzie system porta a porta w miarę działa. Za to odejście od głównych ulic powoduje odkrycie dramatycznych hałd worków ze śmieciami. Jak wspomniałem, śmieci cuchną, po worach łażą szczury i bezdomne koty. Jeżeli jakimś cudem coś czasem posprzątają, to za kilka dni lokalni rozpoczynają ponowne składowanie odpadów i w ciągu dwóch tygodni sterta odrasta do pierwotnych rozmiarów. Nawet w Azji nie widziałem takiego dramatycznego syfu, jaki oglądam każdego dnia w Kalabrii. Trudno uwierzyć, że ten kraj należy do jakiejś Unii Europejskiej i ogólnie jest postrzegany jako poważne państwo, gdy jakieś dwa kilometry od centrum widzi się bandy dzikich psów rozgrzebujące śmieci. Protesty mieszkańców odbywają się średnio co dwa-trzy tygodnie. Niektóre dzielnice (np. Gallico, według moich dorosłych studentów tam jest absolutnie najgorzej) nie mają żadnych śmieci odbieranych tygodniami. Cały czas mówimy tutaj o stolicy regionu, oddalenie się od Reggio di Calabria powoduje odkrycie jeszcze większych poziomów dramatu – ludzie wyrzucają śmieci, których nikt nigdy nie odbierze, bo tereny nie podpadają nawet pod fikcyjną jurysdykcję zarządzania odpadami. Tam to dopiero nabiera rozmachu, można znaleźć nawet pralki i lodówki.
Do problemu dokłada się chora mania pakowania wszystkiego w obłędne ilości folii, a przede wszystkim styropianu; ser, banany, mandarynki, a nawet i pojedyncze papryki, to wszystko sprzedawane jest na styropianie owiniętym folią. Rezultat? Już pod marketem rozpakowuję mandarynki, cebule, czosnek i wyrzucam to wszystko do śmietnika, żeby nie nosić ze sobą do domu, bo i tak zawsze śmieci mam więcej niż bym mieć chciał.
Do problemu dokłada się chora mania pakowania wszystkiego w obłędne ilości folii, a przede wszystkim styropianu; ser, banany, mandarynki, a nawet i pojedyncze papryki, to wszystko sprzedawane jest na styropianie owiniętym folią. Rezultat? Już pod marketem rozpakowuję mandarynki, cebule, czosnek i wyrzucam to wszystko do śmietnika, żeby nie nosić ze sobą do domu, bo i tak zawsze śmieci mam więcej niż bym mieć chciał.
Uzupełnieniem wątku odpadów jest system kanalizacyjny, który za bardzo nie działa, więc w czasie bardziej intensywnego deszczu (średnio raz na dwa tygodnie) niektóre ulice zamieniają się w rwące potoki. Wtedy śmieci ujawniają się z całą swoją siłą i mocą, płyną wesołym strumieniem do morza. Bez ulew też jest wesoło, na miejskiej plaży można znaleźć dowolne odpady, w tym porzucone lodówki. Przebojem sezonu 2020-2021 są maski chirurgiczne, których setki poniewierają się wszędzie, a morze niespiesznie wyrzuca kolejne.
Gdy wydarzyło się to po raz pierwszy, to pozwoliłem sobie zapytać moich dorosłych uczniów, czy trochę ich to, kurwa, nie razi, że przez centrum miasta płynie rzeka śmieci, wody w niektórych miejscach jest po kostki, a smród wywołuje torsje. Dowiedziałem się, że w sumie nie, że tak zawsze było i że w Kalabrii są dwa stany wody: powódź lub susza.
Jedyną rzeczą, za którą jestem wdzięczny w tym wszystkim jest to, że temat śmieci to taki kalabryjski small talk. Nie wiesz jak zacząć lekcję z dorosłymi? Zadajesz pytanie: czego wam ostatnio nie odebrali? Uczniowie zaczynają się wściekać, krzyczeć, licytować, gdzie jest gorzej (słabiej to działa w grupie Intermediate, gdzie jedna osoba mieszka w Gallico i zawsze wygrywa).
Poznajesz nową osobę?
A u ciebie kiedy biorą szkło? W ogóle nie biorą? O, to jak u mnie!
Jak ci się podoba w Kalabrii?
Bardzo, tylko te śmieci…
PANIE, to kiedyś było jeszcze gorzej!!!
Obstawiam, że zyski z nie-odbierania śmieci są gigantyczne, a metoda odbioru odpadów nieco nawiązuje do słynnego cytatu z Lampedusy: Jeśli chcemy, by wszystko zostało, jak jest, wszystko musi się zmienić. System porta a porta ma dopiero kilka miesięcy i został on sprzedany mieszkańcom jako rozwiązanie wieloletniego kryzysu śmieciowego. Oczywiście nie jest on dany za darmo, każdy płaci za to, że może najpierw posegregować odpady, a potem wyrzucić je do morza lub do kosza miejskiego. Dlatego znoszę go spokojnie, bo w dobie zarazy, Włochy mają nieco inne problemy niż to, że Kalabria postanowiła zaśmiecić się na śmierć.
Gdy wydarzyło się to po raz pierwszy, to pozwoliłem sobie zapytać moich dorosłych uczniów, czy trochę ich to, kurwa, nie razi, że przez centrum miasta płynie rzeka śmieci, wody w niektórych miejscach jest po kostki, a smród wywołuje torsje. Dowiedziałem się, że w sumie nie, że tak zawsze było i że w Kalabrii są dwa stany wody: powódź lub susza.
Jedyną rzeczą, za którą jestem wdzięczny w tym wszystkim jest to, że temat śmieci to taki kalabryjski small talk. Nie wiesz jak zacząć lekcję z dorosłymi? Zadajesz pytanie: czego wam ostatnio nie odebrali? Uczniowie zaczynają się wściekać, krzyczeć, licytować, gdzie jest gorzej (słabiej to działa w grupie Intermediate, gdzie jedna osoba mieszka w Gallico i zawsze wygrywa).
Poznajesz nową osobę?
A u ciebie kiedy biorą szkło? W ogóle nie biorą? O, to jak u mnie!
Jak ci się podoba w Kalabrii?
Bardzo, tylko te śmieci…
PANIE, to kiedyś było jeszcze gorzej!!!
Obstawiam, że zyski z nie-odbierania śmieci są gigantyczne, a metoda odbioru odpadów nieco nawiązuje do słynnego cytatu z Lampedusy: Jeśli chcemy, by wszystko zostało, jak jest, wszystko musi się zmienić. System porta a porta ma dopiero kilka miesięcy i został on sprzedany mieszkańcom jako rozwiązanie wieloletniego kryzysu śmieciowego. Oczywiście nie jest on dany za darmo, każdy płaci za to, że może najpierw posegregować odpady, a potem wyrzucić je do morza lub do kosza miejskiego. Dlatego znoszę go spokojnie, bo w dobie zarazy, Włochy mają nieco inne problemy niż to, że Kalabria postanowiła zaśmiecić się na śmierć.