Nasze zainteresowanie tym obiektem wzrosło po ustaleniu, że spoczywają tam przynajmniej trzy bardzo ważne postaci: Jesienin, Okudżawa i Wysocki. Pewnego niedzielnego dnia wzuliśmy onuce i pojechali nawet nie bardzo daleko.
Jeszcze zanim dotarliśmy na Wagańkowski, odkryliśmy, że po drugiej stronie ulicy jest cmentarz ormiański. Groby, które można tam znaleźć są wielce intrygujące i nawiązujące do tradycji portretów nagrobnych w stylu raczej przerażającym.
- Chętnie państwa oprowadzę, znam tu niesamowicie ciekawe miejsca, takie, których sami nie znajdziecie.
- Dziękujemy.
- Sami nie znajdziecie, a to piękne miejsca.
- Dziękujemy.
Jeszcze nie dotarliśmy do Siergiusza, a trafiliśmy na pana, którego stan sugerował, iż w jego czasoprzestrzeni niedzielny poranek to piątkowy wieczór.
- Aaa, wiem, Jesienina szukacie! A czy wiecie, że w roku 1926 na grób Jesienina przyszła młoda kobieta, usiadła, popaliła i się zastrzeliła? Pochowali ją tu obok. A wiecie, że tam leży kolega Jesienina, który wiedział wszystko o jego zabójstwie, więc też zginął w latach 30-tych? Ha, a myślicie, że to prawdziwy grób? A gdzie tam, to zbudowali w 1986, wcześniej był tu prosty krzyż.
Zanim dotarliśmy do Wysockiego mogliśmy prześledzić ewolucję wizerunku anioła na grobach...
Gdy już prawie wychodziliśmy, za rękę chwyciło mnie dziecko. To, które wcześniej rozkładało jogurty na grobie.
- Dieduszka! - krzyknęło.
- Zostaw dieduszkę - poradziła jego opiekunka.
Gdy potem staliśmy na świetle, podeszli do mnie z serią pytań związanych z komunikacją miejską. Nawet byłem w stanie udzielić kilka słów odpowiedzi. Uciekaliśmy potem od nich bardzo zdecydowanym krokiem.
Przy Kremlu jest oczywiście więcej żołnierskiej ochrony niż zwiedzających. Na Nowodziewiczym spotyka się wycieczki turystyczne i przewodników z parasolkami. Wagańkowski jest zdecydowanie bardziej autentyczny. Intryguje nas jakich rozmiarów są dramaty rozgrywające się tam wiosną, chociaż może to mróz przyciąga tych nieco mniej banalnych ludzi, którzy dorabiają jako przewodnicy. Lub przynoszą ze sobą zakupy spożywcze, by je potem spontanicznie porozrzucać.
Przygody cmentarne zainspirowały Aligatora do wykonania poniższego dzieła: