23 lutego był dzień Armii Rosyjskiej, też pracujący, też 200%.
8 marca, Dzień Kobiet. Wolne.
Od tygodni sklepy promowały się na tę okazję. Niektóre łączyły to z dniem 23 lutego, który jest uznawany tutaj za dzień mężczyzny.
Jedną z największych niespodzianek związanych z życiem w Rosji jest odkrycie boskiego statusu kwiatów, czyli cwietów.
7 marca jeszcze przyszło nam pracować. Cwiety przyniosły stada ludzi. Królowały tjulipany (60-150 za sztukę - cena maleje z wzrastającą odległością od metra). Koło godziny 21, parapetu ledwo starczało, żeby pomieścić cwiety od uczniów dla nauczycielek. Miałem w pamięci słowa brytyjskiego kolegi: uważaj sobie, bo 8 marca jest raz w roku i jak nie przyniesiesz prezentów, to będziesz musił czekać rok na możliwość rehabilitacji, a możesz w tym czasie potrzebować przysługi lub dwóch. Miałem trochę przemyśleń o tym, że korupcja, feudalizm, dziwaczne zwyczaje zahaczające o układ, ale im bardziej przybywa mi lat w metryce, tym lepsze soczewki zakładam na oczy i przytachałem pudełko czekoladek (niestety, takich sobie jak się okazało po otwarciu). Nawet to niesamowite poświęcenie jest jednak niczym przy wyczynie Wołodii. Oto wyczyn:
Na koniec dowcip:
- Nasze znakomite czasopismo „Sowietskaja żenszczina”.