Kilka tygodni temu spytałem trochę przekornie o jakieś ciekawe kazachskie zespoły - no bo jak to słuchać ruskich muzyków będąc w Kazachstanie?! Tu przecież musi być na tony sceny lokalnej! Pytałem więc upierdliwie o jakiekolwiek zespoły, choćby folkowe, chociaż najchętniej rockowe, a może i punkowe, bo naiwnie założyłem, że jakaś alternatywa tu musi istnieć. Do dzisiaj odpowiedzi nie otrzymałem. Kazachstańczykom (Kazachom?) chyba jest obojętne, co leci - czy popsa, czy cokolwiek z hitów światowej muzyki rozrywkowej. Chwilę później odkryłem, że i z muzyką rosyjską za bardzo się nie znają, co już poważnie mnie zdziwiło. Okazję do tego miałem z powodu wielkiego wydarzenia koncertowego, które trafiło się Astanie.
Jeżeli pójdziesz na koncert Nine Inch Nails, możesz potem o nim opowiadać latami, ludzie będą pytali o to, jaka tam była setlista i czy Finck jebnął gitarą.
Jeżeli wybierzesz się na Tori Amos, to nawet w cztery lata po tym wydarzeniu znajdziesz ludzi zainteresowanych twoimi opowieściami o tym, jak ustawiła pianino.
Jeżeli pójdziesz na nikomu nieznany zespół grindcore z Izraela, który zagra czterdziestominutowy koncert, to i tak kogoś ta opowieść zainteresuje.
Jeżeli pójdziesz na legendę rosyjskiego rocka, która regularnie wyprzedaje największy stadion w Moskwie, a i w innych miastach świata nie gra do pustych sal, to nikt nawet kurtuazyjnie nie zapyta jak tam było. Ludzie często mówią, że to straszne, że popkultura jest w barwach amerykańskiej flagi, czasem brytyjskiej, może niemieckiej i od wielkiego święta na chwilę jakiejś Belgii albo Szwecji, a to i tak będzie po angielsku. Chyba jedyną rosyjską kapelą, która za mojego życia przebiła się w Polsce, było t.A.T.u. Od dzikiej biedy Leningradu parę osób słucha. Jeżeli dołożymy Ukrainę, to powiedzmy, że Okean Elzy i 5'nizza . Na tym koniec sukcesów. Niestety. Wspominam o tym, bo w ciągu ostatniego roku próbowałem paru osobom w kraju sprzedać DDT. Łatwiej byłoby mi sprzedać pawia albo złamany ogon jenota. No cóż, Polska wychodzi z założenia, że rosyjska kultura nie jest nam przesadnie potrzebna, bo przez parę lat było jej więcej niż ktokolwiek chciał. Jednak w życiu bym się nie spodziewał, że i w Kazachstanie bardzo mało osób słyszało o DDT, co jest o tyle dziwne, że np. Kino kojarzą wszyscy, nawet niektórzy dziesięciolatkowie, a koncerty ku pamięci Wiktora Coja odbywają się tu we większych miastach dość regularnie. Nikt z moich współpracowników nigdy o DDT nie słyszał, na koncert towarzysko też nie chciał iść, co potwierdza moje przypuszczenia o horyzontach ludności lokalnej. 'Jak to jest rosyjska muzyka, to nie dziwne, że nie znam' - usłyszałem. Przez dobre kilka lat kariery DDT byliście w jednym kraju, a i dzisiaj jakoś daleko od Rosji nie jesteście, ale mało mnie tu już dziwi.
Koncertów w Astanie przesadnie wielu nie ma, więc gdy w styczniu odkryłem, że ma grać DDT, to odleciałem ze szczęścia. Początkowo obawiałem się, że będziemy mieli przyjemność przejechania się na ten koncert do Karagandy, bo najpierw ogłoszono występ tamże, 6 marca. Szczęśliwie, kilka dni później dołożono stolicę imperium, a co jeszcze lepsze, w niedzielę - 4 marca. Tym samym Kazachstanowi udało się przebić pod względem oferty kulturalnej Chiny - tam przez 2,5 roku życia nie udało nam się pójść na żaden koncert, a w Kazachstanie już w siódmym miesiącu życia mogliśmy wybrać się na coś nas naprawdę interesującego!
Jeżeli pójdziesz na koncert Nine Inch Nails, możesz potem o nim opowiadać latami, ludzie będą pytali o to, jaka tam była setlista i czy Finck jebnął gitarą.
Jeżeli wybierzesz się na Tori Amos, to nawet w cztery lata po tym wydarzeniu znajdziesz ludzi zainteresowanych twoimi opowieściami o tym, jak ustawiła pianino.
Jeżeli pójdziesz na nikomu nieznany zespół grindcore z Izraela, który zagra czterdziestominutowy koncert, to i tak kogoś ta opowieść zainteresuje.
Jeżeli pójdziesz na legendę rosyjskiego rocka, która regularnie wyprzedaje największy stadion w Moskwie, a i w innych miastach świata nie gra do pustych sal, to nikt nawet kurtuazyjnie nie zapyta jak tam było. Ludzie często mówią, że to straszne, że popkultura jest w barwach amerykańskiej flagi, czasem brytyjskiej, może niemieckiej i od wielkiego święta na chwilę jakiejś Belgii albo Szwecji, a to i tak będzie po angielsku. Chyba jedyną rosyjską kapelą, która za mojego życia przebiła się w Polsce, było t.A.T.u. Od dzikiej biedy Leningradu parę osób słucha. Jeżeli dołożymy Ukrainę, to powiedzmy, że Okean Elzy i 5'nizza . Na tym koniec sukcesów. Niestety. Wspominam o tym, bo w ciągu ostatniego roku próbowałem paru osobom w kraju sprzedać DDT. Łatwiej byłoby mi sprzedać pawia albo złamany ogon jenota. No cóż, Polska wychodzi z założenia, że rosyjska kultura nie jest nam przesadnie potrzebna, bo przez parę lat było jej więcej niż ktokolwiek chciał. Jednak w życiu bym się nie spodziewał, że i w Kazachstanie bardzo mało osób słyszało o DDT, co jest o tyle dziwne, że np. Kino kojarzą wszyscy, nawet niektórzy dziesięciolatkowie, a koncerty ku pamięci Wiktora Coja odbywają się tu we większych miastach dość regularnie. Nikt z moich współpracowników nigdy o DDT nie słyszał, na koncert towarzysko też nie chciał iść, co potwierdza moje przypuszczenia o horyzontach ludności lokalnej. 'Jak to jest rosyjska muzyka, to nie dziwne, że nie znam' - usłyszałem. Przez dobre kilka lat kariery DDT byliście w jednym kraju, a i dzisiaj jakoś daleko od Rosji nie jesteście, ale mało mnie tu już dziwi.
Koncertów w Astanie przesadnie wielu nie ma, więc gdy w styczniu odkryłem, że ma grać DDT, to odleciałem ze szczęścia. Początkowo obawiałem się, że będziemy mieli przyjemność przejechania się na ten koncert do Karagandy, bo najpierw ogłoszono występ tamże, 6 marca. Szczęśliwie, kilka dni później dołożono stolicę imperium, a co jeszcze lepsze, w niedzielę - 4 marca. Tym samym Kazachstanowi udało się przebić pod względem oferty kulturalnej Chiny - tam przez 2,5 roku życia nie udało nam się pójść na żaden koncert, a w Kazachstanie już w siódmym miesiącu życia mogliśmy wybrać się na coś nas naprawdę interesującego!
Mając w pamięci występ DDT w marcu 2017 w Moskwie, tym razem kupiłem lepsze bilety, na tancewalnyj parter. Fortuna to nie była, 8000 tenge, czyli jakieś 80 PLN. Wiedziałem, że o zespół bać się nie muszę, ale bardzo obawiałem się kazachskiej organizacji wszystkiego. W Rosji imprezy masowe organizowane są od linijki, z zaangażowaniem policji, a czasem i wojska. W Kazachstanie króluje lipa i prowizorka.
Pałac sportu w Astanie parę lat już ma, trochę się sypie, ale zanim mogliśmy to zobaczyć, postaliśmy sobie dobrą godzinkę do wejścia. Koncert miał zacząć się o 20, a wpuszczanie na płytę rozpoczęto już o 19:40. Wcześniej można było bez problemu wejść na trybuny, ale posiadacze biletów na tancewalnyj parter i fan zonę (czyli golden circle) mogli sobie postać w jakichś -14 przed wejściem. Szczęśliwie, ochrona od drugiego wejścia była na tyle humanitarna, że nie robiła wielkiego problemu ludziom, którzy wchodzili ogrzać się. Ponieważ centrum sportu działało normalnie, co jakiś czas przemykał ktoś w kąpielówkach lub dresie. Koło 19:30 czekający na otwarcie drugiego wejścia solidnie utrudniali ludziom wejście na trybuny, ale co było robić? Zamarznąć? Gdy w końcu udało nam się wejść, okazało się, że można było spokojnie iść przez trybuny, a nawet ilekroć szło się do toalety, to nie miało się wyboru i trzeba było przez nie przejść. O godzinie 20 z punktu widzenia płyty wyglądało to biednie, obiekt był pełen w może 50%.
Pałac sportu w Astanie parę lat już ma, trochę się sypie, ale zanim mogliśmy to zobaczyć, postaliśmy sobie dobrą godzinkę do wejścia. Koncert miał zacząć się o 20, a wpuszczanie na płytę rozpoczęto już o 19:40. Wcześniej można było bez problemu wejść na trybuny, ale posiadacze biletów na tancewalnyj parter i fan zonę (czyli golden circle) mogli sobie postać w jakichś -14 przed wejściem. Szczęśliwie, ochrona od drugiego wejścia była na tyle humanitarna, że nie robiła wielkiego problemu ludziom, którzy wchodzili ogrzać się. Ponieważ centrum sportu działało normalnie, co jakiś czas przemykał ktoś w kąpielówkach lub dresie. Koło 19:30 czekający na otwarcie drugiego wejścia solidnie utrudniali ludziom wejście na trybuny, ale co było robić? Zamarznąć? Gdy w końcu udało nam się wejść, okazało się, że można było spokojnie iść przez trybuny, a nawet ilekroć szło się do toalety, to nie miało się wyboru i trzeba było przez nie przejść. O godzinie 20 z punktu widzenia płyty wyglądało to biednie, obiekt był pełen w może 50%.
Na płycie było zimno, a że nie było szatni*, to ludzie stali w kurtkach, futrach i futrzanych czapach. Takiej publiki jeszcze na okołorockowym koncercie pod dachem nie widziałem.
O 20:10 wyszedł Szewczuk i powiedział, że wie, że są ludzie pod klubem, ale skoro my już tu weszliśmy, to oni zaczynają dla nas grać, bo jesteśmy pierwsi i jakoś się dało. Ruszyła maszyna.
DDT dalej gra trasę Историа Звука, którą mieliśmy przyjemność oglądać niemal równo co do dnia rok wcześniej w Moskwie (5 marca 2017 roku). Историа Звука czyli objazdówka z największymi hitami z 37 (właściwie już 38) letniej kariery zespołu. W jakimś sensie wolałbym coś innego, z drugiej strony trudno narzekać, to jest super setlista i świetne aranżacje wizualne. Do tego w Kazachstanie koncertu wcześniej nie grali, ale nam trudno nie porównywać tego wieczoru z moskiewskim. Setlista uległa zmianom właściwie kosmetycznym, za to jednej bardzo dla mnie smutnej: wyleciał z niej Pogrom. Całość uległa pewnemu skróceniu, w sumie o jakieś 20 minut. Odpadła też wizualka ze Stalinem. Z jednej strony szkoda, z drugiej jakość za pieniądz jest rewelacyjna: ponad dwie godziny koncertu, gdzie zespół solidnie gra, ma wszystko przemyślane i zaaranżowane w najmniejszym drobiazgu. Pewne różnice jednak były, Szewczuk lubi poprzemawiać do publiczności, więc korzystał z realiów stolicy Kazachstanu. Już w Рожденный в СССР, zamiast Здpавствyй, дpевняя Рyсь, było Zdrastwuj Kazachstan. Rzucił kilka słów w tutejszym języku - witamy, dziękuję - co wywołało radość zebranych. Wspomniał ZSRR - "czas, gdy co drugi chciał być kosmonautą, a portwajn kosztował dokładnie 1,20 rubla!". Poza tym powiedział, że był kilka lat temu w Astanie i jak to miasto się niesamowicie zmieniło:
- Ile wyście pobudowali! Budujcie tak dalej, aż prześcigniecie Moskwę - tu chyba parę osób zdało sobie sprawę, że robi sobie jaja i chyba trochę napierdala się ze skopiowania Teatru Balszoj i jednej z cór Stalina (ciekawe, czy widział paryską piramidę i muzeum pierwszego prezydenta). Podobnie szydził, gdy chwilę po 22 powiedział, że o tej godzinie to już nam metro nie będzie jeździło. Poza tym mówił o tym, że nic się nie zmienia i że takie Я получил эту роль wydane w 1988 roku (o radościach związanych z powołaniem do wojska) dzisiaj, niestety, pozostaje aktualne. Kiedy indziej rzucił, że każdy ma się za najmądrzejszego na świecie i dlatego niczego nie udaje się poprawić. Przed Любовь не пропала zachęcił samotnych ludzi do znalezienia sobie partnera-partnerki: "może będą z tego dzieci, potem pojedziecie do Petersburga i zaniesiecie dziadkowi Jurze kwiatki na mogiłkę, a dzieciom powiecie, że poznaliście się na koncercie DDT". Mówił to już do solidnie wyludnionej sali - gdy zespół zszedł przed pierwszymi bisami, dość dużo osób uznało, że to koniec i sobie poszło. A na sam finał została chyba połowa stanu z 21 - bo wiele osób się spóźniło, а inni zaczęli wychodzić przed końcem. Gdy koło 22:30 wybrzmiało 'Это всё', było dość pusto. Wręczono zespołowi trochę kwiatów, chyba raczej dla oferującej dodatkowy wokal Alisy, nie Jury. Jeszcze wsparliśmy solidnym tenge zespół kupując koszulki i płyty. Przy zachodnich cenach, to istne kopiejki, płyty po 3-4K KZT (30-40 PLN), koszulki po 6000KZT. Ciekawostka: zeszłoroczne były robione w Rosji. Tegoroczne w Uzbekistanie.
- Ile wyście pobudowali! Budujcie tak dalej, aż prześcigniecie Moskwę - tu chyba parę osób zdało sobie sprawę, że robi sobie jaja i chyba trochę napierdala się ze skopiowania Teatru Balszoj i jednej z cór Stalina (ciekawe, czy widział paryską piramidę i muzeum pierwszego prezydenta). Podobnie szydził, gdy chwilę po 22 powiedział, że o tej godzinie to już nam metro nie będzie jeździło. Poza tym mówił o tym, że nic się nie zmienia i że takie Я получил эту роль wydane w 1988 roku (o radościach związanych z powołaniem do wojska) dzisiaj, niestety, pozostaje aktualne. Kiedy indziej rzucił, że każdy ma się za najmądrzejszego na świecie i dlatego niczego nie udaje się poprawić. Przed Любовь не пропала zachęcił samotnych ludzi do znalezienia sobie partnera-partnerki: "może będą z tego dzieci, potem pojedziecie do Petersburga i zaniesiecie dziadkowi Jurze kwiatki na mogiłkę, a dzieciom powiecie, że poznaliście się na koncercie DDT". Mówił to już do solidnie wyludnionej sali - gdy zespół zszedł przed pierwszymi bisami, dość dużo osób uznało, że to koniec i sobie poszło. A na sam finał została chyba połowa stanu z 21 - bo wiele osób się spóźniło, а inni zaczęli wychodzić przed końcem. Gdy koło 22:30 wybrzmiało 'Это всё', było dość pusto. Wręczono zespołowi trochę kwiatów, chyba raczej dla oferującej dodatkowy wokal Alisy, nie Jury. Jeszcze wsparliśmy solidnym tenge zespół kupując koszulki i płyty. Przy zachodnich cenach, to istne kopiejki, płyty po 3-4K KZT (30-40 PLN), koszulki po 6000KZT. Ciekawostka: zeszłoroczne były robione w Rosji. Tegoroczne w Uzbekistanie.
Zespół, czyli tak naprawdę Jura, jest w super formie. Odniosłem wrażenie, że nieco przytył od zeszłego roku. Image sceniczny go przesadnie nie frapuje na starość, wychodzi sobie w rozwalonym sweterku, czasem coś poskacze po scenie, ale głównie dzierży wiosło i śpiewa. Śpiewa naprawdę dobrze, no nie Cohen, ale wszystko brzmi jak powinno, nie ścina niczego. W pewnym momencie spytał, czy wszystko dobrze brzmi, bo dla nich jakość koncertu jest bardzo ważna i że chyba było dobrze? Radosny wrzask potwierdził, że tak. Pewnie ktoś ze słuchem absolutnym nie skakałby pod sufit stadionu hokejowego, ale na możliwości mojej głuchoty, było dobrze.
Jeżeli chodzi o publikę, Kazachowie ubierają się raczej konserwatywnie, czytaj: nudno, banalnie i w to, co akurat było tanio w sklepie. Miło było stanąć na koncercie, gdzie tłum wystroił się nieco bardziej kolorowo, ze dwie osoby nawet miały kurtki jeansowe i naszywki. Chwilę to potrwało, ale gdy się ludzie rozkręcili, to ruszało się to wszystko całkiem żywo. Chciałbym, żeby było tu więcej koncertów, jakoś lepiej się myśli o ludziach, gdy się wspólnie pokrzyczy, że Metel czy Osień. W temacie okrzyków Osień, królem publiki został pijany pan, który z krzesełek dość regularnie krzyczał: Juraaaa!!! Juraaaaaaa!!! OSIEŃ!!!. Nawet po tym jak zagrali В последнюю осень, pan się nie mógł uspokoić, ale ostatecznie zniknął przed końcem koncertu, więc chyba chodziło mu o tę Poslednią Osień, a nie o np. Что такое осень, bo tego nie grali.
Jeżeli chodzi o publikę, Kazachowie ubierają się raczej konserwatywnie, czytaj: nudno, banalnie i w to, co akurat było tanio w sklepie. Miło było stanąć na koncercie, gdzie tłum wystroił się nieco bardziej kolorowo, ze dwie osoby nawet miały kurtki jeansowe i naszywki. Chwilę to potrwało, ale gdy się ludzie rozkręcili, to ruszało się to wszystko całkiem żywo. Chciałbym, żeby było tu więcej koncertów, jakoś lepiej się myśli o ludziach, gdy się wspólnie pokrzyczy, że Metel czy Osień. W temacie okrzyków Osień, królem publiki został pijany pan, który z krzesełek dość regularnie krzyczał: Juraaaa!!! Juraaaaaaa!!! OSIEŃ!!!. Nawet po tym jak zagrali В последнюю осень, pan się nie mógł uspokoić, ale ostatecznie zniknął przed końcem koncertu, więc chyba chodziło mu o tę Poslednią Osień, a nie o np. Что такое осень, bo tego nie grali.
Po zeszłorocznym koncercie trochę DDT posłuchałem, więc już mogę mieć trochę dłuższą listę żali co do setlisty. Nie ma Czarnego Psa, nie ma Martwego Miasta, Larioka, Czetyre Akna też się nie łapią, oczywiście szkoda, chociaż nie mam żadnego kandydata do wywalenia, nawet solowe zaśpiewy Alisy i basowe solo pasują do tego wszystkiego. Jura zapowiedział, że w kwietniu wydadzą nową płytę, więc może pojadą na jakieś tournee z nią? Ale nawet jeżeli, do 18 sierpnia grają Istorię Zwuka. Przyznam, że nie kojarzę innego zespołu, który grałby takie trasy - Karaganda, a potem Berlin i Dusseldorf, ale też festiwal Czarnoziem w Tambowie.
Pierwsze spotkanie z zespołem nas powaliło, bo mieliśmy zerowe oczekiwania. Drugie jedynie zachwyciło, bo wiedzieliśmy na co idziemy. Że nie będzie to jakaś emerytowana rosyjska bieda, która gra z desperacji o rubla lub tenge, tylko na kapelę-Jurę, który doskonale wie czego chce, po co wychodzi na scenę i co chce ludziom sprzedać. A szczęśliwie, na składzie mieli jakość, pasję i solidnych rozmiarów dorobek.
*po koncercie okazało się, że szatnia była. Koło wejścia na trybuny. Ludzie z płyty nie mieli do niej dostępu. Była tak dobrze ukryta, że chyba nikt nie skorzystał z jej usług.
Pierwsze spotkanie z zespołem nas powaliło, bo mieliśmy zerowe oczekiwania. Drugie jedynie zachwyciło, bo wiedzieliśmy na co idziemy. Że nie będzie to jakaś emerytowana rosyjska bieda, która gra z desperacji o rubla lub tenge, tylko na kapelę-Jurę, który doskonale wie czego chce, po co wychodzi na scenę i co chce ludziom sprzedać. A szczęśliwie, na składzie mieli jakość, pasję i solidnych rozmiarów dorobek.
*po koncercie okazało się, że szatnia była. Koło wejścia na trybuny. Ludzie z płyty nie mieli do niej dostępu. Była tak dobrze ukryta, że chyba nikt nie skorzystał z jej usług.