Poza tym totalna nuda. Wydawałoby, się, że podanie wyników egzaminu zanim ten zaczął w ogóle być przeprowadzany jest jakimś ciekawszym wydarzeniem, ale i to już kiedyś miałem. W salach nie grzejemy i grzać chyba już nie będziemy, temperatura panowała przez dwa dni ujemna. ‘Ciepło się ubierz’ - dowiedziałem się, gdy wspomniałem, że jutro będzie minusowa. Jeszcze mnie podpytywano, czy planuję zostać po styczniu. Niech śnieg spadnie, wtedy mnie na pewno przekonacie do siedzenia tutaj miesiącami.
Trochę mnie rozbawili uczniowie, którzy mieli wypisać składniki pizzy. Dwie osoby niezależnie podały kocinę i jedna psinę. Jak już o psinie mowa, na pobliskim bazarze otworzyła się nowa... Masarnia. Oto ekspozycja:
Moje ulubione jaja, w książce na poziomie A1 (czyli zaczynamy umieć się przedstawić i powiedzieć, że tata jest taksiarzem) są następujące słowa. Trafiły tam, bo są krótkie i się łatwo rymują. Uczniowie powtarzają więc kolejno:
- lobe - płatek w sensie anatomicznym, ear lobe – płatek uszny
- coop – kurnik, kojec
- lute – lutnia
- lark – skowronek
I zwycięzca:
- gorse – janowiec ciernisty.
Oczywiście nie rozumieją z tego niczego. Ba, janowiec ciernisty to sam nie wiem, co to. Znaczy sprawdziłem i wiem, ale bez jaj...
Poniżej fotoskan wprowadzenia do książki.
To jednak są jeszcze jagódki, bo kwiatuszki będą potem...