Niemniej róbcie sobie, nie mój burdel, nie moje dziwki, jak mógłby mawiać ksiądz Wojciech Gil. Podobno poszło już 100 tysięcy RMB na czynsz i remont budynku. Aż żałuję, że nie zobaczę jakie tam kible zrobią. Przynajmniej wyjaśniło się, czemu obecnie szkoła oszczędza na wszystkim: to w imię nowej inwestycji! Dyrekcja wierzy, że uczeń w Ningbo płaci za lekcję 180 RMB (obecnie w naszej szkole to około 35 RMB wychodzi - liczę dość pi razy okno, ale ten rząd wielkości). Już widzę jak ich Human Resources z Ningbo przekonało, że muszą tam zainwestować, to im się zwróci pięciokrotnie. Tylko najpierw wynajmijcie nasz budynek za 100 tysia!!! A potem złote żniwa będą. Nie znam się na robieniu biznesu w Chinach, ale jeżeli lokalizacja nie będzie świetna, jeżeli warunki nie będą cywilizowane a kadra nieco wyższej próby niż w Huainan, to sukcesu nie wróżę.
Jak już przy warunkach łazienkowych: chcę do toalety, widzę, że Kierownik tam żywiołowo defekuje. Myślę sobie: poczekam. A ten woła: ależ wchodź, wchodź! Powinni to dopisać do szkoleń korporacyjnych: lejesz do pisuaru, a za tobą przełożony opróżnia kiszki. Działanie team buildingowe. Aż mi szkoda, że wkrótce wybywam, może by nas wszystkich zaprosił do sracza.
Praca z autochtonami, odcinek kolejny. Powiedziałem asystentce Eleven, że następna sekcja w książce to kolory. Trzeba będzie kolorować obrazki. Potrzebne są do tego cztery kredki. Mówi, że ma. Mówię, że nie jakiekolwiek, bo żółta, czerwona, niebieska i zielona. Uczniów mamy dziesiątkę, więc musimy mieć po dychu koloru, ewentualnie mogą trochę sobie pożyczać, ale poniżej pięciu to nie ma opcji.
- Tak, tak, będzie - zapewniła mnie.
Cały dzień siedziała i oglądała filmy na tablecie. Serce rosło, skoro opierdala się z takim łoskotem, to znaczy, że dawno wszystko przygotowała. Tak jeszcze nieśmiało przypomniałem z godzinę przed lekcją. Wszystko jest, wszystko będzie. Nadeszła godzina W.
- Rzućcie chrześcijan lwom na pożarcie, rozdajcie kredki - rzekłem.
Asystentka Eleven sięgnęła po kredki i...
Odkryła, że większość jest połamana.
Pyta mnie z przerażeniem osaczonej gęsi, co robić. Kusiło powiedzieć, żeby się nie martwiła, bo gdy oglądała filmy na tablecie, to ja sobie wsadziłem w dupę strugaczkę i zaraz jej wszystko zatemperuję. Nic kurwa, za późno, rozdaj co masz. Nie, różowy nie będzie robił za czerwony w ćwiczeniu z kolorów. Gdy zobaczyłem ten dramat na sali, przerwałem ćwiczenie i pośpiewaliśmy sobie. Nie będzie dziesiątka uczniów spędzała połowy lekcji na czekaniu na kredki.
Poziom szkolnych posiłków osiągnął chyba rejestry 1 RMB. Nie wiem, kto przy zdrowych zmysłach za to płaci. Za 5 RMB można zjeść tyle dobrych rzeczy na bazarze, a tu cały tydzień ryż z kapustą, w której są kawałki kości. Chyba pierwszy raz w czasie mego pobytu w Chinach przy wręczaniu lunchu pozostałej części redakcji powiedziałem:
- Nie chcesz, to nie jedz, możesz to wyrzucić.
Shirley powróciła z wojaży biznesowych. Nie było jej grubo ponad miesiąc. Musiały to być bardzo trudne spotkania, bo przybyła w nowiutkim komplecie w kolorze bordo. Tak na oko pod 10 tysięcy kuai. Wparowała na zakład, powitała mnie, a potem wszystkie nauczycielki, ciągle poprawiając kapelusz. U Emila Zoli byłoby, że kapitalista przechadza się spoglądając na pracę wyzyskiwanych. Tutaj Chinki wyjęły aparaty i zaczęły robić zdjęcia kochanej pani dyrektor.
Skreślam powoli kolejne grupy, już nawet skreślam nauczycieli. Nigdy więcej tej, tamtej, chwała niebiosom! Jeden z uczniów wykazał się debilizmem niespotykanym nawet tutaj. Przy ćwiczeniach z części ciała znalazł ucho węża.
Kierownik negatywnie ocenia obecnego prezydenta ChRL:
- Chce, żeby wszystko było jasne i przejrzyste! Jak tak w ogóle można jakiś biznes zrobić??? Już przez niego ludzie nie chodzą do restauracji i nie chcą dawać luksusowych prezentów. Zajedzie nam ekonomię!