Zgodnie z tytułem (chociaż nieco metaforycznie), dzieło traktuje o losach autorki, jej matki i ich babki, które miały niepowtarzalne szczęście żyć w Chinach czasów przemian. Ich losy obejmują okres od początku XX wieku mniej więcej do końca Rewolucji Kulturalnej. W dzieciństwie babce jeszcze krępują stopy, jej córka młodo przyłącza się do komunistów i walczy z Kuomintangiem, zaś wnuczka ma już całe życie pod czerwonym sztandarem.
Trzy różne oblicza Chin, jeden syf - wydawałoby się najlepszym hasłem reklamowym tej książki, ale zdecydowano się na jakieś inne. Kolejno wszystkie członkinie rodu mają losy średnio radosne, babkę uciska jeszcze konserwatywny feudalizm, matkę i córkę już wujek Mao i wszystkie radości związane z życiem w jego czasach. Pod tym względem Jung Chang miała grubo, rodzice byli oskarżani i piętnowani, więc i ona też dostała swoje. Autorka dzieła okazała się być bardzo niewdzięczna względem Wielkiego Sternika - nie krępuje się ze wskazaniem winnego całego chłamu, cyrku i zamętu w jaki jej ojczyzna wpadła na wiele lat. Najbardziej interesujące są wielkie wydarzenia historyczne z perspektywy młodej dziewczyny, która raz bierze udział w Wielkim Skoku, potem w Rewolucji Kulturalnej, a jeszcze przy tym się edukuje w zakresie elektryki, bo tak jej kazali. Świetne są opisy dnia codziennego, podkreślanie atmosfery paranoi, strachu, niepewności, co też złego (bo dobrego to nic) życie przyniesie. Do tego powtarzanie, że indoktrynację mieli taką fest, że przez lata jej do głowy nie przyszło, że wujek Mao może być czemuś winien. Książka jest zabroniona w Chinach, co należy odbierać jako pewną rekomendację dla jej walorów realistycznych. Mam pewne doświadczenie w polecaniu tego dzieła: według mej wiedzy przeczytały go dzięki mnie trzy osoby i wszystkie trzy były zachwycone. Jest to chyba najlepszy start do zaznajamiania się z problematyką chińską XX wieku.
Cytaty, które zapadają w pamięć:
Była gorliwą buddystką i każdego dnia, modląc się, prosiła Buddę, by nie reinkarnował jej znowu w kobietę. „Może być pies albo kot, tylko nie kobieta” — mamrotała do siebie.
Ojciec jest bliski, matka jest bliska, ale nikt nie jest tak bliski jak Przewodniczący Mao
Jeśli to jest raj, to jak wygląda piekło?
W rolnictwie, gdzie zaczęli teraz mieszać na dobre, hasło brzmiało: „Lepsze socjalistyczne chwasty niż kapitalistyczne plony”. Przejmowanie zagranicznych technologii uznano za „wąchanie pierdnięć obcokrajowców wśród zapewnień, że słodko pachną”.
Werdykt: Zero kaczych głów!