Historia filmu w Chinach jest dramatyczna, bo historia wszystkiego w Chinach jest dramatyczna dzięki pomysłom wiemy kogo. Początki były właściwie jak wszędzie, kręcenie tego, co się nawinęło lub było ładne (opera). Rynek był zdominowany przez obcokrajowców, ale w latach 30-tych doszło do ciekawostki: powstawały dzieła wrażliwie społeczne, czas ten nierzadko określa się obecnie mianem złotego wieku. Z racji politycznych, trwała walka o wpływy w przemyśle filmowym, obie strony pogodzili Japończycy, gdy zajęli Szanghaj i wymusili przeprowadzkę filmów do Hong Kongu.
Po drugiej wojnie nastał drugi Złoty Okres, powstawały filmy dojrzalsze i mniej lewicowo naiwne, w tym 'Spring in a little town', nierzadko uznawany za najważniejszy film chińskiej kinematografii. Nadszedł rok 1949, teraz nie jestem pewien jak to ująć... Może tak: z racji zmian w naturze funkcjonowania państwa i zwrotu w stronę komunizmu, kino uległo pewnym koniecznym wówczas modyfikacjom i zwrotowi w stronę służby młodemu ustrojowi. Widzowie mogli się dowiedzieć o ciężkim losie rolników i o tym, kto pokonał Japończyków. Rewolucja Kulturalna również nie była czasem, który przyniósł wiele zmian i nie wyprowadził kina chińskiego na wody międzynarodowe. Dopiero w latach 80-tych powstawać zaczęły filmy nieco więcej mówiące o radościach życia w Chinach – sam Deng Xiaoping zachęcał do krytykowania i pokazywania, co jest źle - ale po 4 czerwca 1989 roku trend został powstrzymany. Twórcy, którzy pozwolili sobie skorzystać z prawa do wyrażania niezadowolenia znaleźli się w czarnej dupie (jaka ta ojczyzna tu jest kochana...).
Jednak przy tym wszystkim, do głosu doszło tak zwane Piąte Pokolenie: reżyserzy wykształceni w Pekińskiej Szkole Filmowej, którzy zaczęli robić filmy znacznie bardziej artystyczne i nierzadko dotykające problemów współczesnych, podziękowali sobie za opowieści o walecznych żołnierzach i wieśniakach na rzecz opowieści . Pośród nich jest dwóch gigantów: Chen Kaige i Zhang Yimou.
Rozpoczynamy tradycyjną już przygodę z filmem kraju, w którym przyszło nam żyć. Akurat to, że padło na Chiny nie jest w tym wypadku takim przekleństwem jak w wielu innych. Może nie jest to drugi Hollywood, ale jednak parę rzeczy udało im się zrobić, chociaż raczej kilku zdeterminowanym jednostkom, które robiły, co chciały, wbrew okolicznościom. Mimo upływu lat, by walnąć z najgrubszej chińskiej rury filmowej, należy walnąć z 'Żegnaj moja konkubino' Chena Kaige.
II. Historia dzieła
Tytuł filmu jest chyba bardziej znany od niego samego. Jest to naj z naj, po pierwsze największy sukces artystyczny na artystycznej arenie międzynarodowej (do nie tak dawna jedyna azjatycka Złota Palma). Jako dzieło z Hong Kongu nominowany do Oscara, zdobywca hektarów innych nagród na świecie. W samym Hong Kongu wybrany został najlepszym chińskim filmem wszech czasów.
Dlaczego to wszystko?
Film przekrojowo pokazuje większość XX wieku w Chinach z punktu widzenia aktorów Opery Pekińskiej. Trafiają im się czasy II wojny światowej, czyli okupacji japońskiej, rządów nacjonalistów, następnie komunistów. Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że zagwarantuje to liczne atrakcje, możliwość podjęcia wyzwań i przećwiczenia charakterów. Dramatu oczywiście w tym nie brakuje.
Słabych punktów moim zdaniem nie ma. Gdyby ktoś bardzo chciał, może narzekać, że historia jest nieco poszatkowana, nie brakuje w niej przeskoków czasowych. Aktorsko nie da się żywcem do niczego przyczepić, są trzy wybitne kreacje główne i wiele bardzo dobrych drugoplanowych. Mimo metrażu problemu z wysiedzeniem i wyoglądaniem nie ma, wciąga niczym bagno. Ewentualnie jeżeli ktoś oporowo nienawidzi chińskich śpiewów, to czeka go parę bolesnych minut, ale nie ma przesady z ilością partii śpiewanych. Są wątki homoseksualne, ale bardzo stonowane. Nawet jeżeli ktoś nie ogarnia historii Chin, nie powinien się w tym pogubić, ale szczęśliwie nie ma topornej łopatologii i przepisywania książek do historii na ekran.
Ujmując sprawę z ludzkiego punktu widzenia, jest to w chuj ciekawa i raczej smutna historia o miłości w różnych wymiarach, o uczuciu chłopa do pani, ale też o uczuciu chłopa do chłopa, innego chłopa, do matki, dziecka, do pani, do sztuki, do wykonywanego zawodu, w jakim sensie też do ojczyzny i pewnie jeszcze dałoby się znaleźć parę innych.
Należy celować w wersję mającą 171 minut. Po festiwalu w Cannes Miramax kupił film, wyciął 10 minut i podobno powstał z tego bełkot, sieczka i brednia. Istnieje też wersja na rynek chiński, ta ma zmienione zakończenie. Film początkowo został zakazany w Chinach ze względu na wątki homoseksualne i zakończenie, potem jednak dopuszczono go do dystrybucji, potem znowu zakazano, potem ocenzurowano i znowu pozwolono oglądać. Władza nie powinna jednak żyć w strachu, znani Chińczycy w życiu o tym filmie nie słyszeli i zapewne do końca swych dni nie usłyszą, bo przecież jest tyle ciekawych filmów akcji i komedii romantycznych.
III. O autorze: Chen Kaige
Urodził się w Pekinie w 1962 roku w rodzinie intelektualistów. Z racji tego jak fajnie się historia potoczyła, doniósł na własnego ojca w dniach Rewolucji Kulturalnej, czego resztę życia wielce żałował. Jego film 'Żółta ziemia' uznawany jest za przełomowy w kwestii dojścia tzw. Piątego Pokolenia do głosu. Można powiedzieć, że 'Konkubina' to opus magnum jego twórczości, chociaż inne filmy też złe nie są, pod warunkiem, że nie spodziewamy się kina akcji. Niestety, ostatnimi laty zaczął kręcić filmy nieco bardziej mainstreamowe i nie wyszło to na dobre nikomu – ani jemu, ani publiczności, ani krytykom.