Chronicle of a Blood Merchant
Żywiąc już do autora więcej niż pozytywne uczucia wiele sobie obiecywałem po jego kolejnej książce. Nie zawiodłem się, jest mniej więcej na tym samym poziomie, co 'To Live', a chwilami nawet lepsza. Zaznaczam, że bardzo trudno nie porównywać tych dwóch dzieł, także w trakcie lektury analogie narzucają się same – ta sama epoka, niemal dokładnie ta sama problematyka.
Główny bohater mieszka sobie na wiosce w Zhejiang. Życie oczywiście nie jest usiane różami, więc co jakiś czas zdarza się, że dramatycznie potrzebuje pieniędzy. Wtedy jedynym rozwiązaniem jest sprzedaż własnej krwi do pobliskiego szpitala.
Autor powiela schemat ze swej poprzedniej książki: rzuca jednostkę z terenów rolniczych w wir wydarzeń drugiej połowy XX wieku w Chinach. Jest to więc wszystko dość smutne, jakby się to analizowało na polskim w liceum: bohaterowie sprowadzeni są raczej do funkcji biologicznch (ileż tam jest o jedzeniu!), zaś wiele ich działań determinuje prymitywna chęć przetrwania. Historia jest jednak bardziej złożona i wielowątkowa, więcej w niej dokładniej rozpisanych i bardziej złożonych bohaterów niż w 'To Live'. Można powiedzieć, że jest trochę bardziej optymistyczna, ale gwarantuję, po lekturze biegać po ulicy z pieśnią na ustach nie będziecie. Bohater czasem odpuszcza sobie jedynie kwestie bytowe i pakuje się w sprawy o wymiarze nieco bardziej rozrywkowym i uczuciowym, więcej jest tu też o kobietach i ich smutnych losach.
Zarówno 'To Live', jak i 'Kroniki' są w dziesiątce najważniejszych chińskich książek lat 90-tych, czasu, gdy wydawało się, że może nastąpić rozkwit chińskiej literatury (nie nastąpił, a na pewno nie w kraju). ‘Kroniki’ wydano w roku 1995 i spotkały się z ekstatycznym przyjęciem w Chinach. Po angielsku wyszły ‘już’ w 2003 roku, po polsku nigdy.
Co ciekawe, film w oparciu o to dzieło zrobili Koreańczycy (z Południa rzecz jasna), ma mieć on premierę we wrześniu.