reż. Jia Zhangke
Polecam niczego nie czytać o tym filmie, nie sprawdzać o czym jest i ile trwa. Tak będzie najlepiej i tym sposobem zapewnimy sobie najwięcej niespodzianek. Dlatego też nasz opis i wrażenia są o wiele niżej.
W skrócie: polecamy, niemal bez zastrzeżeń.
Zaznaczamy: nie jest to film akcji, chociaż jest nawet pościg na motorze i trochę strzelają.
Film się tak spodobał w Chinach, że nie ma żadnej dystrybucji, nie wydano go też na DVD. To dziwne bardzo nie jest, ale z tego powodu nie dopuścili go też do ubiegania się o nagrodę Chińskiej Gildii Reżyserów. W ramach protestu przeciwko temu przewodniczący jury Feng Xiaogang odmówił wręczenia wyróżnienia innym filmom, argumentując, że są tego niegodne, a skoro najlepszego nie ma, to nie, no kurwa, nie! (chociaż ujął to nieco inaczej: 'Chiny nie potrzebują obecnie klepania się po plecach, tylko ustanowienia wyższych standardów')
Film opowiada historie czterech osób, które mają przyjemność mieszkać we współczesnych Chinach. Niestety, mimo tego jakimże rajem ten kraj obecnie jest, nie udaje im się w nim znaleźć szczęścia i wyczyniają rzeczy, które zbierają mniej lub bardziej krwawe żniwo. Wszystkie historie oparte są na faktach i to nawet faktach autentycznych.
Niemal wszystko w tym dziele jest idealne: aktorzy, nastrój, muzyka, montaż, dźwięk. Jest to też jeden z czołowych filmów pokazujących jak pięknie jest w ChRL: syf, bieda, korupcja, nędza moralna, kult pieniądza, wieczny plac budowy, beton albo wioski z wieżowcami. Trochę dziwi druga historia, która mi średnio pasowała do pozostałych, ale da się zabawić w interpretację taką, przy której i ona bardzo dobrze się wpisuje w resztę. Trudno rozwodzić się nad tym dziełem nie wchodząc w szczegóły każdej z historii. Pierwsza jest o panu, który ma dosyć korupcji w rodzinnej wiosce, druga o chłopie, który lubi strzelać, trzecia o trudnym życiu pracownicy salonu masażu, czwarta o perspektywach egzystencjalnych młodzieży.
Przyznam, że dawno mnie nic tak nie wkurwiło jak plakat do tego filmu: przecież to jasne, że skoro film z Azji, to dajemy zakrwawioną Azjatkę. To, że jest to w ogóle niereprezentatywne dla całości? Jebać. Zresztą drugi plakat (z wybuchem) jest równie idiotyczny. Przecież jak ktoś zobaczy najpierw Azjatkę w posoce, a zaraz potem eksplozję, to kupi bilet i oglądnie ten film, a wtedy krew go zaleje bardziej niż panią na afiszu.