Ludzie wyprzedający używane naczynia przy stacjach metra?
Oni już dawno je sprzedali.
Staruszki handlujące robionymi na drutach skarpetkami?
Ba, staruszki zostały wykupione miesiące temu.
Emeryci sprzedający tajemnicze rośliny wyhodowane w przydomowych ogródkach?
W lutym nie ma po nich nawet wspomnienia!
Młodzi mężczyźni proszący o pieniądze? Przeszłość z okolic stycznia!(*)
Oto ostateczny dowód na kryzys niszczący Rosję.
WÓDKA ZAMARZA!
Najpierw zamarzła u nas wódka Pięć Jezior. Potem zamarzła wódka z brzozy. Kilka dni po tym byłem na pijaństwie z rosyjskim kolegą i zeznał mi on, że zamarzły mu już trzy różne wódki. I że od kilku miesięcy nie trafił na taką, która nie zamarza, a jak ma lat pod trzydzieści, to kiedyś tak nie było. Ja mogę dodać, że Bieługa nie zamarza (przynajmniej nie przez dobę), ale tu mówimy o opus magnum lokalnego przemysłu alkoholowego, który kosztuje w cholerę pieniędzy.
Rozumiemy, że cena ropy spada.
Rozumiemy, że Turcja, Iran i Chiny.
Rozumiemy, że sankcje.
Rozumiemy, że Krym.
Rozumiemy, że cały świat uwziął się na Rosję i próbuje ją zniszczyć.
Rozumiemy, że życie geniuszy jest nieco trudniejsze, że świat rzuca im ciągle kłody pod nogi i dlatego też kupiliśmy sobie kalendarz ze Stalinem.
Jednak nawet wszystkie wojny atomowe nie sprawią tego, że Putinowi można będzie wybaczyć to, że Rosja rozpoczęła produkowanie wódki niespełniającej podstawowych wymagań stawianych temu trunkowi. Czyli kryterium woltażu.
Poważnie?
Naprawdę?
Wódka, która ma certy i ruską banderolę na 40 stopni zamarza?
Mając nieoficjalny znak towarowy, który jest rozpoznawany na całym świecie, spuszczacie go w toalecie? Produkujecie wódkę, która nie spełnia norm bycia wódką? Ja wiem, że wielu abonentów rosyjskich spirytualiów spożyje sobie ten produkt zaraz pod sklepem i nawet się nie zorientuje, że ich wyruchano, ale dla człowieka, który chodzi do pracy, sprawa nie jest taka prosta. Flakon leży w zamrażarce, czeka na lepszy lub gorszy wieczór. Gdy ten nastaje, wyjmuje się bryłę lodu. Nasza lodówka to nie Mińsk-2, nie Saratow, a jakiś pocieszny Indesit.
Jakiś tam plus tej sytuacji jest, można robić lody z wódki i dawać je dzieciom, dzięki temu szybciej zrozumieją odpowiedź na wszystkie problemy świata, a także zwiększą swoje szanse na zostanie lokalną patolą, czyli znalezienie wcale przyjemnego miejsca w systemie tu panującym. Ja jednak mam lat nieco więcej niż dwanaście i bardziej bawi mnie spożywanie tego w płynie.
Ujmując sprawy nieco poważniej: ryczeć się chce, gdy spotyka się ludzi 70+, którzy próbują sprzedać coś przy stacjach metra. Bywa, że mają talerze, które są dla nich warte każdych pieniędzy i których próba sprzedaży oznacza, że nie mają już na nic, oferują więc swoje najcenniejsze rzeczy. Kiedy indziej widziałem kobietę z solidną wadą wzroku, która próbowała sprzedać swoje produkty z wełny. Oczka na skarpetkach były zrobione dość źle, ale gdy patrzyło się na nią, wiedziało się, że to jej robota i że włożyła w nią wszystko co miała. Wypasione centrum handlowe, raczej puste nawet w niedzielę, a pod centrum siedzi staruszka na krawężniku i próbuje sprzedać książki: miała kryminał, antyczny podręcznik do angielskiego i coś zużytego do matematyki. Może ktoś coś z litości kupił, ale wartość rzeczywista tych artefaktów była zerowa. Taka też była temperatura, ale ona i tak siedziała. Powiedzmy, że w tym wypadku odrzucę teorię, że przywiózł ją tam syn najnowszym modelem Audi i zostawił na dzień, bo ona to zarobi z pięć tysięcy tak siedząc. Jesienią wielu emerytów próbowało sprzedawać warzywa. W tym klimacie owoców raczej nie są w stanie wyhodować, więc siedzą ze smutnymi ogórkami albo karłowatą kapustą i liczą na łut szczęścia. Według mojej wiedzy, emerytury zaczynają się od trochę ponad 6000 rubli. Czyli około 80 USD. Jeżeli nie ma się rachunków, to od biedy da się przeżyć, ale problem polega na tym, że leki nie są tanie, a tak się składa, że im dalej w życie, tym więcej się ich zażywa.
Widzę to wszystko i potem trafiam na jakieś komentarze do artykułów o Rosji, gdzie ludzie piszą, że Rosja to jest zajebista, bo jest wolna od wpływów Zachodu i są naprawdę niepodlegli i słowiańsko powinniśmy ciążyć do nich. Kurwa mnie bierze, ludzie tutaj zaczynają powoli wychodzić na ulice, bo relacja cen do zarobków jest taka, że Polska wydaje się przy tym zajebistym rajem. Mamy płacone solidnie lepiej niż przeciętna emerytura lub pensja, a i tak te pieniądze są śmiechem na sali wobec tego ile się zarabia w innych krajach, nierzadko pracując o wiele mniej. Gdy pod koniec stycznia rubel gruchnął i padł jeden z flagowych banków kraju, do bankomatów były takie kolejki, że gdy w końcu swoje wystałem, to była końcówka pieniędzy - normalnie bankomat mego banku oferuje USD, 100, 1000 i 5000 rubli. Gdy dotarłem do maszyny (nie)szczęścia, to zostały jej tylko banknoty 5000. Obecnie mamy wypłacone wszystko z konta, bo nie wiemy czy i kiedy padnie kolejny bank. A i tak może się okazać, że rubel fiknie i cały ten hajs będzie wart mniej niż papier toaletowy Zewa Softis albo nawet toaletnaja bumaga, 7,50 rubla za rolkę.
Współcześnie Rosja to nie są żadne opowieści o potędze atomowej, bo każda rosyjska opowieść atomowa w końcu odwiedza Czarnobyl. Rosja na rok 2016 to nie jest opowieść o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, chociaż plakatów z nią długo szukać nie trzeba, a co więksi patrioci oblepiają samochody naklejkami (Spasiba diedu za pobiedu!). W muzeach jednak nie ma rzeczywistych bohaterów największego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości, bo jeżeli jeszcze żyją, to często siedzą z wyszczerbionym dzbanuszkiem do herbaty pod metrem i błagają, żeby ktoś go kupił. Współczesna Rosja to jest opowieść o zamarzającej wódce, emerytach sprzedających swoje życia, o zepsutym mleku (o pojemności 965ml, ale bywa, że i takiej ilości mleka nie da się wyprodukować w sensownej jakości) i bardzo drogich pomidorach. Szczęśliwie przy tym wszystkim Rosjanie nie próbują się nawzajem wyruchać i reszty w sklepie nie trzeba liczyć, a jak się ktoś wywali na chodniku lub zasłabnie w metrze, to zaraz mu wszyscy pomagają. Ludzie są tu jakieś osiem razy lepsi od całego systemu, co jest pewną odmianą od tego, że w Polsce mając wcale niezły system na papierze, ludzie robią co tylko mogą, żeby uczynić życie innych koszmarem. W obu krajach dochodzi do tego nacjonalistyczne pierdolenie polityków, tu z Wołodią na czele. Ten wspaniały, skromny syn narodu próbuje wmówić mieszkającym w Rosji, że kryzys się skończył, że będzie już tylko lepiej i że pokonaliśmy cały świat, pokazaliśmy im jednego wielkiego wała i teraz to wiedzą z kim mają do czynienia.