Słyszałem niegdyś, że każdy w Moskwie ma swoją ulubioną stację metra. Oczywistym jest, że po jakimś miesiącu zapragnąłem mieć swoją. Początkowo szukałem trochę na siłę, ale żadna mnie nie powalała do takiego stopnia, żebym uznał: ooo, warto tu kogoś zabrać, tu jest fajnie, to moje. Najczęściej przeze mnie używana - Oktyabrskoe Pole - jest do bólu szablonowa. Inna, z której często korzystam - Polizhaevskaya - różni się umiarkowanie. Wzbudzają wprawdzie jakieś emocje - o, wróciłem do domu, o zajechałem do roboty - ale są to uczucia raczej powtarzalne i przyziemne. Są nawet rankingi, w tych wysoko lokują się przystanki Mayakovskaya, Kievskaya, Komsomolskaya. Problemem tych stacji jest natężenie ludzi, zawsze jest tam wielka walka o wejście, przejście, wyjście, trudno się zatrzymać, zadumać i stwierdzić 'ooo, to jest piękne, to super zrobili'. Wracałem parę razy w późnych godzinach nocnych, wtedy jest lepiej, ale to jednak cząstkowa suma moich doświadczeń wobec tego ile razy stałem tam w ludzkim korku. Po paru tygodniach odkryłem ciemną stronę metra: weekendowe remonty. W każdy weekend odkąd tu jestem zamknięte zostaje kilka stacji z powodu prac technicznych.
Akurat tego dnia umówiliśmy się na spacer po parku VDNKh. Z racji prac technicznych wszyscy przesiadali się na stacji Prospekt Mira. Tłok jaki powstał inspirował nawet lokalnych do robienia zdjęć. Dla mnie i paru współpracowników termin 'Prospekt Mira' stał się tożsamy z gigantycznym tłokiem i bałaganem. Sytuacje dramatyczne opisujemy słowami 'panował tam Prospekt Mira'. Dodatkowej ironii dodaje temu, że nazwa stacji znaczy 'Aleję Pokoju'.
Tydzień później życie rzuciło mnie na stację Park Kultury. Było jeszcze lepiej. Czy oni ten dramat korelują z nazwami? Jedziesz, myślisz sobie 'o, Park Kultury, może coś fajnego będzie na stacji!'. No i jest. Co gorsza, musiałem się tam przesiąść dwa razy. Do końcówki października pozostawałem raczej neutralny w temacie wyboru ulubionej stacji metra niegdyś imienia Lenina. Miałem bardziej lubiane, miałem mniej, ale żadna to nie była ta jedna.
Pewnego dnia skończyłem swoje zabawy na mieście i począłem szukać jakiejkolwiek stacji, żeby wrócić do centrum. No, Dostoyevskaya, przynajmniej tu jakoś szanują pisarzy - pomyślałem sobie sprawdzając gdzie wlazłem. , wspominając mgliście jaką to wspaniałą ulicę dostał Stanisław Lem w Krakowie. Wszedłem i zemdlałem z wrażenia.
Na nazwie nie poprzestali. Cała stacja poświęcona jest twórczości Fiodora Michajłowicza.
Pewnego dnia skończyłem swoje zabawy na mieście i począłem szukać jakiejkolwiek stacji, żeby wrócić do centrum. No, Dostoyevskaya, przynajmniej tu jakoś szanują pisarzy - pomyślałem sobie sprawdzając gdzie wlazłem. , wspominając mgliście jaką to wspaniałą ulicę dostał Stanisław Lem w Krakowie. Wszedłem i zemdlałem z wrażenia.
Na nazwie nie poprzestali. Cała stacja poświęcona jest twórczości Fiodora Michajłowicza.
Wchodziłem od strony Teatru Armii Rosyjskiej, więc najpierw zobaczyłem 'Zbrodnię i karę'. Pomyślałem sobie "OK, szkoda, że najbanalniej i najbezpieczniej jak się da, a nie ma 'Biesów', ale lepsze to niż nic".
Chwilę potem znalazłem 'Biesy'.
Chwilę potem znalazłem 'Biesy'.
I 'Braci Karamazow'.
A także 'Idiotę'.
Już niczego mi nie brakowało. Przepuściłem chyba ze trzy pociągi oglądając to wszystko, padając z wrażenia i wstając na chwilę lub dwie, by znowu się zachwycić. O ile wartości artystyczne są dyskusyjne (zawsze są), o tyle sam pomysł jest świetny. Mnie się ta czerń i biel podoba.
Trochę później znalazłem w necie, że zanim jeszcze stację otwarto (19 czerwca 2010 roku) były kontrowersje. Sam bym na to nie wpadł, ze względu na to, że na ścianach znaleźć można to, co Raskolnikow zrobił staruszce. Co gorsza, przy 'Biesach' jest wątek samobójczy. U niektórych wzbudziło to obawy, że starcie XXI wieku z obrazami z dzieł Dostojewskiego może doprowadzić do powtórki tych wydarzeń, a także zadziałać jak magnes samobójców. Jeszcze jakieś dociekliwe dziecko może zadać rodzicom pytanie: a co ten pan robi tej pani tą siekierą? A czemu on ma pistolet przy głowie i co będzie dalej? Pojawił się też temat, że książki Dostojewskiego nie są raczej kryminałami i może dało się znaleźć jakieś inne sceny. Autor odpowiedział, że imprezek z tańcami to tam raczej nie ma. Stacja stoi, bohaterowie z dzieł popełniają okropieństwa, o wpływie tychże na rzeczywistość nie słyszałem.
Sama stacja centralna zdecydowanie nie jest, ale można ją połączyć np. z wizytą na miejscu narodzin wiadomego autora, w Teatrze Armii lub też w muzeum GUŁagu. W ciągu dwóch tygodni złożyło się tak, że byłem na niej dwa razy. Pomogła mi też ustalić sobie odpowiedź na pytanie, jaka jest moja ulubiona stacja metra w Moskwie.
Moje pozytywne uczucia wobec niej pogłębiło to jak wyglądał wagon metra, gdy w końcu zdecydowałem się do niego wsiąść i pojechać w swoją stronę.
Moje pozytywne uczucia wobec niej pogłębiło to jak wyglądał wagon metra, gdy w końcu zdecydowałem się do niego wsiąść i pojechać w swoją stronę.