Nadszedł dzień wyborów, postanowiłem spełnić patriotyczny obowiązek.
Kilka tygodni temu zarejestrowałem się, by móc głosować w Moskwie. Tydzień temu zabrano mi paszport na potrzeby przedłużenia wizy. Przyjeżdża się na trzymiesięcznej, w tym czasie pracodawca może nas sobie potestować (dwa razy w przypadku mego miejsca zatrudnienia), a potem wystąpić o wizę na resztę czasu. Rosję mało obchodzi, czy jesteśmy z USA, UK lub skądś indziej, jak ktoś nas chce, to może sobie nas zatrudnić i nam płacić. Mimo skromnej sumy doświadczeń związanych z Rosją, widzę dość wyraźnie, że ichnie urzędy nie są najbardziej dynamicznymi na świecie. Procedura trwa trzy tygodnie. W zamian wydano mi papier poświadczający, że mają mój dokument, do tego ksera paszportu i wizy, łącznie pięć stron dokumentów. Tak się składa, że w największym kraju świata przeważająca większość obywateli chce mieszkać w Moskwie lub Petersburgu. Wymagana do tego jest rejestracja, a policja co jakiś czas zatrzymuje ludzi i sprawdza, czy takową posiadają. Nie powiem, że szukają bardzo dokładnie, nie sądzę, że ludzie pracujący przy rozładunku pod sklepem (80 rubli za godzinę) mają komplet dokumentów, niemniej prawo głosi, że masz zawsze mieć ze sobą paszport. Od mieszkających tu dłużej usłyszałem, że średnio raz na rok jest się sprawdzanym.
Od początku nie wróżyłem sobie sukcesu, ale postanowiłem spróbować. Ustaliłem adres ambasady Polski, nawet nie bardzo daleko ode mnie, pojechałem. Pogoda nie była przesadnie zachęcająca, taka natura października w tych realiach klimatycznych.
Kilka tygodni temu zarejestrowałem się, by móc głosować w Moskwie. Tydzień temu zabrano mi paszport na potrzeby przedłużenia wizy. Przyjeżdża się na trzymiesięcznej, w tym czasie pracodawca może nas sobie potestować (dwa razy w przypadku mego miejsca zatrudnienia), a potem wystąpić o wizę na resztę czasu. Rosję mało obchodzi, czy jesteśmy z USA, UK lub skądś indziej, jak ktoś nas chce, to może sobie nas zatrudnić i nam płacić. Mimo skromnej sumy doświadczeń związanych z Rosją, widzę dość wyraźnie, że ichnie urzędy nie są najbardziej dynamicznymi na świecie. Procedura trwa trzy tygodnie. W zamian wydano mi papier poświadczający, że mają mój dokument, do tego ksera paszportu i wizy, łącznie pięć stron dokumentów. Tak się składa, że w największym kraju świata przeważająca większość obywateli chce mieszkać w Moskwie lub Petersburgu. Wymagana do tego jest rejestracja, a policja co jakiś czas zatrzymuje ludzi i sprawdza, czy takową posiadają. Nie powiem, że szukają bardzo dokładnie, nie sądzę, że ludzie pracujący przy rozładunku pod sklepem (80 rubli za godzinę) mają komplet dokumentów, niemniej prawo głosi, że masz zawsze mieć ze sobą paszport. Od mieszkających tu dłużej usłyszałem, że średnio raz na rok jest się sprawdzanym.
Od początku nie wróżyłem sobie sukcesu, ale postanowiłem spróbować. Ustaliłem adres ambasady Polski, nawet nie bardzo daleko ode mnie, pojechałem. Pogoda nie była przesadnie zachęcająca, taka natura października w tych realiach klimatycznych.
Gmach ambasady jest gigantyczny, nie wiedziałem, że pochodzę z tak bogatego kraju, który wywala sobie w mieście tak drogim jak Moskwa placówkę na hektary. Może im taka potrzebna, chociaż nie bardzo przychodzi mi do głowy po co.
Najpierw sprawdził mnie rosyjski policjant. Potem pracownik ambasady. W mym sercu zaczęła kiełkować nadzieja, obaj mundurowi nie mieli żadnego problemu z tym, że mam kserówki dokumentów. Dotarłem do komisji numer 144.
No i koniec.
Przepisy głoszą, że musisz posiadać dokument, który uprawnia do wjazdu do kraju. W Unii wystarczy dowód lub prawo jazdy, w Rosji musisz mieć paszport. Zaświadczenie o tym, że twój paszport spoczywa w jakimś urzędzie nie wystarcza, bo nie pozwala na zweryfikowanie tożsamości.
W najdzikszych fantazjach nie mogę sobie wyobrazić tego, że ktoś chciałby się pod kogoś podszywać, żeby iść na wybory. Wielu ludziom nie chce się nawet iść zagłosować za siebie. Nawet gdyby parę osób tak kombinowało, to nie miałoby to znaczącego wpływu na ostateczny rezultat. Podobnie jak ja nie zagłosował pan, który się nie zarejestrował. Tak, jego wina, bo do 22 października należy się zarejestrować. Tyle, że nie jest to takie oczywiste dla każdego, a jakoś informacjami na ten temat człowieka nie zarzucają. Prawdopodobieństwo tego, że chciałby on zagłosować rano w Moskwie, potem wskoczyć w samolot i jeszcze raz w jakimś rodzinnym Radomiu, są nikłe.
Rozumiem, że pracownicy ambasady muszą podporządkować się przepisom, ale może komuś udałoby się przejrzeć je i poddać pewnemu uaktualnieniu? Poza granicami Polski mieszkają miliony obywateli. Można się spierać, czy powinni mieć prawo do głosowania skoro nie płacą podatków, ale póki co takiej debaty nie było. Nie widziałem też zbyt wielu rozmów o tym, że może w końcu udałoby się wprowadzić głosowanie internetowe. Mimo swoich mankamentów pozwoliłoby ono np. nie jeździć pół Moskwy po to, żeby nie zagłosować.
Najpierw sprawdził mnie rosyjski policjant. Potem pracownik ambasady. W mym sercu zaczęła kiełkować nadzieja, obaj mundurowi nie mieli żadnego problemu z tym, że mam kserówki dokumentów. Dotarłem do komisji numer 144.
No i koniec.
Przepisy głoszą, że musisz posiadać dokument, który uprawnia do wjazdu do kraju. W Unii wystarczy dowód lub prawo jazdy, w Rosji musisz mieć paszport. Zaświadczenie o tym, że twój paszport spoczywa w jakimś urzędzie nie wystarcza, bo nie pozwala na zweryfikowanie tożsamości.
W najdzikszych fantazjach nie mogę sobie wyobrazić tego, że ktoś chciałby się pod kogoś podszywać, żeby iść na wybory. Wielu ludziom nie chce się nawet iść zagłosować za siebie. Nawet gdyby parę osób tak kombinowało, to nie miałoby to znaczącego wpływu na ostateczny rezultat. Podobnie jak ja nie zagłosował pan, który się nie zarejestrował. Tak, jego wina, bo do 22 października należy się zarejestrować. Tyle, że nie jest to takie oczywiste dla każdego, a jakoś informacjami na ten temat człowieka nie zarzucają. Prawdopodobieństwo tego, że chciałby on zagłosować rano w Moskwie, potem wskoczyć w samolot i jeszcze raz w jakimś rodzinnym Radomiu, są nikłe.
Rozumiem, że pracownicy ambasady muszą podporządkować się przepisom, ale może komuś udałoby się przejrzeć je i poddać pewnemu uaktualnieniu? Poza granicami Polski mieszkają miliony obywateli. Można się spierać, czy powinni mieć prawo do głosowania skoro nie płacą podatków, ale póki co takiej debaty nie było. Nie widziałem też zbyt wielu rozmów o tym, że może w końcu udałoby się wprowadzić głosowanie internetowe. Mimo swoich mankamentów pozwoliłoby ono np. nie jeździć pół Moskwy po to, żeby nie zagłosować.