Jeżeli za poprzedniego systemu jakaś słynna osoba opuszczała ten łez padół, wówczas przychodził trudny czas na decyzję: gdzie go (rzadziej ją) pochować. Największe gwiazdy były składane przy murze kremlowskim. Na drugim miejscu był cmentarz przy klasztorze Nowodziewiczym. Potem był cmentarz Wagańkowski. Z tej trójcy największy jest ten ostatni.
Pozostaje on też najbardziej w użyciu - pod mury Kremla już się raczej nikt nie załapie (nawet Wołodia, jego decyzją budują panteon narodowy pod Moskwą, jest tam już Kałasznikow), na Nowodziewiczym też jest bardzo gęsto, ale Wagańkowski to miejsce klasy krakowskiego cmentarza Rakowickiego - jest parę znanych osób, ale znacznie więcej 'normalnych' ludzi (biorąc pod uwagę, że nekropolia zajmuje 50 hektarów, to nie takie dziwne).
Nasze zainteresowanie tym obiektem wzrosło po ustaleniu, że spoczywają tam przynajmniej trzy bardzo ważne postaci: Jesienin, Okudżawa i Wysocki. Pewnego niedzielnego dnia wzuliśmy onuce i pojechali nawet nie bardzo daleko.
Jeszcze zanim dotarliśmy na Wagańkowski, odkryliśmy, że po drugiej stronie ulicy jest cmentarz ormiański. Groby, które można tam znaleźć są wielce intrygujące i nawiązujące do tradycji portretów nagrobnych w stylu raczej przerażającym.
Nasze zainteresowanie tym obiektem wzrosło po ustaleniu, że spoczywają tam przynajmniej trzy bardzo ważne postaci: Jesienin, Okudżawa i Wysocki. Pewnego niedzielnego dnia wzuliśmy onuce i pojechali nawet nie bardzo daleko.
Jeszcze zanim dotarliśmy na Wagańkowski, odkryliśmy, że po drugiej stronie ulicy jest cmentarz ormiański. Groby, które można tam znaleźć są wielce intrygujące i nawiązujące do tradycji portretów nagrobnych w stylu raczej przerażającym.
Wzruszył nas też sklep z pamiątkami, gdzie można było zaopatrzyć się w dość nacjonalistyczne memorabilia, oczywiście związane nie z Rosją, a byłą republiką radziecką. Współcześnie już nie tak łatwo znaleźć taki unikat jak płytę CD pełną zdjęć jpg, zwłaszcza, że nie były to zdjęcia z paniami, a z najpiękniejszymi zakątkami Armenii i Karabachu. Kolejek po to nie było.
Na samym Wagańkowskim interesowały nas miejsca pochówku trzech osób. Na pierwszym miejscu był Jesienin - wersja mainstreamowa mówi o tym, że po latach ciężkiego picia i depresji, 28 grudnia 1925 roku, Jesienin powiesił się w hotelu Internacjonał (Angleterre jak go zwano przed rewolucją, a w sumie i po) w Leningradzie. Wersja mniej oficjalna głosi, że poetę zamordowały służby specjalne, a trumnę tuż po pogrzebie zalano betonem aby nikt nigdy nie mógł przeprowadzić sekcji zwłok.
Znaleźliśmy plan nekropolii i ledwo zaczęliśmy go analizować, przyszedł do nas pan, którego wygląd dobrze przypominał nam, że niedziela jest po sobocie:
- Chętnie państwa oprowadzę, znam tu niesamowicie ciekawe miejsca, takie, których sami nie znajdziecie.
- Dziękujemy.
- Sami nie znajdziecie, a to piękne miejsca.
- Dziękujemy.
Jeszcze nie dotarliśmy do Siergiusza, a trafiliśmy na pana, którego stan sugerował, iż w jego czasoprzestrzeni niedzielny poranek to piątkowy wieczór.
- Aaa, wiem, Jesienina szukacie! A czy wiecie, że w roku 1926 na grób Jesienina przyszła młoda kobieta, usiadła, popaliła i się zastrzeliła? Pochowali ją tu obok. A wiecie, że tam leży kolega Jesienina, który wiedział wszystko o jego zabójstwie, więc też zginął w latach 30-tych? Ha, a myślicie, że to prawdziwy grób? A gdzie tam, to zbudowali w 1986, wcześniej był tu prosty krzyż.
- Chętnie państwa oprowadzę, znam tu niesamowicie ciekawe miejsca, takie, których sami nie znajdziecie.
- Dziękujemy.
- Sami nie znajdziecie, a to piękne miejsca.
- Dziękujemy.
Jeszcze nie dotarliśmy do Siergiusza, a trafiliśmy na pana, którego stan sugerował, iż w jego czasoprzestrzeni niedzielny poranek to piątkowy wieczór.
- Aaa, wiem, Jesienina szukacie! A czy wiecie, że w roku 1926 na grób Jesienina przyszła młoda kobieta, usiadła, popaliła i się zastrzeliła? Pochowali ją tu obok. A wiecie, że tam leży kolega Jesienina, który wiedział wszystko o jego zabójstwie, więc też zginął w latach 30-tych? Ha, a myślicie, że to prawdziwy grób? A gdzie tam, to zbudowali w 1986, wcześniej był tu prosty krzyż.
Całą te wiedzę pan sprzedał nam nie wyjmując papierosa z ust i w tempie takim, że musiał zakładać, że naszym pierwszym językiem jest rosyjski. Chciał nam pokazać cały cmentarz, ale za jedyne 50 rubli udało mi się podziękować mu za usługi. Przyznam, że trochę się łamałem, te opowieści o Jesieninie były świetne. Gdyby miał jeszcze kilka takich, to można byłoby się przejść wspólnie. Problemem było tylko to, że pan nie miał cennika, ale widziałem, że 50 rubli za krótką opowieść znacznie przewyższyło jego oczekiwania. Oczywiście było też pierońsko zimno, jak to w styczniu w Moskwie, co sprawiało, że dłuższy spacer po cmentarzu nieco nas przerażał.
Poszliśmy szukać Okudżawy i Wysockiego. Gdzieś między grobami natrafiliśmy na matkę lub babcię z dzieckiem. Mieli siaty pełne jedzenia, z nich wypadały produkty żywnościowe, a dziecko je kopało, zaś piastunka zbierała. Wyglądało to jak z bardzo dziwnego horroru. Niby dziady i tradycje karmienia zmarłych, ale jakaś lokalna jogobella na nagrobku?
Długo jednak o tym nie myśleliśmy, bo koło Okudżawy był kolejny pan, który chciał nas oprowadzić i przeszedł z nami kawałek opowiadając, że zna miejsca, których sami nie znajdziemy. My na to sami znaleźliśmy jeszcze tylko Wysockiego i uciekliśmy. Niby są teorie, że i Wysocki nie do końca umarł naturalnie, ale jednak, nie jest to aż taka historia jak Jesienin, a 1980 to nie był 1925.
Zanim dotarliśmy do Wysockiego mogliśmy prześledzić ewolucję wizerunku anioła na grobach...
Zanim dotarliśmy do Wysockiego mogliśmy prześledzić ewolucję wizerunku anioła na grobach...
Nasi niedoszli przewodnicy mieli rację w sprawie miejsc, do których nie udało nam się dotrzeć: nie znaleźliśmy ofiar paniki na Chodynce, co jest takim historycznym ekwiwalentem opowieści o promocji Crocsów w Lidlu, ale na skalę rosyjską. 30 maja 1896 na ówczesnym podmoskwiu odbywały się uroczystości związane z koronacją Mikołaja II. Na Polu Chodyńskim zebrało się jakieś pół miliona poddanych, których skuszono opowieścią o tym, że za udział w celebracjach dostaną jedzenie, a nawet piwo, pamiątkowy kubek i złotą monetę. Poszły plotki, że nie wystarczy dla wszystkich, ludzie się rzucili i w efekcie zadeptali 1389 osób. Nie chciano psuć humoru nowemu władcy, więc opowiedziano mu o tym z pewnym opóźnieniem, co go przesadnie nie wzruszyło i na bal wieczorem sobie poszedł. Wydawałoby się, że znalezienie mogił 1389 osób będzie nieco łatwiejsze niż paru poetów, ale w tym wypadku postanowiliśmy uznać, że panowie mieli rację i że jest to jedno z miejsc, którego samemu znaleźć nam się nie uda.
Gdy już prawie wychodziliśmy, za rękę chwyciło mnie dziecko. To, które wcześniej rozkładało jogurty na grobie.
- Dieduszka! - krzyknęło.
- Zostaw dieduszkę - poradziła jego opiekunka.
Gdy potem staliśmy na świetle, podeszli do mnie z serią pytań związanych z komunikacją miejską. Nawet byłem w stanie udzielić kilka słów odpowiedzi. Uciekaliśmy potem od nich bardzo zdecydowanym krokiem.
Przy Kremlu jest oczywiście więcej żołnierskiej ochrony niż zwiedzających. Na Nowodziewiczym spotyka się wycieczki turystyczne i przewodników z parasolkami. Wagańkowski jest zdecydowanie bardziej autentyczny. Intryguje nas jakich rozmiarów są dramaty rozgrywające się tam wiosną, chociaż może to mróz przyciąga tych nieco mniej banalnych ludzi, którzy dorabiają jako przewodnicy. Lub przynoszą ze sobą zakupy spożywcze, by je potem spontanicznie porozrzucać.
Przygody cmentarne zainspirowały Aligatora do wykonania poniższego dzieła:
Gdy już prawie wychodziliśmy, za rękę chwyciło mnie dziecko. To, które wcześniej rozkładało jogurty na grobie.
- Dieduszka! - krzyknęło.
- Zostaw dieduszkę - poradziła jego opiekunka.
Gdy potem staliśmy na świetle, podeszli do mnie z serią pytań związanych z komunikacją miejską. Nawet byłem w stanie udzielić kilka słów odpowiedzi. Uciekaliśmy potem od nich bardzo zdecydowanym krokiem.
Przy Kremlu jest oczywiście więcej żołnierskiej ochrony niż zwiedzających. Na Nowodziewiczym spotyka się wycieczki turystyczne i przewodników z parasolkami. Wagańkowski jest zdecydowanie bardziej autentyczny. Intryguje nas jakich rozmiarów są dramaty rozgrywające się tam wiosną, chociaż może to mróz przyciąga tych nieco mniej banalnych ludzi, którzy dorabiają jako przewodnicy. Lub przynoszą ze sobą zakupy spożywcze, by je potem spontanicznie porozrzucać.
Przygody cmentarne zainspirowały Aligatora do wykonania poniższego dzieła: