Już jakiś czas temu zorientowaliśmy się, że wiele muzeów w Moskwie ma dni otwarte, czyli takie, w które za wstęp nie trzeba płacić. Często jest to trzecia niedziela miesiąca. Zostawiamy więc sobie miejsca potencjalnie mniej powalające na ten czas. Sam dojazd często bywa wyzwaniem, a nie wszystkie obiekty zdejmują kask, więc skoro mieszkamy w Moskwie na stałe, to czemu nie skorzystać? Z takim nastawieniem udaliśmy się do muzeum Realistycznej Sztuki Rosyjskiej. Oczekiwania mieliśmy zerowe, a muzeum załapało się w naszą orbitę zainteresowań, bo darmowy wstęp ma w ostatnią sobotę miesiąca. Napisaliśmy do dwóch znajomych osób, jedna powiedziała, że nie ma odwagi, druga zgodziła się popełnić tę głupotę z nami.
Do muzeum da się stosunkowo łatwo dojść ze stacji Paweleckaja/Paveletskaya. Strona obiektu oferuje wskazówki, które są wcale niezłe, więc w jakieś 10-15 minut dociera się do dystryktu biznesowego, gdzie też mieści się to cudo. Stawiam dolary przeciw orzechom, że za poprzedniego systemu były to zakłady pracy robotniczej, no a obecnie to centrum biznesowe. Muzeum mieści się dość centralnie, więc którym wejściem nie wbijemy, to chwilę iść będziemy. Nam udało się znaleźć to dość szybko, ale nasza koleżanka solidnie pobłądziła, więc w oczekiwaniu na jej przybycie zabijaliśmy czas robiąc sobie zdjęcia z jołką. Co ciekawe, obok jołki była tabliczka zachęcająca do focenia na całego i wrzucania tych wzruszających obrazów na Instagram. Był nawet specjalny tag dla fanów jołki w Muzeum Realizmu. Obok było hasło do wifi, więc można było na bieżąco lansować się na dowolnym portalu społecznościowym. Pytaniem jest, czy ktoś chciałby przyznać się, że był w tym pięknym miejscu.
Do muzeum da się stosunkowo łatwo dojść ze stacji Paweleckaja/Paveletskaya. Strona obiektu oferuje wskazówki, które są wcale niezłe, więc w jakieś 10-15 minut dociera się do dystryktu biznesowego, gdzie też mieści się to cudo. Stawiam dolary przeciw orzechom, że za poprzedniego systemu były to zakłady pracy robotniczej, no a obecnie to centrum biznesowe. Muzeum mieści się dość centralnie, więc którym wejściem nie wbijemy, to chwilę iść będziemy. Nam udało się znaleźć to dość szybko, ale nasza koleżanka solidnie pobłądziła, więc w oczekiwaniu na jej przybycie zabijaliśmy czas robiąc sobie zdjęcia z jołką. Co ciekawe, obok jołki była tabliczka zachęcająca do focenia na całego i wrzucania tych wzruszających obrazów na Instagram. Był nawet specjalny tag dla fanów jołki w Muzeum Realizmu. Obok było hasło do wifi, więc można było na bieżąco lansować się na dowolnym portalu społecznościowym. Pytaniem jest, czy ktoś chciałby przyznać się, że był w tym pięknym miejscu.
Muzeum oferuje zwiedzającym trzy piętra realistycznej sztuki rosyjskiej. Są to arcydzieła malarstwa nieznane nikomu poza autorami i może ich rodzinie, bo chyba nawet nie przyjaciołom (tych by stracili, gdyby im pokazali co też urodzili). Tematyka: życie codzienne, a przede wszystkim praca. Ponieważ obrazy są warte więcej niż tysiące słów, niech przemówią.
'Dzieci wręczające kwiaty', arcydzieło sowieckiego realizmu, ja w ekstazie, Stalin całkiem kontent, tylko Sołżenicyn jakiś zdegustowany.
Klasyk radzieckiego dowcipu głosi:
- Jak to jest polecieć Aerofłotem?
- To tak jak odbyć stosunek z tygrysem: trochu śmisznie, trochu strasznie.
W tę poetykę wpisuje się to muzeum. Nie powiemy nikomu, że powinien dać za to pieniądze, bo gdybyśmy to zrobili, to moglibyśmy mieć w kimś wroga. Są to po prostu takie jaja jak globusy, że idzie sobie usiąść. Jakieś impresjonistyczne próby oddania życia na ruskim zadupiu, sianokosy i traktory. Chujem wieje, ale jednak nie aż tak na całego, żeby paść ze śmiechu. Jest w tym cała galeria obrazów bezpiecznych, czyli przedstawiających np. wodę lub krajobrazy. Rosja ma wielką tradycję pejzaży, ale nie została ona przesadnie wzbogacona przez obiekty znajdujące się w tym muzeum. Kiedy słyszy się słowa "sztuka realistyczna" to miłośnik sztuki pomyśli raczej o grupie Pieredwiżników działającej na przełomie XIX i XX wieku, a nie o jakimś baranie malującym syberyjskich wieśniaków w latach 70-tych XX wieku.
No i jest Stalin, z solidnie odchudzonym Chruszczowem. Po stronie plusów: nawet w dniu darmowego wstępu mieliśmy cały ten obiekt jedynie dla siebie. Jeżeli akurat odwiedzacie Moskwę i widzieliście już wszystko, a potem nie wiecie, co zrobić ze sobą, to można, są i gorsze muzea.
Stworzono pewną zachętę, żeby odwiedzić to cudo w środę przed 14: od 14 do 14:15 jest darmowy lunch.
- Jak to jest polecieć Aerofłotem?
- To tak jak odbyć stosunek z tygrysem: trochu śmisznie, trochu strasznie.
W tę poetykę wpisuje się to muzeum. Nie powiemy nikomu, że powinien dać za to pieniądze, bo gdybyśmy to zrobili, to moglibyśmy mieć w kimś wroga. Są to po prostu takie jaja jak globusy, że idzie sobie usiąść. Jakieś impresjonistyczne próby oddania życia na ruskim zadupiu, sianokosy i traktory. Chujem wieje, ale jednak nie aż tak na całego, żeby paść ze śmiechu. Jest w tym cała galeria obrazów bezpiecznych, czyli przedstawiających np. wodę lub krajobrazy. Rosja ma wielką tradycję pejzaży, ale nie została ona przesadnie wzbogacona przez obiekty znajdujące się w tym muzeum. Kiedy słyszy się słowa "sztuka realistyczna" to miłośnik sztuki pomyśli raczej o grupie Pieredwiżników działającej na przełomie XIX i XX wieku, a nie o jakimś baranie malującym syberyjskich wieśniaków w latach 70-tych XX wieku.
No i jest Stalin, z solidnie odchudzonym Chruszczowem. Po stronie plusów: nawet w dniu darmowego wstępu mieliśmy cały ten obiekt jedynie dla siebie. Jeżeli akurat odwiedzacie Moskwę i widzieliście już wszystko, a potem nie wiecie, co zrobić ze sobą, to można, są i gorsze muzea.
Stworzono pewną zachętę, żeby odwiedzić to cudo w środę przed 14: od 14 do 14:15 jest darmowy lunch.
Chciałbym napisać coś dobrego o tym miejscu, więc napiszę, że toalety są super - chyba jedne z najczystszych i najbardziej zadbanych w Moskwie. Szatnia również trzyma fason. Sklepik muzealny to też pewne dzieło sztuki: mając tak straszne eksponaty, udało im się zrobić coś z niczego i parę rzeczy nie odraża. Obsługa jest miła i pomocna...
Ale nie, nie idźcie tam!
Ale nie, nie idźcie tam!