Jednym z wielkich wyzwań pracy nauczyciela w szkole, do której uczniowie przychodzą po całym dniu pobytu w państwowej placówce tego samego typu, jest przygotowywanie lekcji takich, które będą ciekawe i zabawne. Jest jednak wielki problem: jeżeli przedobrzymy, to uczniowie przestaną traktować nas poważnie (zakładając, że kiedykolwiek zaczęli). W praktyce sprowadza się to więc do balansowania między nudzeniem ludzi a robieniem z siebie i przedmiotu klauna - upraszczając na potrzeby tych rozważań. Staramy się, żeby podchodzili do np. testów poważnie, ale jednak na lekcjach próbujemy robić rzeczy ciekawsze niż 'ćwiczenia od strony 20 do godziny 19', chociaż może też niekoniecznie oglądanie 'Nagiej broni' i filmów Adama Sandlera.
Na naszym zakładzie jest wiele działów - finansowy, księgowy, godzin lekcyjnych, kontraktów, zasobów ludzkich. To wszystko działa, raz lepiej, raz gorzej, ale działa. Są jednak dwie jednostki, które są chyba jedynie atrapami. Pierwszy to dział informatyczny, do którego nikt z niczym nie dzwoni, bo jak nie działa, to nie działa i tyle. Niektóre komputery mają ponad dziesięć lat, formatu dysku nie miały robionego właśnie przez mniej więcej tyle, ale i tak nie ma po co tego zgłaszać, bo nie przyjdą i nie zrobią. To jest jednak jeszcze pół biedy, zwłaszcza dla nas, z Linuxem nam w miarę idzie (wielu osobom za to nie). Drugi dział, którego istnienie jest enigmatyczne to dział promocji. Gdyby nie tabliczka na drzwiach, to nie wiedziałbym, że takowy istnieje. Nie wiem czy mają oni zerowy budżet, czy też zero pomysłów. Nierzadko widzimy na moskiewskich ulicach reklamy konkurencji, naszych szkół za to chyba nigdy. Kojarzę takie inicjatywy autorstwa działu promocji:
Pewnego dnia jeden z naszych przełożonych, który ma znacznie dłuższy staż pracy niż my, opowiedział nam o innej akcji promocyjnej, z czasów szczęśliwie minionych. Hasłem promocyjnym było...
RAZEM NA KARUZELI ŚMIECHU
Właściwie to się cieszymy, że oni nas za wiele nie promują. Gdyby moi uczniowie przyszli do mnie z pytaniami o karuzelę śmiechu, to chyba bym już tylko posprzątał półkę, oddał dzienniki i się ze wszystkimi pożegnał.
Karuzela śmiechu kręci się bez końca, a na pełne obroty wchodzi, gdy masz lekcje do 22, a przynajmniej do 21:15.
Gdy spędzasz dziwną ilość czasu w metrze, bo ktoś się pochorował i musisz jechać na drugi koniec miasta.
Gdy masz jakiś cudownie nonsensowny dyżur w piątkowy wieczór.
Filiżanki kawy na karuzeli śmiechu kręcą się, gdy wybucha epidemia grypy i wszyscy są chorzy.
Muzyka rozbrzmiewa weselej, gdy odkrywasz, że masz w grupie ludzi, których dzieli jakiś rok nauki, ale wiesz, że i tak nic nie zmienisz, więc albo jednych nudzisz, albo drudzy nie rozumieją.
I jeszcze jedna rundka na karuzeli śmiechu dla wytrwałych, gdy okazuje się, że po raz kolejny zwolniła się administracja, a ty czekasz na nich pod drzwiami, bo za chwilę zaczynasz lekcję.
Tak nas rozkręciła ta karuzela, że powstał poniższy obrazek. Bywa, że z takimi minami wsiadamy na kolejną przejażdżkę.
Na naszym zakładzie jest wiele działów - finansowy, księgowy, godzin lekcyjnych, kontraktów, zasobów ludzkich. To wszystko działa, raz lepiej, raz gorzej, ale działa. Są jednak dwie jednostki, które są chyba jedynie atrapami. Pierwszy to dział informatyczny, do którego nikt z niczym nie dzwoni, bo jak nie działa, to nie działa i tyle. Niektóre komputery mają ponad dziesięć lat, formatu dysku nie miały robionego właśnie przez mniej więcej tyle, ale i tak nie ma po co tego zgłaszać, bo nie przyjdą i nie zrobią. To jest jednak jeszcze pół biedy, zwłaszcza dla nas, z Linuxem nam w miarę idzie (wielu osobom za to nie). Drugi dział, którego istnienie jest enigmatyczne to dział promocji. Gdyby nie tabliczka na drzwiach, to nie wiedziałbym, że takowy istnieje. Nie wiem czy mają oni zerowy budżet, czy też zero pomysłów. Nierzadko widzimy na moskiewskich ulicach reklamy konkurencji, naszych szkół za to chyba nigdy. Kojarzę takie inicjatywy autorstwa działu promocji:
- Ulotka w postaci mapki metra z zaznaczonymi szkołami. Szkoda tylko, że wzięto sobie starą mapkę, w efekcie np. linia numer jeden kończyła się na stacji Yugo Zapadnaya, a tymczasem od grudnia 2014 roku dociągnięto ją do Troparyovo (potem jeszcze dołożono jeszcze dwie stacje). No ale dobrze, mapka jest ładna, była w śladowych ilościach do wzięcia w szkołach (czyli przekonujemy przekonanych).
- Zrób sobie selfie z logiem szkoły i wrzuć do netu, są nagrody - to wymyślił ktoś z pracowników i podał do działu promocji, po dwóch miesiącach pomysł wcielono w życie. Po jakimś miesiącu jest dokładnie JEDNO zdjęcie. Przynajmniej ktoś wygra sobie kurs angielskiego. Znowu o tym nie wiedział niemal nikt, no i takie są efekty, a raczej ich nie ma.
Pewnego dnia jeden z naszych przełożonych, który ma znacznie dłuższy staż pracy niż my, opowiedział nam o innej akcji promocyjnej, z czasów szczęśliwie minionych. Hasłem promocyjnym było...
RAZEM NA KARUZELI ŚMIECHU
Właściwie to się cieszymy, że oni nas za wiele nie promują. Gdyby moi uczniowie przyszli do mnie z pytaniami o karuzelę śmiechu, to chyba bym już tylko posprzątał półkę, oddał dzienniki i się ze wszystkimi pożegnał.
Karuzela śmiechu kręci się bez końca, a na pełne obroty wchodzi, gdy masz lekcje do 22, a przynajmniej do 21:15.
Gdy spędzasz dziwną ilość czasu w metrze, bo ktoś się pochorował i musisz jechać na drugi koniec miasta.
Gdy masz jakiś cudownie nonsensowny dyżur w piątkowy wieczór.
Filiżanki kawy na karuzeli śmiechu kręcą się, gdy wybucha epidemia grypy i wszyscy są chorzy.
Muzyka rozbrzmiewa weselej, gdy odkrywasz, że masz w grupie ludzi, których dzieli jakiś rok nauki, ale wiesz, że i tak nic nie zmienisz, więc albo jednych nudzisz, albo drudzy nie rozumieją.
I jeszcze jedna rundka na karuzeli śmiechu dla wytrwałych, gdy okazuje się, że po raz kolejny zwolniła się administracja, a ty czekasz na nich pod drzwiami, bo za chwilę zaczynasz lekcję.
Tak nas rozkręciła ta karuzela, że powstał poniższy obrazek. Bywa, że z takimi minami wsiadamy na kolejną przejażdżkę.
Innym klimatem, który wprost uwielbiamy, jest sprzedawanie klientom nauki języka jako czegoś cudownie banalnego - pan sobie przyjdzie dwa razy w tygodniu, posiedzi i nic nie porobi, potem nie zrobi zadania domowego, nie napisze wypracowania, przez test się ledwo przeczołga, ale my gwarantujemy taką karuzelę śmiechu, że w pół roku o poziom pan podskoczysz. Więc kupować bilety i wsiadać, bo już ruszamy.
Ach, dobrze czasem wyjść z tego lunaparku!
Dobrze też czasem zobaczyć, jak promują się inne szkoły w innych krajach.
Ach, dobrze czasem wyjść z tego lunaparku!
Dobrze też czasem zobaczyć, jak promują się inne szkoły w innych krajach.