Każdego tygodnia odbywamy solidną liczbę lekcji z nastolatkami. Sprawcy ich pobytu na tym łez padole płacą za to solidne pieniądze. Postanowiliśmy przedstawić jakie oblicza lubi zwyczajowo przybierać tenże dramat.
- -20 - nauczyciel siada w klasie. Myśli sobie o tym, że Kant nie był zły, ale jednak Hegel to był koleś.
- -10 - przychodzi zaangażowany uczeń. Pyta, czy ten jego Past Perfect jest dobry i czy jego zadanie domowe idealne. Ogólnie chcesz mu odpowiedzieć, że Hegel, no ale patrzysz na ten dramatyczny wysiłek, który doprowadził ucznia do formy 'was been' i próbujesz zrozumieć jakim kurwa cudem. Chcesz mu jednak udzielić wsparcia w wędrówkach gramatycznych labiryntów, więc rozpoczynasz wyjaśnianie, że prawie dobrze, ale niestety całkowicie źle. Po chwili sam siebie nie rozumiesz i mówisz, że musisz do łazienki.
- -5 - przychodzą kolejni uczniowie. Mózgowiec tłumaczy im, że 'was been' jest źle. Z drugim, którego to trochę obchodzi, rodzą, że 'been been'. Nie mogą zrozumieć dlaczego nie witasz tego z fanfarami i masz coś tak ważnego do zrobienia, że wymaga to ukrycia się w pokoju nauczycielskim do samego początka lekcji. Cała reszta robi zoo bawiąc się w ślepoganianego (goniący ma zawiązane oczy, co daje przynajmniej nadzieję, że pewnego dnia wypadnie przez okno na trzecim piętrze).
- 0 - start lekcji. Powitanie, obecność. Ponieważ wszyscy mają coś ciekawszego do roboty, listę sprawdzasz czterokrotnie, a tak się nic nie zgadza.
- 1 - zadanie domowe. Nikt go nie zrobił, więc lepisz sprawę z tym jednym okularnikiem, który jeszcze nie zgubił ćwiczeniówki. On zrobił wszystko dobrze, ty się kilka razy pomyliłeś. Nie masz jednak czasu na przemyślenia, kto kogo powinien uczyć, bo kilka osób się właśnie nudzi. Jedna z tych nudów aż znajduje zeszyt ćwiczeń, ale ma w nim gnijącą cytrynę, więc postanawiasz nie sprawdzać, czy zrobił damaszkę.
- 10 - aby lepiej wprowadzić uczniów w magiczny świat języka angielskiego, właściwą część lekcji rozpoczynasz od gry-zabawy - gracie w szubienicę, ale ponieważ szubienicę uznano za szkodliwą dla rozwoju dziecka, tworzycie wariację szubienicy, w której zamiast wieszania anonimowego nieszczęśnika, rysujecie hinduski symbol miłości i pokoju. Ta wersja jest tak szalona, że rozgrywanie jej powoduje, że przegrywacie sami ze sobą, a zamiast 'cat', uczniom wychodzi 'Nine Inch Nails'. Zawstydzeni przegraną, nakazujecie uczniom otwarcie książki. Tam już w ogóle niczego nie wiadomo.
- 20 - Po kilku minutach kontemplacji książki w końcu odkrywacie, o czym będzie wasza lekcja. Nie o tym, co myśleliście. Odpalacie więc listening.
- 21 - okazuje się, że to zła płyta. Idziecie więc po dobrą.
- 23 - dobra płyta nie działa. Idziecie po kolejną. Atmosfera na sali już wcześniej nie była przesadnie gorąca, ale teraz jej temperatura sięga tych właściwych Oimiakionowi.
- 25 - odpalacie listening, żeby odkryć, że ludzie mówiący w nim brzmią jak stado wykastrowanych suchotników. Optymistycznie zakładacie, że za sprawą poznania go nikt przesadnie nie zgłupieje, ani nie zmądrzeje. Szybko okazuje się, że się mylicie.
- 28 - 'odpowiedzmy więc na pytania: ile John zapłacił za gazetę?'
- 35 - po długiej debacie ustalacie, że John wydał 4 minuty. Ku Twemu zaskoczeniu, odpowiedź zgadza się z kluczem z książki. Do końca życia nie zrozumiesz jak to się stało.
- 40 - po zakończeniu listeningu (i ustaleniu, że auto jechało piętnaście funtów na zachód), przechodzicie do ćwiczeń ustnych: 'czy gdybyś był Johnem, to wydałbyś 4 minuty na to, żeby kupić gazetę, która jest współfinansowana przez światowy kongres Żydów z siedzibą w Teheranie?'
- 50 - zarządzasz pięciominutową przerwę. Wspólnie z uczniami zdemaskowaliście spisek sięgający od Taszkientu przez Jerozolimę aż po Los Angeles. Niestety, po angielsku powiedzieli tylko 'Los Angeles', więc dziękujesz niebiosom, że nie była to lekcja obserwowana. Ambitny uczeń idzie za tobą i próbuje zadać ci pytania dotyczące wielkiego spisku mandżurskiego, który sięga od Sydney po Caracas. Masz to w dupie, więc ukrywasz się przed nim w toalecie.
- 70 - wracasz po pięciominutowej przerwie, która nieco się przedłużyła. Na środku sali płonie stos ofiarny. Znudzeni uczniowie grają na komórkach. Pokrzykujesz i machasz rękami, sam nie wiesz po co, chyba bardziej z przyzwyczajenia niż wiary, że może to cokolwiek zmienić. Uczniowie pozostają niewzruszeni.
- 71 - rozpoczynasz drugą część lekcji. W trakcie przerwy i podrywania nauczycielki z grupy dziecięcej zapomniałeś o czym była pierwsza. Opowiadasz więc bez ładu i składu o tym, że zawsze chciałeś mieć motor.
- 75 - najlepszy uczeń wcina się, że on zawsze chciał mieć wodolot.
- 80 - nadal omawiacie wyższość sportów motorowych nad piłką nożną. Sam siebie nie słuchasz, tylko modlisz się, żeby ten koszmar się w końcu skończył. Rozważasz rzucenie tym wszystkim i wyjazd do pracy fizycznej na Zachodzie.
- 81 - przypominasz sobie, że gramatyka. Rozdajesz ćwiczenia z gramatyki. Ku swemu przerażeniu odkrywasz, że nie znasz połowy słów, a taki grammar point to ostatnio widziałeś, gdy na księdza mówiłeś Zorro. Masz nadzieję, że pogrążeni w letargu uczniowie nie zapytają. Oczywiście pytają.
- 84 - za pomocą języka ciała wyjaśniasz im różnice między gąsienicą a poczwarką – z jakiegoś powodu autorzy książki uznali, że słowa te są potrzebne ludziom, którzy po angielsku znają głównie Marlboro i Coca-cola. Z mamrotów na sali rozumiesz, że uznano, że już cię ostatecznie pojebało. Grammar point wyjaśniasz za pomocą sukcesji wodzów Związku Radzieckiego.
- 90 - dalej pokazujesz, że gąsienica i poczwarka. Już dawno nikt na ciebie nie zwraca uwagi, totalne was been, zaczynasz rozumieć pytanie sprzed kilkudziesięciu minut. Prosisz zebranych, żeby wycięli gąsienice z szablonu na stronie 119. Niektórzy obcinają sobie kawałki palców. Inni niszczą wyposażenie szkoły. Inni do dzisiaj szukają strony 119.
- 100 - rozpoczynasz ukochaną grę uczniów. Wybraniec losuje Lenina, Stalina, Chruszczowa, Breżniewa, Czernienkę lub Andropowa. Demonstruje wodza w krokach rosyjskiej czastuszki, a grupa próbuje zgadnąć, którym to szczęściem los obdarzył wybrańca.
- 135 - koniec! Studenci zgodnie odgadnęli, że to ty byłeś Stalinem. Przysługuje Ci piętnaście minut przerwy. Potem możesz zacząć kolejną wielką przygodę pedagogiczną.
- -20 - nauczyciel siada w klasie. Myśli sobie o tym, że Kant nie był zły, ale jednak Hegel to był koleś.
- -10 - przychodzi zaangażowany uczeń. Pyta, czy ten jego Past Perfect jest dobry i czy jego zadanie domowe idealne. Ogólnie chcesz mu odpowiedzieć, że Hegel, no ale patrzysz na ten dramatyczny wysiłek, który doprowadził ucznia do formy 'was been' i próbujesz zrozumieć jakim kurwa cudem. Chcesz mu jednak udzielić wsparcia w wędrówkach gramatycznych labiryntów, więc rozpoczynasz wyjaśnianie, że prawie dobrze, ale niestety całkowicie źle. Po chwili sam siebie nie rozumiesz i mówisz, że musisz do łazienki.
- -5 - przychodzą kolejni uczniowie. Mózgowiec tłumaczy im, że 'was been' jest źle. Z drugim, którego to trochę obchodzi, rodzą, że 'been been'. Nie mogą zrozumieć dlaczego nie witasz tego z fanfarami i masz coś tak ważnego do zrobienia, że wymaga to ukrycia się w pokoju nauczycielskim do samego początka lekcji. Cała reszta robi zoo bawiąc się w ślepoganianego (goniący ma zawiązane oczy, co daje przynajmniej nadzieję, że pewnego dnia wypadnie przez okno na trzecim piętrze).
- 0 - start lekcji. Powitanie, obecność. Ponieważ wszyscy mają coś ciekawszego do roboty, listę sprawdzasz czterokrotnie, a tak się nic nie zgadza.
- 1 - zadanie domowe. Nikt go nie zrobił, więc lepisz sprawę z tym jednym okularnikiem, który jeszcze nie zgubił ćwiczeniówki. On zrobił wszystko dobrze, ty się kilka razy pomyliłeś. Nie masz jednak czasu na przemyślenia, kto kogo powinien uczyć, bo kilka osób się właśnie nudzi. Jedna z tych nudów aż znajduje zeszyt ćwiczeń, ale ma w nim gnijącą cytrynę, więc postanawiasz nie sprawdzać, czy zrobił damaszkę.
- 10 - aby lepiej wprowadzić uczniów w magiczny świat języka angielskiego, właściwą część lekcji rozpoczynasz od gry-zabawy - gracie w szubienicę, ale ponieważ szubienicę uznano za szkodliwą dla rozwoju dziecka, tworzycie wariację szubienicy, w której zamiast wieszania anonimowego nieszczęśnika, rysujecie hinduski symbol miłości i pokoju. Ta wersja jest tak szalona, że rozgrywanie jej powoduje, że przegrywacie sami ze sobą, a zamiast 'cat', uczniom wychodzi 'Nine Inch Nails'. Zawstydzeni przegraną, nakazujecie uczniom otwarcie książki. Tam już w ogóle niczego nie wiadomo.
- 20 - Po kilku minutach kontemplacji książki w końcu odkrywacie, o czym będzie wasza lekcja. Nie o tym, co myśleliście. Odpalacie więc listening.
- 21 - okazuje się, że to zła płyta. Idziecie więc po dobrą.
- 23 - dobra płyta nie działa. Idziecie po kolejną. Atmosfera na sali już wcześniej nie była przesadnie gorąca, ale teraz jej temperatura sięga tych właściwych Oimiakionowi.
- 25 - odpalacie listening, żeby odkryć, że ludzie mówiący w nim brzmią jak stado wykastrowanych suchotników. Optymistycznie zakładacie, że za sprawą poznania go nikt przesadnie nie zgłupieje, ani nie zmądrzeje. Szybko okazuje się, że się mylicie.
- 28 - 'odpowiedzmy więc na pytania: ile John zapłacił za gazetę?'
- 35 - po długiej debacie ustalacie, że John wydał 4 minuty. Ku Twemu zaskoczeniu, odpowiedź zgadza się z kluczem z książki. Do końca życia nie zrozumiesz jak to się stało.
- 40 - po zakończeniu listeningu (i ustaleniu, że auto jechało piętnaście funtów na zachód), przechodzicie do ćwiczeń ustnych: 'czy gdybyś był Johnem, to wydałbyś 4 minuty na to, żeby kupić gazetę, która jest współfinansowana przez światowy kongres Żydów z siedzibą w Teheranie?'
- 50 - zarządzasz pięciominutową przerwę. Wspólnie z uczniami zdemaskowaliście spisek sięgający od Taszkientu przez Jerozolimę aż po Los Angeles. Niestety, po angielsku powiedzieli tylko 'Los Angeles', więc dziękujesz niebiosom, że nie była to lekcja obserwowana. Ambitny uczeń idzie za tobą i próbuje zadać ci pytania dotyczące wielkiego spisku mandżurskiego, który sięga od Sydney po Caracas. Masz to w dupie, więc ukrywasz się przed nim w toalecie.
- 70 - wracasz po pięciominutowej przerwie, która nieco się przedłużyła. Na środku sali płonie stos ofiarny. Znudzeni uczniowie grają na komórkach. Pokrzykujesz i machasz rękami, sam nie wiesz po co, chyba bardziej z przyzwyczajenia niż wiary, że może to cokolwiek zmienić. Uczniowie pozostają niewzruszeni.
- 71 - rozpoczynasz drugą część lekcji. W trakcie przerwy i podrywania nauczycielki z grupy dziecięcej zapomniałeś o czym była pierwsza. Opowiadasz więc bez ładu i składu o tym, że zawsze chciałeś mieć motor.
- 75 - najlepszy uczeń wcina się, że on zawsze chciał mieć wodolot.
- 80 - nadal omawiacie wyższość sportów motorowych nad piłką nożną. Sam siebie nie słuchasz, tylko modlisz się, żeby ten koszmar się w końcu skończył. Rozważasz rzucenie tym wszystkim i wyjazd do pracy fizycznej na Zachodzie.
- 81 - przypominasz sobie, że gramatyka. Rozdajesz ćwiczenia z gramatyki. Ku swemu przerażeniu odkrywasz, że nie znasz połowy słów, a taki grammar point to ostatnio widziałeś, gdy na księdza mówiłeś Zorro. Masz nadzieję, że pogrążeni w letargu uczniowie nie zapytają. Oczywiście pytają.
- 84 - za pomocą języka ciała wyjaśniasz im różnice między gąsienicą a poczwarką – z jakiegoś powodu autorzy książki uznali, że słowa te są potrzebne ludziom, którzy po angielsku znają głównie Marlboro i Coca-cola. Z mamrotów na sali rozumiesz, że uznano, że już cię ostatecznie pojebało. Grammar point wyjaśniasz za pomocą sukcesji wodzów Związku Radzieckiego.
- 90 - dalej pokazujesz, że gąsienica i poczwarka. Już dawno nikt na ciebie nie zwraca uwagi, totalne was been, zaczynasz rozumieć pytanie sprzed kilkudziesięciu minut. Prosisz zebranych, żeby wycięli gąsienice z szablonu na stronie 119. Niektórzy obcinają sobie kawałki palców. Inni niszczą wyposażenie szkoły. Inni do dzisiaj szukają strony 119.
- 100 - rozpoczynasz ukochaną grę uczniów. Wybraniec losuje Lenina, Stalina, Chruszczowa, Breżniewa, Czernienkę lub Andropowa. Demonstruje wodza w krokach rosyjskiej czastuszki, a grupa próbuje zgadnąć, którym to szczęściem los obdarzył wybrańca.
- 135 - koniec! Studenci zgodnie odgadnęli, że to ty byłeś Stalinem. Przysługuje Ci piętnaście minut przerwy. Potem możesz zacząć kolejną wielką przygodę pedagogiczną.