W dziesięć lat później mamusia przyniosła pewien update: tak naprawdę to jednak jesteś naszą biologiczną córką.
Po co cała zabawa?
Pani matka bała się, że skoro jej i małżonkowi powodzi się dość dobrze, córka nie będzie miała motywacji, by się uczyć i piąć po drabinie kariery. W wielu dziwnych krajach ludzie robią sobie dzieci z różnych powodów, w Chinach wydaje się dominować następujący: dziecko to zabezpieczenie na starość. Ponieważ państwo raczej nie oferuje świadczeń emerytalnych, to dzieci muszą utrzymywać rodziców i zapewnić im cywilizowaną starość. Tak więc pani matka pomyślała, że przecież jak dziecko nie odniesie sukcesu, a ona z mężem będzie sobie chciała odpocząć na starość, to jak żyć? Nie ma przecież lepszej motywacji niż zasygnalizować córce, że nie zasługuje na wszystko, co dostaje od rodziców i że musi udowodnić, że jest ich warta. Że nikt nie będzie jej motywował i jej pomagał, bo przecież jest cudza.
Pomysł przyniósł dobre rezultaty, wyniki w nauce się poprawiły, córa stała się bardziej pewna siebie i niezależna. Wyszła też dobrze za mąż (czyli bogato) i poczęła robić karierę. Wówczas matuś uznała, że teraz to w sumie już jej się opłaca i że trzeba jednak upewnić się, że dziecię będzie łożyło na emeryturę pod palmami. Tak więc: Cześć kochanie, co u ciebie? Bo ja dziesięć lat temu tak żartowałem z tą adopcją i że twoja prawdziwa mama nie żyje, ja jestem twoją prawdziwą mamą. No, to będę już kończyć, papa!