Nie czyń dobra, nie spotka cię zło
Jest to bardzo typowa historia dla współczesnych Chin, chociaż z końcem nieco smutniejszym niż zazwyczaj.
Pewnego dnia brat Wu jechał na motorze jedną z mniej popularnych dróg. Na poboczu zobaczył leżącego staruszka. Zatrzymał się, zabrał pana do szpitala, zadzwonił do jego rodziny.
W kilka dni później otrzymał pozew sądowy. Że to on skrzywdził seniora rodu i teraz ma zapłacić odszkodowanie.
Niestety, brat Wu chyba był krótko w Chinach, bo tak się tym załamał, że popełnił samobójstwo. Gdyby chwilę poczekał, doczekałby się oczyszczenia z zarzutów. Jego motor był nówka, nie było żadnych śladów, by w kogoś uderzył.
Jest to chiński standard. Próbowałem kiedyś znaleźć od czego się to zaczęło, niestety, nie udało mi się. Od kilku lat impreza idzie na całego, jej motywem przewodnim są odszkodowania. Jeżeli znajdziesz kogoś ze złamaną nogą na zadupiu, to niech cię bozia i Święta Panienka broni, żeby tej osobie pomóc. Logika chińskiego prawa jest taka: jeżeli komuś pomagasz, to znaczy, że ty mu zrobiłeś krzywdę. Ma to szczególne zastosowanie do obcokrajowców, bo każdy Chińczyk wierzy, że my tu zarabiamy fortunę. Jak jest biały w okolicy wypadku: to on! Wielu białych nie bardzo kręci wizja ciągania się po chińskich sądach, więc płacą, żeby mięć święty spokój, tym samym nakręcając zjawisko. Jeżeli jeszcze gdzieś był monitoring, to luz, jakoś tam się wybronisz (po paru rozprawach łaskawie pozwolą ci odejść, a kto ci odda za czas i nerwy?), ale jak nie było, to cymbał jest gotów przyprowadzić dwieście osób, które poświadczą, że mu stanąłeś na kostce w dzikim tłumie.
Inny trend: obrażenia wirtualne: stanęłaś komu na nodze? Płać! Uderzyłeś kogoś parasolem w ryj? Płać! W tłoku w metrze ktoś obok ciebie się wywrócił? Płać. Ale co mu się stało? No nic, ale poniósł uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Słyszałem o nauczycielce, która płaciła odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu psychicznym ucznia: wydarła się, żeby uczeń szybciej się pakował, bo już dawno po lekcji. Noż nie, to mały Mandaryn ma zaburzony cały rozwój po takim incydencie, to biała pani musi pieniążki rodzicom dać, żeby oni to jakoś wyprostowali.
Dlatego jeżeli będziesz tu zdychał na ulicy, nie licz na to, że ktoś ci pomoże. Jedno z nas przekonało się o tym na mniejszą skalę, kiedy obok huainańskiego dworca potknęło się o kabel przykryty grubą warstwą błota i potłukło sobie kolana, przy okazji powalając łachy błockiem. Metr obok stał pan parkingowy i sprzątaczka, oboje uciekli gdzie pieprz rośnie, zapewne wystraszeni, że blada twarz podniesie larum i będzie chciała odszkodowania.