- Opowieść o bai jiu: "wracałem ze spotkania z Chińczykami, oczywiście wypiliśmy pełno bai jiu. Siedzę w taksówce i nagle czuję, że źle, chcę wołać, żeby się zatrzymał, ale nie zdążyłem. Posrałem się w spodnie. Po prostu, nagle moje zwieracze mi podziękowały za to bai jiu."
- Chińczycy są uczeni, że to bardzo miło powiedzieć obcokrajowcowi, że jego kraj jest piękny. Ma to wielką wartość, bo często nie mają zbyt dużego pojęcia nawet o swoim, niemniej jest to jedno z dyżurnych zdań. Gdybym za każde 'Poland is a very beautiful country' dostawał kuaia, to chyba bym drugą pensję uzbierał.
- Pewien Chińczyk bardzo chciał nas poznać, oczywiście żeby sobie poćwiczyć angielski. Niestety, zazwyczaj ćwiczyć angielski chcą tacy, co go nie znają niemal w ogóle, a do tego są mało interesujący. Tak też było tym razem, po standardzie (Skąd? Z Polski. Polska jest bardzo piękna!), rzuciłem do brytyjskiego kolegi:
- Ty, a spróbujmy – powiedział i przeszedł na chiński. Powiedział rozmówcom, że Polska leży w Afryce. Chińczyk się zgodził i poszedł w swoją stronę. Chwilę się pośmialiśmy, a ten powrócił i nawija po chińsku. Pytamy, ki diabeł teraz?
- Dziwi się, że nie jesteście czarni.
- Czarny jest za to nasz kolega z USA. Chinka wyznała mu, że bardzo jej się podoba. Ucieszył się, ale po chwili okazało się, że Chince wpadł w oko, bo lubi ona czekoladę.
- Jako stałym klientom pozwolono nam rzucić okiem na zaplecze. Mają tam teraz kocięta. Trzymają je uwiązane na sznurkach, bo przecież jeszcze by mogły gdzieś pójść.
- W lokalu jest jedna toaleta, co przy obsadzie czasem sięgającej kilkudziesięciu osób bywa problemem. Gdy pierwszy raz stałem w kolejce, chiński kolega przekonywał mnie, że możemy się wysikać obok knajpy i nie ma co czekać. Gdy stałem drugi raz, przyszła Chinka i pyta, czy do kibla. Nie, podoba mi się tutaj, tu jest mój kawałek podłogi. Tak, do kibla. Ona musi. A ja nie muszę myślisz? Ale ona bardzo musi. No dobrze, znaj moje dobre serce. Weszła, czekam na zmiłowanie. Przychodzi chiński kolega.
Kolejny odkrywca...
- A kto tam jest?
- Ta panna niska, co z nami gadała chwilę, siostra tego wysokiego, co z nami siedzi.
- O, dobra.
I otwiera drzwi.
Oczom naszym ukazuje się podcierająca Chinka. Ten krzyczy, że sorry i zamyka. Ja mu, że panie, mówiłem przeca, że zajęte, nie wierzyłeś na słowo? Panna wyszła, ja mówię, że to jego wina, ona haha-hihi, wchodzimy, lejemy (z racji trudności sanitarnych leje się czasem w kilku chłopa), ten do mnie:
- Cholera, nie udało mi się zobaczyć jej cipki, tylko nogi.
- Mnie też się nie udało – podniosłem go na duchu, gdy już mi przeszedł opad szczęki.
- Gdy szedłem po raz kolejny, pognał ze mną tłusty Chińczyk, który z nami siedział. Spytał, czy możemy odlać się razem. Mówię, że tak, chociaż nieco dziwne, że czekał aż pójdę. Gdy weszliśmy, chłop oglądnął mój sprzęt, a potem wysikał się do umywalki (chwała, że nie był tam w temacie numer dwa...). Mówiłem mu, że może lać do dziury ze mną, ale on uparł się wysikać do zlewu.