Wypiłem w życiu hektolitry różnych alkoholi z różnych stron świata. Pijałem już chińskie bai jiu za absolutne grosze, pijałem i luksusowe. Różnicy nie ma, kac po wszystkich jest fatalny, doznania smakowe w tym samym rejestrze odczuć, ale w jakimś stopniu się przyzwyczaiłem, podobnie moje wnętrzności. Kupiłem Mędrca i stał sobie u nas w mieszkaniu, czekając aż będziemy mieli nastrój na rozmowę ze starcem. Pewnego wieczora stwierdziłem, że golnę sobie, no bo co mi zależy. Napiłem się może jakieś 10 mililitrów.
.
.
.
.
.
.
Oczy wyszły mi z orbit i dostałem dzikiego odruchu wymiotnego, który przeszedł w kaszel. Chwilę później poczułem fajerwerki w żołądku. Smak nie chciał mnie opuścić przez następne parę godzin. Mędrzec poszedł na półkę, to znaczy za szafę. Nigdy nie piłem czegoś takiego. Gdyby istniała techniczna możliwość transferu cieczy po łączach netowych, postawiłbym tego mędrca przy tym wpisie i nakłaniał każdego, żeby sobie spróbował, a potem opowiedział, jak bardzo mu się podoba.
Wymyśliliśmy, że można by to importować i sprzedawać jako lekarstwo.
Po pierwsze, jako niezawodny środek wywołujący bulimię. Jesz posiłek, potem czterdziestka mędrca i nawet do łazienki nie dobiegniesz, tylko się zrzygasz jak stoisz.
Drugie zastosowanie znalazłby w leczeniu alkoholików. Sadzasz kolesi na sali i mówisz, że jak chcą alkoholu to proszę bardzo, tu jest Mędrzec, niech piją ile wlezie. Obstawiam, że nawet najwięksi bohaterowie osiedlowych ławek z ostatnich czterech dekad nie daliby rady. Posiedzieliby tak, pogapili się na to i wytrzeźwieli.
Trzecie zastosowanie: psychoterapia Mędrcem. Polewasz go ludziom, którzy mają złe wspomnienia. Jak złe by nie były, te związane ze spożyciem Mędrca je pokonają.
Zapewne dałoby się tym także czyścić rany, w końcu ma 52% alkoholu.