Akurat ta zalewa jest specjalnie przygotowana do zrobienia w niej psa. Mimo obrazka, nie sądzę, żeby ktoś zdecydował się na poświęcenie golden retrievera na posiłek - psy rasowe są bardzo drogie i świadczą o statusie społecznym właściciela (tu wszystko świadczy o statusie społecznym...). Je się jakieś chyba bezdomne, psina ma często swoją sekcję na bazarach. Traktowana jest po prostu jak zwykłe mięso, czemu jakiejś racji odmówić nie można. Pomysłem dość okrutnym (pisze człowiek z kraju, w którym świnie się żywcem do wrzątku wrzuca) jest ten, iż psa należy najpierw solidnie obić kijem, bo gdy spuchnie, to mięso lepiej smakuje i łatwiej odchodzi od kości. Pewnie jest w tym jakaś racja, a w tutejszej rzeczywistości zwierzęta nie są przesadnie szanowane (napisał człowiek z kraju, w którym schroniska dla zwierząt wyglądają jak obozy koncentracyjne i większość ma to w dupie).
Psina nie jest jakimś przesadnym hitem, mniej więcej jak wieprzowe nóżki dla Polaków - niektórzy to jedzą, większość się brzydzi. Chyba ich szkolą, żeby obcokrajowcom opowiadali pierdoły, że nie lubią, bo już trzy razy zebrałem tę samą historię o tym, że nie jedzą, bo w dzieciństwie mieli psa. Jeżeli ktoś by poszukiwał mocnych wrażeń kulinarnych, powinien udać się do Guangdong. Tam poza psami jedzą też koty - podobno świetnie balansują poziom ying i yang w organizmie.