- rozmowy na Skype rwą się. Rozmowy video potrafi sprawę całkiem zabić.
- poczta na Outlooku czasem nie odświeża się wiele godzin. Byłem 30 minut temu u sąsiada, wysłał mi maila. Jeszcze nie ma. Niektóre maile giną całkowicie, zwłaszcza te wysłane na chińskie serwery. Rekord: mail szedł dwa dni, przyszedł z datą wysłania i trafił odbiorcy w sam środek skrzynki (chwała, że odbiorca rozgarnięty i znalazł).
- pogoda windowsowa się nie łączy. Są kłopoty z aktualizacją systemu
- oczywiście nie działa cała standardowa lista rzeczy, którą każdy zainteresowany zna od dawna
Co działa?
- Yahoo - które wycofuje się z Chin, więc nie wiem, jak długo jeszcze działać będzie.
- czasem z przypadku wczytują się strony na wordpressie, ale tylko tekst, nie grafiki
- vimeo, chociaż to sprawa losowa, niemniej ostatnio lepiej niż kiedyś
Inne zjawisko internetowe, jest kilka stron, które ubarwiają życie zesłańcom do tej chluby ludzkości:
- eChinacities, które to ostatnimi czasy publikuje bardzo ostrożny wybór tekstów na temat życia w Chinach. Niemal zawsze ciekawsze od wpisów są komentarze, które rzucają więcej światła na opisywane zagadnienie. Rzadko przeradzają się one w dziką kłótnię, jest paru bardzo stonowanych komentujących, którzy często nadają ton dyskusji. Bywają dni, że nie działają mi w ogóle, bywa że wchodzą w sekundę.
- Shanghaiist, gdzie jest najwięcej nowych artykułów każdego dnia, z dość żywymi sekcjami komentowania. Tu często rozmowy odpływają na tematy średnio związane z wiadomościami, ale bywają niezłym ubawem, czasami jednak nieco przerażają i ich autorzy mogą nie być nominowani do nagrody im. Mandeli w tym sezonie. Niemniej Shanghaiist dostarcza największej liczby tematów do porozmawiania, tak ze studentami, jak i z innymi obcokrajowcami tu mieszkającymi.
- Chinasmack - nadszedł chyba czas by opublikować nekrolog dla tej niegdyś ciekawej strony. Idea była taka, że zbierają artykuły, które cieszą się popularnością w chińskim internecie, a potem publikują je wraz z komentarzami tutejszych internautów. Te bywały różne, nierzadko można było pocieszyć się tym, że wielu mieszkańców Państwa Środka prezentuje wielce zdroworozsądkowe podejście do spraw i nie daje sobie wmówić przesadnych bzdur. Kiedy indziej bywał festiwal ksenofobii i rasizmu. Potem sekcja komentujących w języku zachodnim, która czasem przeradzała się w dziką pyskówkę, a czasem była w miarę zgodną wymianą poglądów. Jakiś czas temu strona rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na swe istnienie. Nie pomogło, że niektórzy moderatorzy byli średnio ubóstwiani. Pojawiały się też zarzuty, że pewne wcale popularne%n5maty są omijane, by nie ryzykować wysypu treści umiarkowanie prochińskich. Niestety, od jakiegoś czasu na stronie pojawiają się tylko bardzo lakoniczne przepiski wiadomości z mediów, bez komentarzy. Pada wiele pytań, nie słyszy się żadnych odpowiedzi. Wygląda na to, że zostali zharmonizowani.
Wyżej wymienione strony (i pewnie parę innych) jest nieco solą w oku oficjalnej linii kraju. Pekin chce promować obraz Chin na miarę widoku na Pudong w Szanghaju. Strony te jednak bardziej koncentrują się na historiach zwykłych ludzi - np. zdesperowanych i walczących o opiekę zdrowotną (oficjalnie 95% obywateli ma do takiej prawo, w praktyce jakoś inaczej to chyba wygląda, skoro tyle dramatów tam jest opisywanych), nie brakuje historii oszustw, korupcji, cwaniactwa i desperacji. Prawdziwymi perłami bywają propagandowe opowieści, które każdy myślący chociaż trochę niezależnie człowiek jest w stanie rozszarpać na strzępy w pięciu zdaniach. Sekcje komentarzy pod czymś takim potrafią zagwarantować niesamowity ubaw, nierzadko przez łzy. O ile do tematów praw człowieka, Tybetu i Xinjiangu serwisy zbliżają się rzadko, o tyle udaje im się zebrać niemało opowieści pokazujących jak naprawdę wygląda życie w 'komunizmie z chińskimi charakterystykami'. Chinasmack dawało też pewien wgląd w mentalność społeczeństwa - komentarze pod historią Zambo (córki chińskiej matki i Afroamerykanina) z telewizyjnego show mogły wprawić w osłupienie niejednego nazistę ('She should have never been born!' i o wiele więcej 'lepszych'). Przy tym jak się bardzo rzucili teraz na internet, nie będę przesadnie zdziwiony, gdy zamkną kolejne media, które nawet nie zbliżają się do tematów wrażliwych, ale po prostu 'ośmieszają' - w mniemaniu mędrców ze stolicy - najwspanialszy kraj świata, jak to się tu usilnie wmawia obywatelom. Na eChinacities był kiedyś post jednego z byłych redaktorów, że warunkiem pisania tamże była zgoda na nieporuszanie pewnych tematów. Po jakimś czasie lista zakazanych tematów doszła do takiego miejsca, że sobie podziękował. Działo się to jeszcze za czasów działającego Google. Teraz mogę tylko zgadywać, jak bardzo muszą uważać z pisaniem, jak również z kasowaniem komentarzy. Tu numerem standardowym jest puszczenie wszystkich komentów, a po jakimś czasie, usunięcie tych 'mniej wygodnych' - chociaż nie są one jakieś straszne i obraźliwe, to w kilka dni lub tygodni po opublikowaniu znikają. Dzięki temu jeżeli ktoś trafi na artykuł za jakiś czas, to zobaczy stadko internautów potwierdzających wspaniałość Chin. Oficjalna wykładnia jest chyba mniej więcej taka, że w internecie są pedofile i wiele strasznych rzeczy, więc nie można puścić tego na żywioł. A że zamiast pedofilów kasuje się normalnie i kulturalnie wyłożony punkt widzenia, no to już taki przypadek.
Inną właściwością chińskiego netu są WuMao, którzy piszą komentarze pod wybranymi artykułami. WuMao, to Pięć mao, czyli około 30 groszy, jest to legendarna stawką jaką dostają za każdy wpis. Koncentrują się raczej na mediach chińskojęzycznych, ale bywa stadko zabłąkanych na stronach anglojęzycznych. Nie jest dla mnie wielkim szokiem, że ludzie, którzy przeszli przez chiński system edukacji, nie są w stanie prowadzić jakiejkolwiek polemiki. Ich taktyki są tak prymitywne, że propaganda Związku Radzieckiego z lat 30-tych wydaje się wielce wysublimowanym narzędziem prowadzenia walki politycznej. Argumenty dyżurne:
- w Ameryce biją Murzynów (w kilku wariantach). Pewną cechą charakterystyczną jest to, że na świecie są właściwie tylko dwa kraje - Chiny i USA. Czasem Japonia i Europa (postrzegana jako jedność).
- jak się nie podobają Chiny, to wyjeżdżaj! (to już jest desperacja, zazwyczaj pada do dwóch postów wymiany myśli)
- takie rzeczy to są wpływy zachodu! (to np. jakieś uwięzione feministki)
- chińska merytokracja jest lepsza od zachodniej demokracji, gdzie każdy idiota może zostać wybranym
- wszyscy imigranci w Chinach to ludzie, którzy przegrali życie i powinni dziękować za każdy dzień tutaj, bo mają lekką pracę i niczego nie robią
Kiedy indziej ubawił mnie do łez wpis jakiegoś aktywisty, który uważał, że Deng Xiaoping powinien być wzorem dla młodych Chińczyków. Ktoś mu odpisał:
- Mówisz o tym facecie, który pluł, popierdywał i drapał się po dupie publicznie?
I nawet nie wspomniał przeklętej daty!
Podobno tego gnoju jest 10,2 miliona. W czasie kiedy oni piszą brednie, których nikt nie traktuje poważnie, facet w masce konia zbiera pieniądze na operację dziecka. Na to fundusze ChRL ma.
Ze stron, do których dostępu w Chinach nie ma:
http://chinadigitaltimes.net/
Bardzo lubię czytać ich sekcję informującą o dyrektywach centrali, o tym jakie są 'wrażliwe słowa' i co też ma armia internetowych cymbałów wyśmiewać. Ostatnio feministki (które z okazji dnia kobiet dostały 37 dnia pierdla i upokarzania. Tak, właśnie z okazji tego pięknego, socjalistycznego święta), oczywiście Gao Yu i jej siedem lat więzienia, także samą blokadę internetu. Dopisałbym jeszcze Hillary Clinton, no chyba, że to tak spontanicznie ostatnio się o niej tyle złego dowiaduję.
Najbardziej zastanawia w tym wszystkim kogo też ChRL chce przekonać. Przeważająca większość imigrantów (nie Polaków!) dość szybko ogarnia temat i nie ma większych problemów z określeniem sobie obrazu kraju i partii rządzącej. Lokalni wiedzą jeszcze lepiej jaki to raj i równość. Liczą na to, że ściągną naiwnych? Hm, ale przecież przeważająca większość z tych, którym było dane tu pomieszkać i popracować, bardzo szybko zaczynają źle mówić o ChRL, a o autochtonach to już w ogóle. Sam swego czasu myślałem sobie, że obraz Chin w mediach zachodnich jest przesadnie negatywny i że panują tam tendencje Euro- i USA-centryczne. Po ponad dwóch latach wiem, że obraz Chin w mediach Zachodu bywa zniekształcony, ale rzadko na minus. Ludzie żyjący poza Chinami nie wiedzą jak strasznie obrzydliwy i depresyjny chlew to jest. Na wniosku wizowym powinien widnieć sparafrazowany cytat z klasyka, mniej więcej: 'Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy przekraczacie te granice!'.
Internet - w jakimś tam pierwotnym zamyśle sieć, która ma służyć łączeniu ludzi w skali globalnej - tu został sprowadzony do roli gadzinówki Partii. Mówi się czasem o bałkanizacji internetu - to głównie dzięki tym wodzom. Wybitnie nieudolniej, głupiej, zakłamanej i takiej, o której każdy wie, że bredzi, ale której nikt nie ma możliwości dotknąć. Może nawet sam Wódz czyta ten bełkot i w niego wierzy, chociaż to już najbardziej przerażająca wizja. Z innej bajki, chyba nawet sam Wódz nie wierzy, że wyszarpie pełną dekadę na stanowisku, co nieco wyjaśniałoby totalną sraczkę kontrowersyjnych pomysłów z ostatnich tygodni. Jakby szukał konfliktu, który musi wygrać, ale też jakby żadnego takiego nie mógł znaleźć. Chciałbym napisać, że szkoda ludzi, ale tak naprawdę szkoda już mi tylko tego, że muszę się z tym użerać kolejne kilkadziesiąt dni.
Przy okazji, chce się gratulować miejsc w rankingach. Szkoda tylko, że w zestawieniach na największą cenzurę na świecie, zależnie od kryteriów:
- w rankingu Reporterów bez granic, Chiny zajęły piąte miejsce (spadek o jedno wobec poprzedniego zestawienia). Oczywiście od końca. Cytując za 'Polityką' ( http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1617931,1,dzien-wolnosci-prasy-gdzie-na-swiecie-jest-najgorsza-cenzura.read )
Chiny od ponad 10 lat są jednym z trzech państw mających najwięcej dziennikarzy za kratami (ma być ich co najmniej 44). Niedawno wyciekł tzw. Dokument 9, w którym reżim odrzuca promocję punktu widzenia zachodnich mediów i określa, że rolą rodzimych mediów ma być wspieranie jednomyślnej linii partii. Chiny od lat ograniczają także dostęp do mediów społecznościowych, cenzurują internet. W listopadzie 2014 r. aresztowano dyrektora artystycznego biznesowego czasopisma z Pekinu w związku z podejrzeniem „naruszenia bezpieczeństwa narodowego”. Centralny Wydział Propagandy ostrzegł wtedy wydawców prasy, by nie relacjonowali sprawy Xu Xiao.
- na liście krajów z najostrzejszą cenzurą opracowanej przez Komitet Ochrony Dziennikarzy, Chiny są dopiero ósme. Skandal! Taki wielki kraj, 5000 lat kultury, a przegoniła go głupia Erytrea! Wierzymy w lepszy wynik w przyszłym roku!
Epilogue: cztery godziny po wysyłce, mail przyszedł. Miał do przejścia jakieś cztery metry. A raczej cały świat - z australijskiej poczty Yahoo na Outlook.com. To przecież jasne, że musiało to tyle trwać i chińska cenzura nie ma z tym niczego wspólnego.