Yu Hua jest jednym z najważniejszym współczesnych chińskich pisarzy. Pomyślałem, że chciał sobie łatwo wydać książkę, więc postanowił napisać takie dzieło-zbiór felietonów na zadane tematy. Szczęśliwie, okazało się, że się myliłem. Tak, jest to zbiór dziesięciu rozważań nt. kolejnych dobranych przez autora terminów.
Przyznam, że po przeoraniu nastu książek o Chinach w ciągu ostatniego roku, trochę mi ogień do zagadnienia opadł. Trafiają się książki lepsze, trafiają gorsze, niestety, wiele rzeczy jest dość powtarzalnych. Poczułem jednak jakąś potrzebę rzucenia okiem na coś o Kraju Środka i przypadkiem trafiłem na to, że po polsku ma zostać wydane dzieło Yu Hua 'China in ten words'. Nie sądziłem, że to będzie przesadnie ciekawe, ale znalazłem sobie, wrzuciłem w Kindla i przeczytałem z niemałą przyjemnością.
Przez dziesięć tytułowych słów ( w wersji angielskiej: people, leader, reading, writing, revolution, disparity, grassroots, copycat, bamboozle and Lu Xun) autor przybliża wydarzenia sprzed lat (najczęściej z własnego życia) i z współczesnych Chin. Yu Hua stawia dość nowatorską i odważną tezę, iż obecny obłęd kapitalistyczny można wywodzić z czasów Rewolucji Kulturalnej. Sam miał przyjemność załapać się na jedno i drugie, więc prawo do takiej wizji ma, co więcej wszystko sensownie argumentuje. Rewolucja to czasy obłędu ideologicznego i nędzy materialnej, współczesność to względny dobrobyt konsumpcjonistyczny okupiony biedą intelektualną. Autor się nie oszczędza ani nie wybiela, wspomina, co wyczyniał w latach młodości, jakie fajne inicjatywy mieli z kolegami. Wątków autobiograficznych jest chyba dużo więcej niż tych dotyczących Chin współczesnych. Szczęśliwie nie przeszkadza to w czytaniu, napisane jest świetnie. O ile wiedzy historycznej mi to specjalnie nie poszerzyło, o tyle wiele z przytoczonych opowieści z życia zapamiętałem bez trudu, bo są tak cudownie porąbane, niezależnie czy pochodzą z czasów dawnych, czy też bardziej współczesnych. Cudowne są zderzenia propagandowych bajek o szaleńczym wzroście gospodarczym i tym, że biedaków nie wpuszczano w pobliże Ptasiego Gniazda w trakcie igrzysk olimpijskich. Miło też, że autor niemało miejsca poświęca słynnej chińskiej jakości i rzetelności.
Poprzednie książki Yu Hua ukazywały się w Chinach, ta nie miała tego szczęścia (no chyba że Tajwan to Chiny, to wtedy tak). Zapewne wspomnienie o Tiananmen nie zwiększyło szans na publikację tego dzieła. Niech autor się nauczy pisać o współczesnych Chinach omijając ten nieistotny epizod, to może go i tutaj docenią.
Jest jakaś obsesja w patrzeniu na Chiny przez pryzmat 'zrozumieć Chiny'. Wszyscy chcą je pojąć, więc co chwilę dowiadujemy się, że pojawiła się książka/film/obraz/litograf/wiersz/plecionka, które to sprawią, że zrozumiemy Chiny. Nie oszukujmy się: dzięki tej lekturze Kraju Środka nie zrozumiecie (bo nikt tego rozumem nie ogarnia), ale doznania należą do tych z najwyższej półki. Nie liczcie na to, że będziecie podjadać kacze głowy podczas czytania!