Autor jest moim odkryciem sezonu wiosennego 2014. Czytam kolejno jego wszystkie książki, przyszedł czas na 'Braci', przez wielu uznawanych za opus magnum autora.
Punkt wyjścia: Łysy Li siedzi na złotym kiblu i wspomina swoje życie, jak to dotarł do miejsca gdzie jest teraz, jak stał się jednym z najbogatszych ludzi w Chinach. Jego wspomnienia sięgają jakieś trzydzieści lat wstecz. Niespodzianki nie ma, zgodnie z tytułem książka jest o braciach. Drugim bratem jest Songang, człowiek, który odniósł o wiele mniejszy sukces finansowy. Autor stworzył ich nieco na Ying i Yang – Łysy Li jest 'cielesny', seksualny i finansowy. Songang jest 'duchowy' i intelektualny.
Zaczynamy od zawsze miłej i przyjemnej Rewolucji Kulturalnej. Tu można mieć pewne poczucie wtórności wobec wcześniejszych dzieł autora, aczkolwiek to chyba jego najlepszy (i najsmutniejszy) opis tego obłędu. Autorowi się nie spieszy, wydarzeń z dzieciństwa obu braci nie brakuje, podobnie jak i dość dokładnie wprowadzonych mieszkańców ich mieściny.
Na dzieciństwie bohaterów koncentruje się część pierwsza. W części drugiej mamy dość długi i zawiły wątek miłosny, a potem dzielimy troski i radości życia w Chinach od lat 80-tych aż po czasy telefonów komórkowych (dzieło wyszło w 2005 roku, praca nad nim zajęła jakieś dwa lata, internet się nie pojawia). Solidnie opisano realia i mechanizmy chińskiego kapitalizmu, będącego efektami reform Denga Xiaopinga i wyniesienie do rangi półbogów ludzi, którzy potrafili wykorzystać ten czas na wzbogacenie się.
Książka jednak bardziej koncentruje się na aspekcie ludzkim niż materialnym, chociaż i o pieniądzach jest tu niemało. Jak zwykle u Yu Hua, na tło swej opowieści wybrał sobie wioskę-miasteczko jakich w Chinach tysiące, prawdopodobnie znowu w Zhejiang (zgaduję, bo jest blisko do Szanghaju). Poza bohaterami tytułowymi nie brakuje też solidnie rozpisanych, wyrazistych postaci drugo- i trziecioplanowych. Dzięki nim autor przybliża nam różne opcje i wybory (a także ich konsekwencje), przed którymi stali ludzie w tamtych czasach.
O ile chwilami trochę jedzie banałem i chyba nieco przesadnie kumuluje katastrofy nad bohaterami, o tyle jako całość się to broni. Niektóre śmieszne sytuacje wydają się być trochę przegięte - wątek zalotów Łysego to już chyba nawet na chińską wioskę przesada. Obstawiam, że wiele z opisanych sytuacji autor widział na własne oczy i po prostu je wykorzystał, obdzielając nimi różnych mieszkańców miasta. Ogólnie, jest tu wszystko – od standardu chińskich kibli przez modernizację kraju i jedzenie po profil intelektualny przeciętnego chińskiego przedsiębiorcy. Po drodze pełno cwaniactwa, zabawnych sytuacji, które jednak składają się na wybitnie smutny obraz tego wszystkiego. Gdy czytam, że ulice poszerzono i wybrukowano, to mniej więcej widzę te wszystkie obłędy urbanistyczne, które tu się popełnia każdego dnia.
To nie jest książka, którą sobie przerzucicie nad kiblem, to solidne kilkaset stron tekstu. Autorowi się nigdzie nie spieszy, niektóre wydarzenia opisane są niemal minuta po minucie. O ile idzie rąbnąć ze śmiechu nad poszczególnymi sytuacjami, o tyle gwarantuję, że po przeczytaniu 'Braci' nie wybiegniecie na ulicę krzycząc, że życie jest piękne. Końcówka jest świetna, może poza epilogiem, który sam w sobie jest dobry, ale już całkowicie nie pasuje do reszty opowieści.
Poprzednie książki Yu Hua bardzo mi się podobały, ale dopiero tutaj udało mu się stworzyć bohaterów, których się kocha i nienawidzi, rozumie i wścieka na nich. Może nie jest to Dostojewski Fiodor, ale naprawdę, górna półka. Stawiam to dzieło obok 'Pekińskiej Komy' i 'Dzikich łabędzi', czyli najlepszych chińskich książek. Absolutna czołówka książek o Chinach i bardzo wysoko w rankingu literatury światowej.