Gdy Chiny porzuciły nieco ideały swego wielkiego wodza, ruszył też powoli przemysł filmowy. Najpierw było tak zwane piąte pokolenie (np. Zhang Yimou, Chen Kaige), którzy zrobili niemało rzeczy, dość różnorodnych, często osadzonych w historii Chin. Zajmowanie się współczesnością było bardziej ryzykownym sportem, ale bohaterami czyniono raczej normalnych ludzi i ich problemy (po latach siedemdziesiątych i Kulturalnej Rewolucji to było dość odmienne podejście). Radością główną jednak jest to, że filmy te nie promują jedynego słusznego ustroju, że nie są socrealistyczne, wiele z nich jest świetnych i pozgarniało tak nagrody, jak i zdobyło uznanie na całym świecie. Większość produkcji powstawała pod nadzorem partii-matki i z jej finansowaniem. Reżyserowie tego nurtu albo dali dyla za granicę, albo robią dla telewizji, albo zgodnie z linią partii. Uważa się, że w dużej mierze Piąta Generacja skończyła się po Kill’em All, to znaczy po 1989 roku i Tiananmen, chociaż według mnie wiele dobrych filmów reżyserowie tego nurtu tłukli całe lata 90-te, by dopiero potem totalnie się wypalić (‘Flowers of War’ Zhanga Yimou i ‘The Promise’ Chena Kaige można sobie spokojnie odpuścić).
Szóste pokolenie zaczęło jako filmowcy wybitnie niezależni, nie pytali się o nic matki-partii, tylko chwycili kamery i poszli kręcić o tym, co ich głównie boli. Najczęściej o tym, że transformacja ustrojowa nie wszystkich traktuje równo, że jest bieda, że ludzie są samotni, nieszczęśliwi. Oczywiście te filmy nie miały oficjalnej dystrybucji, budżety były dramatycznie małe, a aktorzy to amatorzy. Dzięki nielegalnemu obiegowi filmów DVD, produkcje te stały się znane w kraju, dzięki festiwalom kina niezależnego także poza granicami. Za jednego z najważniejszych przedstawicieli nurtu uważa się Jia Zhangke. Jego flagowym dziełem o tytule ‘Świat’ zajmiemy się dzisiaj.
Film traktuje o pracownikach pekińskiego parku rozrywki, który zbiera cały świat w jednym miejscu - są w Chinach takie cuda, budują Taj Mahal, obok Koloseum i Wieżę Eiffle’a, a gawiedź wali tłumnie i tłucze sobie pod tym foty. Pracownicy tego przybytku pochodzą z różnych miejsc w całym kraju (podobno mówią chińskim w różnych wariantach), ich życia raczej nie są pasmami radości i szczęścia. Fabuła jest wielowątkowa, ale głównie koncentruje się na związku Tao i Taishenga, ona jest tancerką, on ochroniarzem. Poboczne wątki dotyczą innych pracowników parku, ich życia uczuciowego, jak również znajomych, którzy tyrają na jednej z pekińskich budów. Ma to wszystko sens i jest dobrze przemyślane, wszystko czemuś służy, nie ma wątków ani bohaterów przypadkowych. Oczywiście wpakowanie akcji w nierealny świat pozwala na pisanie elaboratów na temat życia, jego jakości, sztuczności i czego tam tylko się chce.
Mnie się ‘Świat’ podobał, nawet z lekkim wskazaniem na bardzo, jednak jestem ostrożny w polecaniu go. Rewelacyjnie ukazuje codzienne chińskie życie, wszystko dokładnie tak wygląda, takie Ergotou pije klasa robotnicza (i ja) i z takiej łazienki korzysta (ja niestety też), a tak się bawi w KTV. Tak, tacy właśnie są lokalni geniusze biznesu, takie ciuchy noszą normalni ludzie i takie prace wykonują. Tak, rodzina z prowincji tak właśnie się ubiera. Jest to mym skromnym zdaniem obecnie najlepsze dzieło pokazujące współczesne Chiny, realia zwykłego, codziennego życia milionów bez popadania w dramat i skrajność. Nie jest to jednak film akcji, wiele osób narzeka, że cierpiało i że się to snuje. Wymiar kary jest dość poważny, bo 140 minut i nie ma pościgów na motorach i wybuchających helikopterów. Nawet na standardy kina artystycznego, to nie gna, ale jeżeli chwyci nas tempo narracji, to wówczas ogląda się niemal jak opowieść o znajomych. Jestem jednak w stanie zrozumieć, że kogoś ten film wykończył i że znienawidził po nim chińskie kino. Polecam więc z zastrzeżeniem, że jest to film dla tzw. ‘widza wymagającego’.
’Świat’ to pierwszy film Jia Zhangke zrobiony z błogosławieństwem władz. Chłop dokonał rzeczy niemożliwej, film podobał się zarówno w kraju, jak i w szerszym świecie. Był też pewnym znakiem, że postępuje liberalizacja, może dziko szałowa ona nie jest, ale można powoli zaczyna robić rzeczy nieco poważniejsze i dotykające problemów współczesnych.
Chwilami przygryzałem kaczą głową, ale tylko trochę.