Gdzieś znalazłem opis, że jest to zakazany w Chinach film o miłości górników i tak szczerze, średnio mi się paliło do niego, bo wizje górniczo-sinologiczne odrzucały. W końcu pewnego wieczora włączyłem, bo podobno kto nie robi głupot, ten naprawdę nie żyje.
Fabularnie sprawa zasadza się na dwóch starszych panach, którzy są górnikami z doskoku, ale mają lepszy pomysł, by godnie zarabiać na życie. Omamiają kogoś młodszego wizją szybkiego zarobku, zatrudniają się wspólnie w kopalni, by wkrótce uśmiercić nowicjusza w 'wypadku', a potem pobrać odszkodowanie. Pomysł ten jednak w pewnym momencie natrafia na pewne trudności.
Wiele w tym dziele brudu, węgla, ciemności i gadających facetów. Pościgów na motorach nie należy się spodziewać, w zamian za to można rzucić okiem jak ludzie żyją i trochę się załamać. Może nie jakoś do poziomu płaczu, ale radości nie ma, gdy widzi się zasyfiałe robotnicze baraki i modele zachowań górników.
Sam reżyser mówił, że jego film dotyka problemu chciwości i że jego akcja mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek na świecie. W tej formie nie bardzo, ale powiedzmy, że wiadomo co autor miał na myśli. Film, ku autentycznemu zaskoczeniu reżysera, został zakazany w Chinach. Rzeczywiście, ciekawe czemu, przecież tu tak bardzo lubią pokazywać ludziom, że coś jest u nich nie w porządku. Podczas kręcenia ekipa pozbierała pogróżki, to też taki standard wspierania produkcji.
Co jednak dziwne, drugi film Yang Li, chociaż o wiele bardziej okrutny w ukazywaniu chińskiego syfu i malarii, zabroniony nie został, tylko mu zmieniono zakończenie, by bardziej pasował do gustów widowni.
Ilekroć w Chinach słyszę o prowincji Shaanxi (nie mylić z Shanxi), wówczas mam przed oczyma taką właśnie patologię. Żyją tam ludzie jaskiniowi, obok nich ludzie, którzy z jaskiń wyszli stosunkowo niedawno, jest raczej biednie, przyroda średnio przyjazna, kto mógł uciekł i nawet ładny Xi'an sprawy nie ratuje. Jednak główny powód, który sprawia, że nazwa Shaanxi tłumaczy mi się sama na 'patola' to film 'Blind Mountain'.
Pierwsze dwadzieścia minut: młoda i dość ładna dziewczyna dostaje ofertę pracy na zadupiu w Shaanxi. Robota ma być lekka, zapłata godziwa, wszystko wygląda po prostu świetnie. Zostaje zawieziona na miejsce, gdzie popijając herbatę traci przytomność. Gdy się budzi, odkrywa, że została sprzedana na żonę dla wielce atrakcyjnego pana, który to – wspólnie z rodziną i sąsiadami – nie mają w najbliższym czasie większych szans na zdobycie nagrody Sacharowa.
Reżyser osiągnął absolutny rekord: ilość skurwysyństwa, głupoty, chamstwa i wszystkiego najgorszego są w tym filmie przerażające, a przy tym wybitnie prawdziwe i realne. Od biedy da się zrozumieć racje wszystkich stron zaangażowanych w konflikt, ale to nieco jakby okazywać sympatię Fritzlowi. Polityka jednego dziecka zaowocowała wieloma problemami i deficyt kobiet jest jednym z nich. Rozwiązuje się go nierzadko właśnie w sposób ukazany w dziele, a że jest przy tym trochę dramatu, to przecież już nie takie dramaty Chińska Republika Ludowa widziała. Sam proceder jest mocno zwalczany, ale nie brak opowieści o wioskach takich jak przedstawiona w filmie. Gdyby to była fikcja, to można byłoby powiedzieć, że sprawa jest przesadzona (nie no, tacy ludzie nie mogą istnieć, to nie jest możliwe), ale spokojnie, ani przez minutę nie miałem wątpliwości, że reżyser (a zarazem scenarzysta) odrobił porządnie zadanie domowe i wiedział bardzo dobrze, co pokazuje.
Film ma dwa zakończenia: z oryginalnym nie chcieli go dopuścić do dystrybucji w Chinach, zmienione jest niby bardziej pozytywne, niemniej i po nim pójdziecie na wódkę lub bai jiu.
Jest to drugi (póki co ostatni) film w reżyserii Yang Li. Za pierwszy dostał Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie. W planach jest 'Blind River', która ma być zwieńczeniem tej nieformalnej, ślepej trylogii.