Dopóki to leci na ludziach, to jeszcze da się oglądać. Ekstazy nie ma, ale historie dość przejmujące, nawet wciąga. Dużo w tym ludzkiego dramatu, zawiedzionych nadziei, poczucia bycia oszukanym przez system, zmarnowanego życia. Wszystko to przetykane kadrami rozwalanej fabryki, opuszczonych hal produkcyjnych, wielu dowodów na to, że świat tych ludzi odchodzi i zostanie zastąpiony nowym, bardziej kolorowym. Ale czy lepszym? - tak pisalibyśmy interpretację na lekcjach polskiego. Potem, kawałek za połową, sprawa totalnie siada, aktorzy wypadają mniej wiarygodnie i wyglądają za dobrze po ludziach, którzy doświadczyli najpierw przyjemności życia w socjalizmie, a potem kapitalizmie.. Atmosfera rozmydla się w obrzydliwie długich, artystycznych ujęciach miasta, kwestie są chwilami aż bzdurne i średnio spójne, emocje sztuczne. Ostatnie minuty oglądałem walcząc, żeby dotrwać do napisów. Lubię filmy Jia Zhangke, ale chwilę zajmie zanim odważę się na kolejny.
Dzieło trwa 112 minut, co jak na dokument jest metrażem znacznym i moim skromnym zdaniem średnio potrzebnym. Zostawienie jedynie ‘prawdziwych’ ludzi (i dodanie paru), skrócenie tego o dobre 20 minut wyszłoby filmowi jedynie na plus. Jeżeli skusimy się na seans, wówczas kupujemy dużo, dużo kaczych głów. Kasa reklamacji nie przyjmuje.