- W Rosji na policję przychodzą ludzie, żeby się pożalić, że ukradli im pieniądze, który oni chcieli ukraść komuś innemu. Poważnie, tu się nie przychodzi na posterunek z czymś tak trywialnym jak kradzież kieszonkowa, każdy obywatel uznaje za najnormalniejszą rzecz na świecie, że im buchnęli portfel lub telefon w autobusie. Przez lata bycia policjantem przerobiłem to setki razy: ludzie przychodzą i otwarcie mówią, że chcieli kogoś wyruchać na kasę, ale on okazał się sprytniejszy i wyruchał ich. Zazwyczaj cała ich ścieżka do tego miejsca w życiu prowadzi przez nielegalne biznesy, w tym oczywiście omijanie podatków i wyzysk pracowników. A potem zjawiają się na komendzie i z rozbrajającą szczerością informują nas, że chcą, żebyśmy im pomogli i są dziko zdziwieni, że nie palimy się do tego. Kodeksowo patrząc, to jest horror, bo jak ja mam pomóc odzyskać pieniądze komuś, kto prowadzi jakąś budę, która nie jest zarejestrowana, on od lat figuruje jako bezrobotny, a chce kasę od drugiej osoby, która ma dokładnie taką samą osobowość prawną? Czyli jej zasadniczo nie ma. I ten mi mówi, że dogadali się, że on mu da coś tam, a tamten mu zapłaci pod stołem, żeby nie płacić podatków, a teraz mu tamten nie zapłacił i jest w dupie, więc oczekuje pomocy od nas.
UZBEKISTANIE.
Zastanawiamy się, kto bardziej traci twarz: Rosja, bo im szyją patriotyczne barachło w Uzbekistanie, czy Uzbekistan, bo szyje patriotyczne barachło dla Rosji, z którą się rozstali parę lat temu.
Anna Politkowska 'Rosja Putina'.
Autorka dostała ostateczną rekomendację Federacji Rosyjskiej: zamordowano ją za to, co napisała. Naprawdę, nie ma lepszego dowodu, że miała jakieś dwieście procent racji.
Prawnik z punktu pierwszego sprzedał mi jeszcze kilka rzeczy, w tym takie coś:
90% Rosjan nie wyjeżdża za granice kraju. Oni nie wiedzą, że inne życie jest możliwe. Nie mają pojęcia o tym, że można mieć życie poza pracą i że możliwe są inne relacje w robocie niż terror, strach, wyzysk, a po stronie pracownika oszukiwanie na godzinach pracy, wynoszenie rzeczy z zakładu pracy i olewanie roboty. Że w innych krajach szef nie jest równoznaczny z bogiem, a u nas lata socjalizmu sprawiły, że cały zakład leje po nogach, bo pan dyrektor przyszedł. Ilekroć spyta, czy wszystko działa, to naród powie, że oczywiście i że nasz brygadzista jest najlepszy na świecie. Ta durna mentalność trzyma nas w realiach XIX wieku.
Powiedziałem, że Polska nie różni się przesadnie od tego modelu i że chyba dzięki temu jesteśmy tu w stanie jakoś żyć bez przesadnego uszczerbku na zdrowiu.
Korzystając z tego, że trafił mi się taki fajny rozmówca, zapytałem o coś jeszcze. Kiedyś czytałem doświadczenia kogoś z Rosji i było tam, że Moskwa i Petersburg to zasadniczo nie Rosja, bo jak odjedziesz 50 kilometrów od tych miast, to trafisz w jakieś średniowiecze, gdzie życie wygląda tak, że jest jeden monopolowy i o 7:30 już stoi do niego kolejka (obecnie nie wolno sprzedawać alkoholu od 23 do 8 rano, dlatego może pojawić się spragniona kolejka o 7:30). Poza tym monopolowym będą jakieś urzędy gminy, pomniejsze sklepy z chińskim gównem i ciuchami z Bangladeszu, a pośrodku tego piekła będzie gipsowy Lenin. Taką ktoś stworzył definicję Rosji poza największymi miastami. No i gadając z panem prawnikiem rzuciłem tę myśl, bo trochę miałem nadzieję, że powie mi, że nie jest tak, że to zły obraz jego ojczyzny. Chciałem usłyszeć, że to bzdura i że tak nie jest, i że mieszkamy w kraju, który dba też o rozwój mniejszych aglomeracji, że warto sobie pojeździć po mniej flagowych miejscach, bo są urokliwe i przyjemne. No to usłyszałem, że tak, że dokładnie tak to wygląda. A potem zostałem zapytany:
- A wiesz czym się różnią te mieściny? Nie? To ja ci powiem. Tym, że niektórzy mają większego gipsowego Lenina, a inni mniejszego.
Borys Niemcow nie był wielkim fanem Wołodii. Ba, był wręcz bardzo niewdzięcznym obywatelem, który pozwalał sobie na krytykowanie dokonań Rosji, w ostatniej fazie swego życia głównie nie bardzo chciał prowadzenia działań na Ukrainie. 1 marca 2015 roku miał odbyć się marsz przeciwko zaangażowaniu wojsk rosyjskich w tamtych rejonach byłego ZSRR. W godzinach wieczornych 27 lutego Borys Niemcow został zabity. Kilkadziesiąt, chyba nawet nie kilkaset metrów, od kremlowskich murów. Z przejeżdżającego samochodu oddano strzały. Dokładnie pięć, szans na przeżycie nie miał żadnych - głowa, ważniejsze organy wewnętrzne, widać, że robota na zamówienie. Pamiętam, że z ukraińską koleżanką całkowicie zdurnieliśmy, gdy dotarł do nas ten news. Rok 2015 i jeden z przywódców opozycji zostaje zabity w centrum Moskwy? Wydawało się jednak, że w paru kwestiach Federacja Rosyjska będzie chciała się różnić od ZSRR. Cholera, to już nawet w późniejszym ZSRR takich wydarzeń nie było bardzo wiele. To były tylko kwiatuszki, jagódki były wówczas dopiero przed nami. No bo kto mógł zabić Niemcowa?
Czeczeni.
Dlaczego Czeczeni mieliby zabijać człowieka, któremu nie do końca po drodze z Wołodią?
Bo po tym, jak były zamachy w 'Charlie Hebdo', to Niemcow się źle wypowiedział o Islamie. Tak to rozsierdziło Czeczenów, że przyjechali do Moskwy, znaleźli go i zastrzelili. Poza tym Czeczeńcy chcą zdestabilizować Rosję i osłabić pozycję Putina, bo wiedzieli, że zabicie Niemcowa od razu zostanie przypisane władzy.
Poważnie.
Poważnie.
Poważnie, to jest wyjaśnienie jakie oferuje się ludziom. To jeszcze mało: z zatrzymanych tylko jeden przyznał się do zabicia lidera opozycji. Potem jednak odwołał swoje zeznania i mówił, że wydobyto je torturami. Inny miał być ekstremalnym islamistą, którego komentarze Niemcowa doprowadziły do tego, że zapragnął go zabić. Problem tylko taki, że matka podejrzanego zeznała, że syn dziko wierzący nigdy nie był. Śledztwo trwa. To naprawdę wstyd, że w kraju w którym wiele lat temu robiono piękne procesy pokazowe, odstawia się taką fuszerkę. Ten biedny Stalin to się musi w grobie przewracać - narobić takiego hałasu, tak strasznie się w tym potem babrać i nie mieć żadnych rezultatów po niemal roku.
Śledztwo idzie tak powolnie, że grupa ludzi zainteresowanych nieco bardziej rozwojem spraw w Rosji, postanowiła poświęcić czas wolny i zbiera podpisy, żeby organizacje bardziej europejskie pomogły w ustaleniu paru rzeczy - ludzie ci mają (na pewno zupełnie nieuzasadnione) obawy, że jeżeli nikt nie pomoże chłopakom, to może im się nigdy nie udać rozwiązać tej zagadki. Ba, sam Miedwiediew powiedział, że wyjaśnienie zabójstwa Niemcowa jest jednym z priorytetów Federacji Rosyjskiej. Niektórzy obywatele jakby nie do końca uwierzyli panu premierowi, więc zbierają podpisy na moście, dokładnie tam gdzie zginął Niemcow. Krótka wymiana zdań z panem zaowocowała zaproszeniem na marsz pamięci w rocznicę śmierci. Pan powiedział, że w Warszawie też będą występować i żeby powiedzieć ludziom, żeby się przeszli. Mamy dzisiaj 23 lutego, a wystąpienie ma być 27. Nie mogę znaleźć niczego na necie, ale pozostaje nadzieja, że jednak parę osób postawi świeczki pod ambasadą Federacji Rosyjskiej.