- Hunan (nasi!!!) rzuca wyzwanie zdrowemu rozsądkowi: para rolników przyszła do więziennego biura, podała się za członków ONZ i zażądała wydania więźnia Lina ze względów zdrowotnych. Coś tak nie do końca zabanglało dyrektorowi tego pierdelka, więc zaczął stawiać opór. Powiedzieli, że zadzwonią po przełożonych, więc powiedział, żeby dzwonili. No i sprawa się rypła, Lin okazał się być kuzynem obu interesantów i prawdopodobnie wkrótce będą mogli dołączyć do niego.
- Po zakazaniu paru amerykańskich seriali przyszła pora na japońskie animacje. Chińczycy mogą nienawidzić Japończyków do ntej potęgi, ale ichnie filmy rysunkowe uwielbiają, chyba w każdym sklepie papierniczym da się znaleźć zabawki z motywami z tychże, a Doraemona to niektórzy znają chyba lepiej niż własną matkę. Z niewiadomych przyczyn, także naszym uczniom japońskie rysunki, historie i bohaterowie podobają się nieco bardziej niż te znane im z rodzimych produkcji, które są bardzo wzruszające, ale niestety, oglądać się ich nie da. Karta odwróci się, gdy zostanie ukończona animacja o życiu Mao Zedonga, wtedy to cały świat będzie zaoglądywał się chińską animacją o treści niewątpliwie wyjątkowej, jednak do tego czasu jeszcze trochę wody w Jangcy upłynie.
- Proszę sobie wybrać, które uzasadnienie wydaje się lepsze:
- władza nie chce, żeby powstawał pewien, choćby kulturalny, most między chińską i japońską młodzieżą, więc odcina im dość przyjazne i przystępne okno na świat odwiecznego wroga
- tony chińskich produkcji mają tak katastrofalną oglądalność, a produkuje się je w takim tempie, że po prostu rodzima produkcja filmowa nie da sobie rady bez kolejnej pomocy władzy. Podobno wiele chały jest zrobionej nawet na DWA lata do przodu – no ktoś to musi oglądnąć, oczywiście z reklamami. Pytanie tylko, czy młodzież zgodzi się wymienić Doraemona na bohaterskich żołnierzy walczących o wolność ojczyzny. - Blokowane są ostatnimi czasy seriale, które nie są w żaden sposób obsceniczne, polityczne ani związane z Chinami. W wielu z nich jednak można zobaczyć, że ludzie w innych krajach mają dość przyjemne życia (czy to zgodne z prawdą, to inna sprawa), mają przyjaciół (a nie pajęczynę znajomych i wpływów), prace, które nawet lubią, jeżdżą na wakacje, krytykują system w jakim żyją i swych polityków. 'Breaking Bad' tę czystkę przetrwało, chociaż wydawałoby się oczywiste do odstrzału na dzień dobry. Numer ten jest tu powszechnie znany, swego czasu z kin wycofano 'Avatara' – nie z powodów politycznych, ale dlatego, ze wszyscy chodzili na to, a nie chcieli oglądać wspaniałych produktów kina chińskiego.
- Nie mieszkamy już trochę czasu w Anhui, ale prowincja ta wzbudza w nas zawsze niemal niezdrowe emocje. Mamy wrażenie, że ledwo wyjechaliśmy, ludzie zaczęli wyczyniać tam fajne rzeczy:
- menadżerka w restauracji w Hefei miała kłopot z klientami: po zjedzeniu posiłku, stwierdzili, że znaleźli w nim prezerwatywę. Atmosfera wymiany zdań na ww. temat nie należała do lekkich: goście zażyczyli sobie odszkodowania w wysokości 100 tysięcy RMB. Pani menadżer wyjaśniała, że gdyby kondom smażył się z rybą, to by się roztopił. Nie przekonywało to gości. Powiedzieli, że jak tak, to ma go zjeść.
No to go zjadła. I na tym sprawa się skończyła.
- Również w Anhui zbudowano dokładną replikę Białego Domu. Zrobiono w niej toaletę. Cieszy, że mieszkańcy jednej z biedniejszych prowincji Chin mają aż taką fantazję.
- I Anhui po raz trzeci: istnieje taka chińska tradycja weselna, że pan młody przyjeżdża po pannę młodą o poranku i musi ją wykupić od rodziny. O ile kiedyś mogło to mieć sens, o ile mogło to mieć urok, to współcześnie wielu młodych chińskich mężczyzn przeklina na czym świat stoi i narzeka, że rodziny żądają horrendalnych sum. To też miało miejsce w Anhui: pan przybył po panią, a rodzina powiedziała, że należy się 10 tysięcy RMB. Pan już zapłacił za wesele, także za panią, pewnie i za inne atrakcje, więc tyle po prostu żywcem ani trupcem nie miał. Wziął, podrapał się pewnie po głowie i poszedł do domu, zostawiając za sobą stado gości weselnych i członków obu rodzin. Drugiego dnia przyszli z dziewczyną i wręczyli mu ją w gratisie. Gratulujemy wspaniałego początku wspólnej drogi życia.